Czy w Komendzie Głównej Policji dochodziło do molestowania seksualnego? Reporterzy "Uwagi TVN" dotarli do pracownic Biura Spraw Wewnętrznych KGP, które z powodu molestowania i mobbingu przez przełożonego, zmuszone były odejść z pracy. - Widziałam jego oblizujące się usta. Jego język. Ocierał się o mnie męską częścią ciała - opowiada funkcjonariuszka BSW.
Policjantka z Biura Spraw Wewnętrznych od ponad roku walczy o sprawiedliwość. O molestowanie seksualne w pracy, a następnie mobbing oskarża swojego przełożonego podinspektora Marcina G.
Niemoralna propozycja
Marcin G. rozpoczął pracę kilkanaście lat temu w wydziale obserwacji w jednej z komend wojewódzkich policji. Szybko awansował, trafił do wydziału kryminalnego Komendy Głównej w Warszawie. Później pracował Biurze Spraw Wewnętrznych, na stanowisku zastępcy naczelnika wydziału pierwszego, tajnej komórki polskiej policji, która zajmuje się inwigilacją nieuczciwych policjantów.
- Przyszedł i zaproponował mi, żebyśmy się spotykali poza pracą, tak jak kobieta z mężczyzną. Że będę miała dobrze, będę miała jak "pączek w maśle" - wspomina policjantka. Kobieta opowiada, że przez półtora roku odpierała zaloty swojego przełożonego.
Do kobiety, ze służbowej komórki innego policjanta, pełniącego także kierownicze stanowisko w BSW przychodziły dziwne MMSy. Kilkadziesiąt tej samej treści, ze zdjęciem "męskiego krocza" odczytywane było przez policjantkę jednoznacznie. Najgorsze były jednak, spotkania z Marcinem G. sam na sam w biurze.
- Proponował spotkania, że chciałby mnie poczuć, być blisko mnie, poczuć moje ciepło, zapach, mój oddech - mówi ofiara.
Związki walczą
Policjantka uważa, że ówczesne szefostwo BSW zbagatelizowało sprawę. Poprosiła więc o pomoc związki zawodowe. Te nie pozwoliły sprawy zatuszować.
- Dostała od nas prawnika. Postawiłem też wniosek na zarządzie i zarząd cały uznał, że prawdopodobnie doszło do przestępstwa - mówi Sylwester Stelmasiak, przewodniczący NSZZ Policjantów KGP.
Zbiegło się to ze zmianą na stanowisku Komendanta Głównego i szefa BSW. Policjantka poinformowała o wszystkim pisemnie obecnego szefa policji.
Sprawą zajęła się prokuratura na warszawskim Mokotowie. Jednak prokurator oparł się jedynie na aktach przygotowanych przez Komendę Główną Policji. Nie przesłuchał osób podejrzanych, nie sprawdził bilingów, nie starał się uwiarygodnić zeznań kobiety z BSW. Odmówił wszczęcia postępowania. Zdesperowana policjantka przekazała sprawę do sądu.
To nie wyjątek
Dziennikarze "Uwagi TVN" dotarli do drugiej kobiety, która pracując w BSW zetknęła się z podobnym schematem dowodzenia. Najpierw molestowanie, potem mobbing. Policjantka twierdzi, że podrywał ją ten sam zastępca naczelnika I Wydziału BSW - Marcin G.
- Najpierw było to w formie sms-ów. A potem, moja odpowiedź "NIE" spowodowała wielkie problemy zawodowe, coś co nazywa się mobbingiem – mówi druga ofiara.
Pierwszy Wydział Biura Spraw Wewnętrznych Policji został rozwiązany 11 listopada. Oficjalnie z przyczyn ekonomicznych. Podinspektor Marcin G. nadal pracuje w policji, miał być awansowany na doradcę szefa BSW, ale komendant główny wstrzymał awans.
Sam Marcin G. na temat sprawy wypowiadać się nie chce. - Nie jestem zainteresowany przedstawianiem jakichkolwiek wersji (wydarzeń - red.). (...) Ja swoje powiedziałem u pana prokuratora i to wystarczy. I chciałbym, żeby tak zostało - powiedział w rozmowie z dziennikarką "Uwagi".
Rzecznik KGP Mariusz Sokołowski przyznaje, że z Marciniem G. rozmawiał. - Dla niego to jest również bardzo trudna sytuacja. Jest to człowiek, który nie ukrywa, że wcześniej jakieś relacje emocjonalne miały miejsce. Natomiast trudno powiedzieć, czy tam mamy do czynienia z kwestią być może miłości jednej osoby wobec drugiej, czy też mamy tutaj do czynienia z kwestiami związanymi z mobbingiem czy molestowaniem seksualnym - mówi rzecznik.
CZYTAJ TEŻ NA uwaga.onet.pl
Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: "Uwaga TVN"