Iga Świątek wygrała w finale z Amerykanką Amandą Anisimovą 6:0, 6:0 i po raz pierwszy w karierze zwyciężyła w wielkoszlemowym Wimbledonie, najstarszym i najbardziej prestiżowym turnieju tenisowym świata.
"Bezlitośnie wykorzystała przewagę wynikającą ze zdenerwowania jej amerykańskiej rywalki Amandy Anisimovej i sięgnęła po swój pierwszy tytuł w Wimbledonie. 24-letnia Świątek wystąpiła w finale na All England Club po raz pierwszy, ale wyglądała na pewną siebie od samego początku. O trzy miesiące młodsza Anisimova była spięta. Rozstawiona z numerem ósmym Świątek skorzystała ze swojego dotychczasowego doświadczenia" - opisywał portal brytyjskiej stacji BBC.
Iga Świątek w finale Wimbledonu uzyskała "maksymalną formę"
Podobnie ocenił to "The Telegraph". "Anisimova nigdy nie grała w ważnym finale, a Świątek miała w dorobku już pięć tytułów wielkoszlemowych. Nigdy żądnego finału nie przegrała, co każe sądzić, że maksymalną formę uzyskuje w najważniejszych meczach" - pisali dziennikarze.
Przygotowanie Świątek do tych najważniejszych wyzwań w karierze docenił też "The Guardian". "Anisimova dotarła do swojego pierwszego finału wielkoszlemowego w najlepszej formie w karierze, ale rozsypała się pod wpływem presji w meczu z jedną z zawodniczek najlepiej spisujących się w wielkich meczach, jakie ten sport widział. Świątek wygrała swoje pierwsze sześć wielkoszlemowych finałów, co jest odzwierciedleniem jej niezwykłej mentalnej siły i gotowości do pokazywania najlepszego tenisa w najważniejszych momentach" - chwalił Polkę.
CZYTAJ TEŻ: ŚWIĄTEK ZASKOCZYŁA. JEST COŚ, ZA CO "ODDAŁABY JEDNEGO SZLEMA" >>>
Z kolei dziennik "The Independent" ocenił, że Świątek nie musiała się tym razem mocno wysilać, aby sięgnąć po triumf w jednym z najmniej wyrównanych finałów. "24-latka z Polski wygrała w punktach 55:24, a tę przewagę osiągnęła mimo zaledwie 10 'winnerów'. Anisimova chwiała się od samego początku i popełniła 28 niewymuszonych błędów" - zauważono.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Świątek "wszystko zrobiła znakomicie"
Choć Świątek ma za sobą "jeden z najbardziej skomplikowanych sezonów, to odzyskała swe barwy" - pisał "L’Equipe". Największy francuski dziennik sportowy przypominał, że ostatnim finałem Polki w Wielkim Szlemie był turniej French Open w 2024 roku i od tej pory straciła swój status zawodniczki budzącej lęk.
"Jednak w wielkim sporcie nic nie jest nigdy przesądzone i na kortach All England Club pojawiła się przeobrażona. Nie zmieniła swojej gry, ale umiała się lepiej przystosować niż w poprzednich latach" - podsumowała gazeta.
Sposób przemieszczania się Świątek po trawiastym korcie "L’Equipe" nazywa "nieskazitelnym" i ocenia, że "wszystko, co należało zrobić, zrobiła znakomicie".
Portal dziennika zastrzegł jednak, że jej przeciwniczka "całkowicie zmarnowała" szansę. Amerykanka od początku "robiła nietypowe błędy", a Świątek "niczym rekin przyciągnięty zapachem krwi, dostrzegła niedolę swej ofiary i już nie pozwoliła jej wynurzyć głowy na powierzchnię" - relacjonowali dziennikarze. Jak podsumowali, Świątek "znów jest postrachem".
Miała "alergię na trawę", a jednak
Dziennik "Le Figaro" również wybijał presję, pod jaką znajdowała się Anisimova i którą Świątek, "doświadczona i bezlitosna", wykorzystała. Przypominał, że do tej pory Polka była "królową kortów ziemnych" i długo miała "alergię na trawę". Jednak Świątek "znalazła się w swoim żywiole i upokorzyła" Anisimovą, idąc "jak walec".
"Le Figaro" ocenił, że polska zawodniczka czuła się "bardzo swobodnie" na trawiastej nawierzchni, która stała się dla niej "błogosławiona".
Dziennik "Le Monde" zauważył, że Świątek górowała nad przeciwniczką we wszystkich elementach gry, jednak zaskoczeniem było to, że była także doskonała w serwisie. Gazeta zwracała uwagę, że nad tym elementem gry Świątek pracowała od początku roku ze swoim trenerem Wimem Fissette'em i te miesiące "przyniosły owoce".
"Królowa Iga" grała "ostro, jak hard rock"
"La Gazzetta dello Sport" relacjonowała z Londynu, że był to mecz jednostronny, a Świątek, jak dodał największy włoski dziennik sportowy, była niesamowita i w spektakularny sposób po raz pierwszy triumfowała w Wimbledonie, czego nie dokonała przed nią żadna Polka.
Gazeta dodała, że Amerykanka została pokonana przez swoje błędy i "furię Polki", grającej agresywnie i "ostro, jak muzyka hard rock, której słucha, kiedy wchodzi na kort".
"Od pierwszej do ostatniej piłki była zawsze w ataku, zaś Billie Jean King, siedząca w loży królewskiej obok księżnej Kate, tym bardziej się emocjonowała, im bardziej do niej docierało, że jej rekord najkrótszego finału sprzed ery Open na All England Club 6:0, 6:1 z Evonne Cawley z 1975 roku jest zagrożony" - czytamy.
Dziennik zauważył również, że "kiedy 'Królowa Iga' zakończyła swoje arcydzieło, padła na ziemię i zakryła twarz rękoma, a potem podniosła się i skakała po trawie z taką samą wojowniczością, z jaką rozgromiła swoją rywalkę".
"Królowa Wimbledonu"
Gazeta "Corriere dello Sport" oceniła, że Polka grała w nadzwyczajny sposób, nie zatrzymywała się i nie dawała Amerykance żadnej szansy na to, by się odegrać. Podkreśliła również, że dzięki zwycięstwu w Wimbledonie Świątek wspięła się na trzecie miejsce w rankingu WTA.
"La Repubblica", pisząc o sobotnim finale, zauważyła, że Anisimova nie zdołała w jego trakcie tak naprawdę przystąpić do meczu, totalnie zablokowana przez napięcie i nerwy.
"La Stampa" nazwała Świątek "królową Wimbledonu" i przywołała kartki z jego historii. Jak wyjaśniła, 57-minutowy sobotni mecz ma tylko jeden podobny precedens. W 1911 roku Dorothea Douglass Chambers wygrała finał podwójnym 6:0 z Dorą Boothby.
Telewizja RAI zauważyła, że Polka była bezlitosna dla rywalki i nie do zatrzymania, a "królową trawy" została w niespełna godzinę.
Autorka/Autor: sz/lulu
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/TOLGA AKMEN