Mieszkańców poszkodowanych podczas nawałnicy na Śląsku odwiedził w czwartek minister administracji i cyfryzacji Andrzej Halicki, który osobiście postanowił przekonać się o skali zniszczeń. W miejscowości Wyry wspiął się po drabinie na wysokość drugiego piętra uszkodzonego domu. - Normalny, ludzki odruch, nic takiego dziwnego - oceniają mieszkańcy.
Andrzej Halicki oglądał budynek, z którego został zerwany dach. W pewnym momencie nagle zaczął wspinać się na górę po drabinie, by porozmawiać z mężczyzną pracującym przy naprawie. Decyzja była spontaniczna, minister nie zdążył założyć nawet ochronnego kasku.
- Jestem przyzwyczajony, pływam, nurkuję. To nie jest problem, problemem jest to, co jest na górze - mówił Halicki, gdy po oględzinach wrócił na ziemię.
Wizyta na wysokości nie zdziwiła pracujących u góry robotników. - Normalny, ludzki odruch, nic takiego dziwnego. Człowiek jak każdy. Chciał zobaczyć, jak to wygląda, wyszedł no, nie widzę nic w tym dziwnego - ocenia jeden z nich.
"Ludzki odruch" wzbudził jednak konsternację wśród polityków opozycji. - Każda, nawet najbardziej zwariowana próba pomocy ludziom, jest uzasadniona - ocenił - dławiąc się śmiechem - lider Twojego Ruchu, Janusz Palikot.
- Jako opozycja zaczynamy przejmować się panem ministrem. Niech pan minister zejdzie na ziemię, niech nie chodzi po drabinach, są lepsi eksperci. W ogóle niech Platforma zejdzie na ziemię - stwierdził natomiast rzecznik prasowy Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Dariusz Joński.
Autor: eos//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Marek Zimny