Kwity na Radka Sikorskiego pojawiły się, gdy był jeszcze ministrem obrony narodowej. Donald Tusk zobaczy je dopiero, gdy zostanie zaprzysiężony na premiera do tego czasu musi zaufać prezydentowi - powiedział w RMF koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann. Sam Sikorski jest przekonany, że jego nazwisko pojawia się w aneksie do raportu WSI.
Lech Kaczyński sprzeciwia się nominacji Sikorskiego na ministra spraw zagranicznych. Tuż po tym, jak został on wymieniony przez Donalda Tuska jak najpoważniejszy kandydat na szefa polskiej dyplomacji z Pałacu Prezydenckiego z kręgów PiS zaczęły płynąć sygnały, że „są pewne tajne sprawy, które dyskwalifikują” Sikorskiego. Dziś głos zabrał Wassermann. Ujawnił, że są kwity na Sikorskiego, które pojawiły się tuż przed zdymisjonowaniem go ze stanowiska szefa MON.
Sądzę, że niektórzy nadgorliwcy źle służą panu prezydentowi, mówiąc o takich rzeczach jak blokowanie ambasad. Przecież ani to nie jest rzeczywistość, ani to nie służy wizerunkowi Pałacu Prezydenckiego, że miałby być jakiś brak współpracy Radek Sikorski
Innego zdania jest Sikorski. - Spodziewam się, że tam będą różne informacje, także wzięte z teczki „Szpak”, którą opublikowałem na stronach internetowych, czyli zapis olbrzymiej akcji inwigilacyjnej, jaką WSI prowadziły przeciwko mnie w latach 1992-95 - powiedział RMF FM Sikorski.
Wassermann przekonuje jednak, że materiały stawiają Sikorskiego w niekorzystnym świetle. Ale ponieważ są tajne, ich pokazanie byłoby naruszeniem prawa. - Dopiero po uzyskaniu dostępu do materiałów ściśle tajnych (po zaprzysiężeniu na premiera – red.) Donald Tusk pozna materiały dotyczące Radosława Sikorskiego. Do tego czasu powinien zaufać prezydentowi – stwierdził Wassermann.
Wassermann: na razie Tusk musi zaufać prezydentowi
I dodał: - Lech Kaczyński przekazał pewne informacje, te które mógł. Tusk ma szansę uwierzyć prezydentowi, bo ten mówił to w dobrze pojętym interesie państwa. Jeśli Tusk ma współpracować z prezydentem w tak ważnych dziedzinach, jak bezpieczeństwo państwa, to potrzeba mu odrobiny wiary w to, co mówi Lech Kaczyński - podkreślił.
Wassermann, pytany czy służby specjalne przekazywały prezydentowi materiały dotyczące Sikorskiego, odpowiedział: -Ja takich sytuacji nie znam. Myślę, że służby mają obowiązek przekazywania każdej informacji, która jest ważna dla bezpieczeństwa państwa, bo pan prezydent jest najwyższym urzędnikiem za to odpowiedzialnym.
Będę pracował na uznanie prezydenta
Była kampania wyborcza, dosyć ostra, ja też nie byłem w niej bez grzechu. Parę rzeczy powiedziałem, które może były zbyt mocne i zostały nadinterpretowane. Już nie wchodźmy w to. Przyjmuję to jako mój krzyż i proszę o nowe otwarcie w związku z tym sezonem politycznym. Radek Sikorski
Jednocześnie przyznał, że podczas kampanii wyborczej powiedział być może parę "zbyt mocnych rzeczy".
- Była kampania wyborcza, dosyć ostra, ja też nie byłem w niej bez grzechu. Parę rzeczy powiedziałem, które może były zbyt mocne i zostały nadinterpretowane. Już nie wchodźmy w to. Przyjmuję to jako mój krzyż i proszę o nowe otwarcie w związku z tym sezonem politycznym - mówił Sikorski w TOK FM i przekonywał. - Będę ciężko pracował, by zdobyć uznanie prezydenta.
Nadgorliwcy źle służą prezydentowi
Pytany o relacje między prezydentem a szefem MSZ, zapowiedział: "będę ciężko pracował na zdobycie uznania pana prezydenta". - Natomiast sądzę, że niektórzy nadgorliwcy źle służą panu prezydentowi, mówiąc o takich rzeczach jak blokowanie ambasad. Przecież ani to nie jest rzeczywistość, ani to nie służy wizerunkowi Pałacu Prezydenckiego, że miałby być jakiś brak współpracy - dodał. Według piątkowego "Dziennika", jeśli PO nie zrezygnuje z Sikorskiego, prezydent Lech Kaczyński nie dokona zmian na stanowiskach ambasadorów. Ambasadorzy są powoływani i odwoływani właśnie przez prezydenta.
Musimy współpracować
Sikorski przyznał, że "ambasador jest przedstawicielem głowy państwa i głowa państwa ma tutaj niepodważalne konstytucyjne prerogatywy w nominowaniu ambasadorów". - Natomiast pracuje w MSZ i realizuje politykę Rady Ministrów i instrukcje odpowiedniego dyrektora departamentu, więc tutaj musi nastąpić współpraca - podkreślił kandydat na szefa MSZ.
Defotygizacja nie wzbudza entuzjazmu
Pytany o "defotygizację" MSZ, Sikorski zaznaczył, że "takie plany nie wzbudzają jego entuzjazmu". Dodał, że ma nadzieję, iż szefując MON dowiódł, że ceni kompetencje i merytoryczne przygotowanie pracowników: - Na wszystkie możliwe stanowiska mianowałem ludzi po konkursach, choćby wewnętrznych, bardzo często zewnętrznych - podkreślał. Dodał, że PO powinna udowodnić, że w Polsce jest możliwy "zasłużony awans profesjonalny i społeczny"
Na pytanie o zmiany kadrowe w MSZ, polityk powiedział, że o personaliach w ogóle nie będzie mówił. - Nie wypada, nawet gdybym był już ministrem, a co dopiero jako kandydat - powiedział Sikorski. - Natomiast w kwestii obsady ambasad jest duże pole mianowań, bo 17 placówek jest nieobsadzonych - dodał.
Źródło: TOK FM, RMF FM