- Wbrew temu, co mówią parlamentarzyści PO, pan doktor Berczyński, pan doktor Nowaczyk i pan Bartłomiej Misiewicz mieli wszystkie wymagane prawem dokumenty, żeby móc się zapoznać z archiwalną dokumentacją - powiedział sekretarz stanu w MON Michał Dworczyk. Zdaniem Marcina Kierwińskiego z PO wiceminister "nie doczytał" ustawy o dostępie do informacji niejawnych.
Jak mówił Dworczyk we wtorek na konferencji prasowej, w trakcie piątkowej wizyty w MON posłowie PO otrzymali wszystkie dokumenty, o jakie poprosili, uzupełnione dodatkowo wyjaśnieniami wiceministrów obrony - jego i Bartosza Kownackiego.
- Chciałbym podkreślić, że rozstając się, zadeklarowaliśmy, że gdyby była sytuacja, w której interesują ich dodatkowe dokumenty, dodatkowe informacje, ministerstwo obrony narodowej, podobnie jak cały rząd PiS, zawsze będzie respektowało przepisy i będzie udostępniało wszelkie dokumenty - poinformował Dworczyk. - W związku z tym, jeśli pojawią się kolejne zapytania, będziemy na nie odpowiadać.
Jak powiedział Dworczyk, posłowie PO wprowadzili Polaków w błąd, twierdząc, że osoby, które miały dostęp do dokumentacji tajnej w sprawie przetargu na caracale, nie miały niezbędnych uprawnień.
- Wbrew temu, co mówią parlamentarzyści PO, pan doktor Berczyński, pan doktor Nowaczyk i pan Bartłomiej Misiewicz mieli wszystkie niezbędne, wymagane prawem dokumenty po to, żeby móc się zapoznać z tą archiwalną dokumentacją - zaznaczył wiceminister obrony.
MON przedstawia dokumenty
Dworczyk pokazał wydane przez szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego poświadczenie bezpieczeństwa dla Berczyńskiego wydane 21 marca 2017 roku.
- Powiecie państwo, i słusznie, że doktor Berczyński zapoznał się z dokumentacją archiwalną 21 stycznia 2016 roku. Absolutna racja. I o tym również mówiliśmy koleżankom i kolegom z PO. Wtedy działał na podstawie upoważnienia ministra obrony narodowej - powiedział.
Jak podkreślił, upoważnienie ministra wydane zostało na podstawie ustawy z 2010 r., kiedy władzę sprawował rząd PO-PSL.
- Jest to dokument wydany w dniu 22 stycznia 2016 roku, a więc w tym dniu, w którym pan doktor Berczyński otrzymał dostęp do archiwalnej dokumentacji (kilka chwil wcześniej Dworczyk podawał, że Berczyński zapoznawał się z dokumentami 21 stycznia - red.). Takie upoważnienie może być wydane, kiedy Służba Kontrwywiadu Wojskowego rozpocznie postępowanie sprawdzające, trwające wiele miesięcy, to absolutny standard, i które kończy się udzieleniem bądź nieudzieleniem poświadczenia bezpieczeństwa. To poświadczenie bezpieczeństwa, które przedstawiałem na początku - poinformował Dworczyk.
"Przejaw wyjątkowego cynizmu i hipokryzji"
- Jestem zaskoczony, bo te same dokumenty widzieli koleżanki i koledzy z PO i pomimo tego postanowili wprowadzić opinię publiczną w błąd. Mało tego, zapowiedzieli, że wprowadzą również w błąd (…) prokuraturę - powiedział wiceminister. - Musieliśmy zareagować na tę sytuację - dodał. - Fałszywe zawiadamianie o popełnieniu przestępstwa jest penalizowane, a my jako urzędnicy państwowi mamy obowiązek informowania właściwych organów o naruszaniu prawa – oświadczył Dworczyk. - Jeżeli parlamentarzyści PO mając wiedzę, że doniesienie do prokuratury jest nieprawdziwe, jest kłamstwem – ponieważ mieli wgląd do dokumentów - postanowią takie zawiadomienie złożyć, my będziemy z kolei zmuszeni zawiadomić prokuraturę - mówił. Zapowiedź Platformy uznał za "przejaw wyjątkowego cynizmu i hipokryzji" argumentując, że ministrowie Bogdan Klich i Tomasz Siemoniak także wydawali czasowe upoważnienia umożliwiające dostęp do dokumentów tajnych i ściśle tajnych.
"Doktor Berczyński jest uznanym fachowcem w dziedzinie lotnictwa"
Powtórzył, że Berczyński, Nowaczyk i Misiewicz uzyskali dostęp do dokumentacji dotyczącej warunków technicznych, ale nie mieli wglądu w dokumenty negocjacji offsetowych, prowadzonych przez Ministerstwo Rozwoju. - Była to dokumentacja archiwalna, ponieważ postępowanie na wyłonienie śmigłowców skończyło się we wrześniu 2015 r., reszta dotyczyła wyłącznie tego, czy zostanie zrealizowana ustawa która wymaga żeby został podpisany offset, w takim wymiarze, żeby gospodarka polska na tym nie traciła - powiedział Dworczyk. Zapewnił, że "jedno z drugim nie ma nic wspólnego". Pytany o motywy dopuszczenia Berczyńskiego do dokumentacji związanej z negocjacjami technicznymi wiceszef MON argumentował, że "doktor Berczyński jest uznanym fachowcem w dziedzinie lotnictwa". - Jeśli chodzi o zapoznanie się z dokumentacją techniczną, było ono spowodowane między innymi tym, że w sprawie postępowania na wyłonienie śmigłowca wielozadaniowego było bardzo wiele wątpliwości – powiedział Dworczyk, dodając, że chodziło na przykład o zmianę wymagań, "w taki sposób, że tylko jedna z maszyn ostatecznie mogła być brana pod uwagę". - To nie jest żaden kluczowy przetarg, to jeden z wielu przetargów, jedno z wielu postępowań, a wokół tego PO, nie mając pomysłu na merytoryczną dyskusję, robi awanturę polityczną - powiedział Dworczyk dziennikarzom.
Spór o artykuły
Mówiąc o upoważnieniu ministra obrony narodowej dla Wacława Berczyńskiego, Dworczyk powołał się na art. 34 ust. 5 pkt 2 ustawy z dnia 5 sierpnia 2010 roku o ochronie informacji niejawnych:
Szefowie Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Kancelarii Sejmu, Kancelarii Senatu lub Kancelarii Prezesa Rady Ministrów albo minister właściwy dla określonego działu administracji rządowej, Prezes Narodowego Banku Polskiego, Prezes Najwyższej Izby Kontroli lub kierownik urzędu centralnego, a w przypadku ich braku ABW albo SKW, mogą: wyrazić pisemną zgodę na udostępnienie informacji niejawnych o klauzuli "tajne" lub "ściśle tajne" osobie, wobec której wszczęto poszerzone postępowanie sprawdzające. Z art. 34 ustawy
W ocenie posła PO Marcina Kierwińskiego, wiceminister "nie doczytał" ustawy o dostępie do informacji niejawnych. - Nie wiem, czy dlatego, żeby wprowadzić w błąd opinię publiczną, czy może jest to wyraz (jego) niekompetencji - zaznaczył. Na uzasadnienie swych słów Kierwiński przytoczył art. 4. ustawy o dostępie do informacji niejawnych, który stanowi między innymi:
Informacje niejawne mogą być udostępnione wyłącznie osobie dającej rękojmię zachowania tajemnicy i tylko w zakresie niezbędnym do wykonywania przez nią pracy lub pełnienia służby na zajmowanym stanowisku albo wykonywania czynności zleconych. Z art. 4 ustawy
- Nie jest tak, że każda osoba, która ma dostęp do informacji niejawnych, może zażądać każdych dokumentów niejawnych - podkreślił Kierwiński. Jak wyjaśnił, on sam ma wszystkie wymagane certyfikaty, co nie oznacza, że może iść na przykład do ministerstwa infrastruktury i poprosić o dokumentację na przetarg. - Przepis mówi jasno, że ma to być związane z wykonywaniem czynności służbowych, nie ma powodów, aby Berczyński miał dostęp do dokumentacji przetargowej w sprawie caracali - podkreślił poseł PO. Kierwiński powiedział też, że według wiedzy posłów PO, Berczyński, Nowaczyk i Misiewicz, nie mieli wymaganych certyfikatów bezpieczeństwa w momencie, gdy przeglądali dokumentację przetargową. Jak ocenił, te osoby miały jedynie upoważnienie ministra, które - według PO - zostało wydane z naruszeniem art. 4. ustawy o dostępie do informacji niejawnych.
Posłowie PO w MON
Pięcioro posłów PO odwiedziło w piątek siedzibę MON w Warszawie, by zapoznać się z dokumentami z postępowania na śmigłowce, w którym poprzedni rząd wskazał maszyny H225M caracal produkcji Airbus Helicopters. Do realizacji umowy nie doszło. Po wizycie politycy PO poinformowali, że do akt związanych z postępowaniem mieli dostęp: dr Wacław Berczyński, Kazimierz Nowaczyk i Bartłomiej Misiewicz - osoby, które nie zostały zweryfikowane przez polskie służby specjalne i nie miały certyfikatów bezpieczeństwa.
W poniedziałek PO złożyła wniosek do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, dając polskiej prokuraturze 48 godzin, aby z urzędu zajęła się sprawą przekroczenia uprawnień w pełnieniu obowiązków przez szefa MON, w związku z ujawnieniem tajemnic wojska. Według posłów do akt związanych z postępowaniem na śmigłowce - caracale - dostęp mieli: były szef podkomisji smoleńskiej dr Wacław Berczyński, jego zastępca Kazimierz Nowaczyk i b. szef gabinetu politycznego MON Bartłomiej Misiewicz - osoby, które - zdaniem PO - nie zostały zweryfikowane przez polskie służby specjalne i nie miały certyfikatów bezpieczeństwa.
Informacjom tym zaprzeczyło Ministerstwo Obrony Narodowej. Zapowiedziało też w poniedziałek, że jeśli PO zawiadomi prokuraturę ws. rzekomego przekroczenia uprawnień przez szefa resortu obrony - w związku z ujawnieniem tajemnic wojska - ministerstwo złoży wniosek o ściganie posłów PO za złożenie fałszywego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa.
Autor: mw,js/sk / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24