- Kraje, które pozostały w UE, zaczynają iść w różnych kierunkach - ocenił w programie "Fakty po Faktach" były premier Waldemar Pawlak (PSL).
Parlament Europejski przyjął w środę rezolucję krytykującą rząd PiS za naruszanie zasad praworządności w Polsce. - Europa się rozchodzi, Brytyjczycy wyszli, a te kraje, które pozostały w Europie, rozchodzą się - skomentował to Pawlak. - Kraje, które pozostały w UE, zaczynają iść w różnych kierunkach - dodał.
"Mówienie o nowych traktach ryzykowne"
B. premier odniósł się do planów zmian w traktatach unijnych, do których konieczności przekonują m.in. politycy PiS.
- Mówienie w takiej sytuacji o nowych traktatach jest o tyle ryzykowne, że nowe traktaty mogą napisać Niemcy, Francuzi, Włosi, Hiszpanie. To będą główne kraje, które będą dyktowały te nowe traktaty. I może się okazać, że Polska zostanie pod drzwiami. W ogóle nie będziemy mogli w tych pracach uczestniczyć w taki sposób, żeby wpływać na kształt tych traktatów, a sami, poprzez działania obecnego rządu, wywołujemy ten temat - stwierdził b. prezes PSL. Skomentował słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i węgierskiego premiera Viktora Orbana, którzy w Krynicy na początku września mówili o konieczności zmian w Europie. - Jedyną alternatywą dla kryzysów w UE są zmiany, które w swej istocie muszą być rewolucją kulturową - mówił wówczas Kaczyński, a Orban dorzucał, że potrzebna jest kontrrewolucja.
- Trudno sobie wyobrazić Unię Europejską opartą o oś Warszawa-Budapeszt, bo to trochę za mało - ocenił Pawlak. - Raczej spodziewałbym się, że szybciej dojdzie do porozumienia Niemiec, Włoch, Francji, Hiszpanii. Myślę, że po wyjściu Brytyjczyków Polska straciła trochę tempo - dodał.
Zdaniem Pawlaka w momencie, kiedy doszło do Brexitu, "powinniśmy szybko zareagować w bliskim kontakcie z Francją, z Niemcami, może właśnie z Włochami, a nie stroszyć pióra i odwracać się od Unii Europejskiej". - Przez to okazało się, że już nowy ton nadają politycy z Francji, z Niemiec, z Włoch, a Polska jest w ogóle nieobecna - zauważył.
"Słaby to kraj, który boi się obcych"
Były premier odniósł się do ataków na Polaków w Wielkiej Brytanii, które miały miejsce w ostatnich tygodniach. Jego zdaniem to "samosprawdzająca się prognoza".
- Jeśli na poziomie władzy państwowej zaczynają się takie igraszki słowne o tym, że obcy jest tutaj niepotrzebny czy groźny, czy wręcz niepożądany, to zaczynają potem różni ludzie przyoblekać te słowa w czyny - powiedział.
Przyznał, że do takich sytuacji dochodzi również w Polsce. - Słaby to kraj, który boi się obcych, a szczególnie boi się emigrantów - stwierdził Pawlak. - W ostatnich latach mamy wielu obcokrajowców, szczególnie z Białorusi, z Ukrainy, którzy u nas pracują i w wielu dziedzinach to nawet wręcz nie potrafilibyśmy się bez nich dzisiaj obyć. A z drugiej strony jest rozniecany taki urzędowy strach przed obcymi - dodał.
"Pamięć o Katyniu zanika, zostaje dramatyczny spór o Smoleńsk"
Waldemar Pawlak skomentował decyzję o przeprowadzeniu ekshumacji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. - To jest bardzo dramatyczna decyzja, szczególnie dla rodzin. Być może te ekshumacje coś nowego, jakieś nowe informacje przyniosą, a być może nie będzie nic z nowych faktów, nowych informacji. I co wtedy? Czy całe to przedsięwzięcie będzie wtedy się broniło? - zapytał.
- W tych sytuacjach, kiedy były wątpliwości, przeprowadzono ekshumacje. W niektórych przypadkach to się potwierdziło, że były nieprawidłowości, w innych nie - przypomniał Pawlak. - To jest bardzo dramatyczna sytuacja pokazująca, że dramat tej katastrofy ciągle jeszcze nie przeminął - dodał.
Zdaniem Pawlaka "cały ten dramat katastrofy smoleńskiej ma też bardzo generalny wymiar, który sprawia, że zbrodnia katyńska została przesłonięta Smoleńskiem. I co najgorsze, na grobach Katynia, Smoleńska, doszło do tego, że udało się Polaków pokłócić". - Bardzo smutne jest, że wokół tak tragicznej katastrofy snuje się bieżące polityczne przedsięwzięcia i wykorzystuje się to z takim dramatycznym rozmachem - dodał.
Pawlak uważał, iż najbardziej smutne jest to, że "pamięć o Katyniu prawie zanika, a zostaje ten wielki, dramatyczny spór o Smoleńsk".
Komentując zarzuty wobec poprzedniej władzy o błędy przy śledztwie dotyczącym Smoleńska stwierdził, że wszyscy, którzy uczestniczyli w tych działaniach, starali się zachować najwyższą staranność. - Nikt przy minimum odpowiedzialności, przyzwoitości nie pozwoliłby sobie na jakiekolwiek lekceważenie dowodu, czy jakiegoś śladu, który mógłby przyczynić się do wyjaśnienia katastrofy - zaznaczył.
B. premier zaproponował, aby do apelu poległych, skoro dodano do niego apel smoleński, dodać również apel katyński w formie przypominania za każdym razem kilku osób, które zostały zamordowane w Katyniu.
Autor: mart//rzw / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24