Prokuratura Krajowa prowadzi śledztwo w sprawie przelewów do Polski wykonywanych przez zamachowca z Luwru. Egipcjanin 3 lutego zaatakował żołnierzy pilnujących bezpieczeństwa przed Luwrem w centrum Paryża.
Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego Stanisław Żaryn powiedział w czwartek, że strona polska udzieliła pomocy w tej sprawie stronie francuskiej i zostało to wysoko ocenione przez Paryż. Śledztwo prowadzi Prokuratura Krajowa, wydział zamiejscowy w Katowicach, Departament do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji.
Przelewy do Polski
W środę "Le Figaro" podało, że przed zamachem Egipcjanin dokonał dwóch przelewów na łączną kwotę 5 tys. euro do swojego rodaka przebywającego w Polsce. 29-letni Abdallah el-Hamahmi (Hamahmy) przekazał te pieniądze za pośrednictwem Western Union 31 stycznia i 1 lutego, gdy był już w Paryżu, dokąd przyleciał 26 stycznia z Dubaju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. "Le Figaro" podało, że tożsamość odbiorcy obu przelewów została ustalona i jest on obecnie sprawdzany w ramach międzynarodowej współpracy policyjnej. "Na razie śledczy zachowują ostrożność w sprawie ewentualnych związków tych przelewów z atakiem w Luwrze" - podaje gazeta. - Ten wniosek strony francuskiej o pomoc prawną został natychmiast zrealizowany przez polskie służby i prokuraturę. Wyniki tych działań zostały już skierowane do strony francuskiej - zapewnił Żaryn. - Katowicka prokuratura ma być na bieżąco informowana o działaniach francuskich służb śledczych w ramach międzynarodowego, złożonego śledztwa - dodał.
Atak przed Luwrem
Egipcjanin przybył do Francji, posługując się wizą turystyczną. Po przylocie w sklepie militarnym w Paryżu miał kupić dwie maczety i zapłacić 1,7 tys. euro za tygodniowy pobyt w apartamencie w prestiżowej okolicy w pobliżu Pól Elizejskich. Dzień po przylocie wynajął samochód osobowy renault, ale niemal z niego nie korzystał. Według "Le Figaro", w śledztwie stawiana jest hipoteza, czy nie zamierzał się posłużyć tym pojazdem do przeprowadzenia zamachu takiego jak w lipcu ub. r. w Nicei albo w grudniu w Berlinie, gdzie terroryści taranowali tłumy ludzi. Według paryskiej policji, w piątek około godz. 10 napastnik uzbrojony w co najmniej jedną maczetę ruszył w kierunku czteroosobowego patrolu w pobliżu Luwru. Mężczyzna wykrzykiwał groźby i krzyczał "Allahu akbar". Żołnierz oddał do niego kilka strzałów. Napastnik został poważnie ranny w brzuch i nadal przebywa w szpitalu. Zaatakował, kiedy nie pozwolono mu wejść z bagażem do kompleksu handlowego pod Luwrem. W ataku lekko ranny został jeden z żołnierzy. Agencja AP przytaczała tweet napisany po arabsku przez domniemanego napastnika krótko przed atakiem. "Żadnych negocjacji, żadnych kompromisów, z pewnością żadnego cofania się, bezwzględna wojna" - miał napisać. Przesłuchiwany w szpitalu Egipcjanin powiedział, że jego celem nie był zamach na żołnierzy, twierdził, że w symbolicznym proteście przeciwko Francji miał zamiar zniszczyć farbą dzieła zgromadzone w Luwrze - pisała agencja AFP, zaznaczając, że tej wersji przeczy faktyczny przebieg ataku.
Autor: mart/sk / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Twitter / Ministère Intérieur