Dokumenty firm biorących udział w przetargu na śmigłowce są objęte ścisłą tajemnicą. Jeżeli MON ujawniło ich dokumenty, mają prawo dochodzić swoich praw poprzez arbitraż międzynarodowy - powiedział w "Kropce nad i" generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych. Odniósł się w ten sposób do informacji, że były szef podkomisji smoleńskiej Wacław Berczyński miał dostęp do dokumentacji przetargowej.
Gen. Skrzypczak powiedział, że warto by się zastanowić dla kogo Wacław Berczyński brał dokumenty dotyczące przetargu na caracale.
- Uważam, że to nie jest rzeczą przypadku, że osoba, która pracowała w Boeingu sięga po dokumenty, które nigdy nie będą archiwalnymi. One są dokumentami tajnymi - podkreślił.
Przypomniał, że w przetargu brały udział trzy strony: PZL Mielec i Sikorsky Aircraft Corporations (należące do amerykańskiego koncernu Lockheed Martin), WSK "PZL-Świdnik" (należące do włoskiej grupy Leonardo) oraz konsorcjum Airbus Helicopters i Heli Invest.
- Dokumenty tych firm są objęte tajemnicą ścisłą, tajemnicą handlową - dodał. - Jeżeli MON ujawniło dokumenty tych firm, to te firmy mają prawo dochodzić swoich praw poprzez arbitraż międzynarodowy. Ujawniono tajemnicę handlową dwóch firm, które były uczestnikami tego przetargu - zaznaczył gen. Skrzypczak. Powiedział, że "to złamanie prawa międzynarodowego".
Gen. Skrzypczak podkreślił, że niezależnie od tego, jakie uprawnienia miał Berczyński, to nie miał prawa do dostępu do dokumentów innych firm, które startowały w przetargu.
Odnosząc się do kwestii samego przetargu na śmigłowce, powiedział, że "zna opinie pilotów biorących w nim udział". - Oni oceniali, że caracale były najlepszym śmigłowcem - powiedział.
Zamieszanie ws. przetargu na caracale
Posłowie PO, którzy przeglądali akta przetargu na caracale w MON, poinformowali, że do dokumentów mieli dostęp ówczesny przewodniczący podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej Wacław Berczyński, jego zastępca Kazimierz Nowaczyk i były szef gabinetu politycznego i rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz.
W zeszłą środę PO złożyła zawiadomienie do prokuratury ws. przetargu na śmigłowce dla wojska. W zawiadomieniu chodzi o możliwe przekroczenie uprawnień przez szefa MON i ujawnienia informacji niejawnych osobom nieuprawnionym.
MON podkreśla, że nie jest prawdą, że szef MON bezprawnie udostępnił klauzulowane dokumenty. Jak mówił wiceminister Michał Dworczyk, Berczyński, Nowaczyk i Misiewicz mieli upoważnienie szefa MON do wglądu w "archiwalną dokumentacją" techniczną dotyczącą zakończonego we wrześniu 2015 r. postępowania na śmigłowce oraz nie mieli wglądu do dokumentów negocjacji offsetowych, prowadzonych przez Ministerstwo Rozwoju. Na początku października 2016 r. Ministerstwo Rozwoju uznało dalsze rozmowy z Airbus Helicopters za bezprzedmiotowe i kontraktu nie podpisano.
Minister Obrony Narodowej złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez posłów PO polegającego na złożeniu fałszywego zawiadomienia o przestępstwie przekroczenia przez MON uprawnień, które miało rzekomo polegać na ujawnieniu informacji niejawnych osobom nieuprawnionym - przekazała w piątek rzeczniczka MON mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz.
Generał Skrzypczak odniósł się również do kwestii zakupu samolotów do przewozu VIP-ów.
31 marca Inspektorat Uzbrojenia MON i amerykański koncern Boeing podpisały umowę na dostawę trzech samolotów B737 (dwóch nowych i jednego używanego) do przewozu VIP-ów za nieco ponad 2 mld zł netto. Umowa została zawarta z wolnej ręki. Wcześniej MON unieważnił przetarg, w którym oferty okazały się za drogie i zawierały błędy formalnoprawne (obaj oferenci chcieli sprzedać MON samoloty B737). Krajowa Izba Odwoławcza orzekła, że negocjując tylko z Boeingiem, Inspektorat naruszył przepisy.
Generał podkreślił, że samoloty dla VIP-ów były potrzebne zawsze. Jego zdaniem jednak koszty Boeingów są za wysokie. - Trzeba by wyjaśnić warunki braku przetargu. Jak do tego doszło. Jest ustawa o zamówieniach publicznych. Jest prawo, które to reguluje, więc uważam, że ci wszyscy, którzy są odpowiedzialni za przestrzeganie prawa w Polsce, powinni to wyjaśnić. Przedstawić informację obywatelom - mówił.
"WOT nigdy nie osiągną gotowości bojowej, która obowiązuje w NATO"
Były dowódca Wojsk Lądowych ocenił także, że szef MON Antoni Macierewicz "osłabia polską armię".
Podkreślił, że "zasadniczy potencjał obronny Polski stanowią wojska operacyjne". - Wojska obrony terytorialnej nie są tym potencjałem, który będzie zdolny wykonać główne zadania w misji obrony kraju - dodał.
Powiedział, że WOT nigdy nie osiągną gotowości bojowej, która obowiązuje w NATO.
Zaznaczył, że "nie robi się nic dla wojsk operacyjnych". - W tej chwili wojska operacyjne są tak słabe przez to, że nie mają potencjału rezerwy, że niezmodernizowane nie spełniają oczekiwań kategorii NATO-wskich - tłumaczył.
"Dywizja pozbawiona możliwości kontrataku"
Gen. Skrzypczak odniósł się także do sprawy już realizowanego przeniesienia sprzętu jednego batalionu pancernego z Żagania pod granicą z Niemcami do Wesołej pod Warszawą. To 58 najnowocześniejszych polskich czołgów Leopard 2A5 i kilkadziesiąt dodatkowych pojazdów wspierających je podczas walki. W zamian dotychczas używane przez warszawskich czołgistów maszyny starszego typu są przenoszone na Mazury, a stamtąd do Żagania wędrują najbardziej zabytkowe czołgi w Polskim wojsku - T-72M. Ówczesny dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych gen. Mirosław Różański alarmował ministra Antoniego Macierewicza, że taki manewr "drastycznie ogranicza możliwości obronne" Polski.
Gen. Skrzypczak powiedział, że był przeciwnikiem tej decyzji. Podkreślił, że 11. Dywizja Kawalerii Pancernej była "zdolna dokonać przeciwuderzenie na każdego przeciwnika, który wkroczyłby na teren Polski".
Dodał, że Rosjanie znali siłę tej dywizji i się jej bali. Ocenił, że teraz dywizja została rozbrojona i pozbawiona zdolności kontrataku.
ZOBACZ CAŁY PROGRAM "KROPKA NAD I":
Autor: js/sk,tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24