Nie ma znaczenia, czy prowadził sam marszałek, czy jego kierowca. Za rajd ulicami miasta Komorowski powinien być masakrowany, a nie muskany i głaskany jak teraz - taką lekcję za jazdę z nadmierną prędkością po Warszawie daje politykowi PO jego sejmowy kolega Jacek Kurski. I chyba wie co mówi, bo sam w "ostrej jeździe" ma spore doświadczenie.
Temu, czy marszałek Komorowski przestrzega przepisów ruchu drogowego, postanowili przyjrzeć się reporterzy programu "Teraz MY!".Okazało się, że z przepisową jazdą jest mocno na bakier. Służbowe BMW marszałka, który spieszył się na opłatek Platformy, momentami pędził ulicami stolicy nawet 140 km/h. Cały "rajd" zarejestrowała kamera TVN-u.
"Taki pic..."
Marszałek sprawą się jednak nie przejął i argumentów na swoją obronę szukał w Biblii, przypominając by kamieniem rzucał ten, kto sam jest bez winy. Ale takie tłumaczenia, a raczej ich brak, to dla posła PiS Jacka Kurskiego (który nie tak dawno temu sam pędził "na trzeciego" za policyjnym konwojem) rzecz skandaliczna.
- Mamy tu do czynienia z podwójnymi standardami. Mnie półtora miesiąca temu masakrowano za rzekome wyczyny na drodze. Natomiast teraz szarżował marszałek i co? Okazało się, że "ę, ą", bułkę przez bibułkę, wszyscy są zachwyceni. Jest pieszczotliwie głaskany - "jaki fajny, że się spieszył". I w ogóle, że każe się zapoznawać swoim kierowcom z tym, gdzie są radary i tam zwalniać. Jest głaskany, muskany. No taki pic - denerwował się poseł PiS.
Jaka kara powinna jego zdaniem spotkać marszałka? - Powinien być walcowany przez parę dni, tak jak ja półtora miesiąca temu. No i przede wszystkim powinien okazać skruchę. Ja wpłaciłem pięć stów na fundację ofiar wypadków komunikacyjnych. Podszedłem do sprawy z pokorą i poważnie. A pan marszałek się nadyma i obraca wszystko w żart - surowo oceniał poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Na koniec Kurski sam zaczął przekornie dopytywać - No i co? I kto panie redaktorze TVN24 zachował się lepiej i godniej? Ja, czy pan marszałek?
"Ja im przez ramię nie zaglądam"
Marszałek płacić, tłumaczyć się i żałować za winy, konsekwentnie nie zamierza. Dopytywany dzień po emisji programu, co by powiedział i jak wyjaśnił młodym harcerzom warszawski rajd limuzyną BOR-u, stwierdził rezolutnie: - Młodzi harcerze raczej limuzynami nie jeżdżą i takich problemów nie mają. A tak poważnie, to powiedziałbym im, żeby nie dawali się zbić z tropu przez rzeczy kompletnie nieważne. radziłbym im też, żeby nigdy nie mieli pretensji do taksówkarza za to, że za szybko ich wiózł. A przypomnę, że ten samochód nawet nie jest własnością Sejmu, tylko BOR-u. Ochroniarzom nie zagląda się przez ramię kiedy naciskają gaz, a kiedy hamulec - tłumaczył z uśmiechem na ustach Bronisław Komorowski.
Źródło: TVN24, "Przegląd Sportowy"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24