17-letnia Iwona Cygan, zanim została zamordowana, była bita i torturowana. Z jej śmiercią związane są co najmniej dwa inne morderstwa mieszkańców Szczucina - rodzinnej miejscowości Iwony Cygan. Materiał programu "Uwaga!" TVN.
W spokojnym mieście na południu Polski 13 sierpnia 1998 roku brutalnie zamordowano 17-letnią Iwonę Cygan. Choć już następnego dnia mieszkańcy Szczucina wskazywali zabójców, policja przez 19 lat nie potrafiła ich zatrzymać. Dziś rodzina jest coraz bliżej poznania okrutnej i bolesnej prawdy.
- Dowiaduję się, jak dziecko cierpiało. Przypominają mi się słowa mojej żony. Mówiła: czuję ból i krzyk Iwony. To były powolne tortury. Znęcali się nad nią, jakby im to przyjemność sprawiało - opowiadał Mieczysław Cygan, ojciec zamordowanej.
Kolejne zbrodnie
Z zabójstwem Iwony Cygan policja wiąże dwie inne zbrodnie. Marek Kapel zginął trzy lata temu, a Tadeusz Drab - 18. Policjantom z "Archiwum X" udało się znaleźć nowych świadków. Dzięki ich zeznaniom przeprowadzono rekonstrukcję dramatycznego wieczoru. Jednak przy okazji ustalania ostatnich godzin życia Iwony, policjanci trafili na ślady innej niewyjaśnionej śmierci.
- Naszą uwagę zwróciły kwiaty, które stoją przy betonowym ogrodzeniu tego miejsca. W tym miejscu, w sierpniu 2014 roku, został odnaleziony martwy mieszkaniec. Według miejscowych organów ścigania miał ulec nieszczęśliwemu wypadkowi – opowiadał oficer operacyjny policji z krakowskiego wydziału "Archiwum X".
Błędy policji
Marek Kapel miał 30 lat, pracował w firmie budowlanej poza Szczucinem, przyjechał na urlop do rodzinnego domu. Trzy lata temu, w sobotni wieczór, wyszedł do pubu na piwo.
- Według policjantów potknął się, uderzył głową w płot, wybił przęsło i kolejne zjechały na niego. Czyli od początku nieszczęśliwy wypadek. Miał tylko otarcie na łuku brwiowym i na wardze. Nie było żadnych siniaków ani nic takiego - mówił Paweł Kapel, brat zabitego.
Ciało znalazł Piotr Bogacz.
- Śledczy przekonywał mnie, że to było samobójstwo. Przecież żeby podnieść jedno przęsło, to potrzebne są dwie osoby. To jak on podniósł i włożył sobie tam głowę? A oni to umorzyli i mówią, że to było samobójstwo – wyjaśniał Piotr Bogacz.
Poza samobójstwem inną kuriozalną wersję, którą policja podała rodzinie, było nieumyślne spowodowanie śmierci. W śledztwie nie wskazano nawet osób, które mogły spowodować tę śmierć, nie wytypowano żadnych podejrzanych.
- Oni od razu wykluczyli udział osób trzecich. Rozmawiałem potem z taką kobietą, która przy tym była, i policjanci podobno od razu powiedzieli, że albo się potknął, albo było to samobójstwo. Nie zabezpieczono żadnych śladów i odcisków palców. Kompletnie nic - mówi Paweł Kapel, brat. Matka ofiary, Zofia Kapel, dodaje: "Jak mogli żadnych śladów nie zbierać?".
- Ani z ogrodzenia, ani nic. Wszystkie jego ubrania poszły do utylizacji. Potem było, że nieumyślne spowodowanie śmierci. Według mnie, żeby było nieumyślne spowodowanie śmierci, to musi być trzecia osoba. Policjanci nigdy do mnie ani razu nie przyjechali. Do dziś dnia nikogo nie było - wyznała kobieta.
Mówiło się, że zna zabójców Cygan
Rodzina nie uwierzyła w samobójstwo Marka Kapli. Brat próbował na własną rękę ustalić, co mogło wydarzyć się tej nocy. Szybko zaczął słyszeć, że ma to związek z zabójstwem Iwony Cygan.
- Różne słuchy chodziły. Jedni mówili, że tego dnia w nocy była tam bójka. Chciałem to potwierdzić, to mi mówili, że to niemożliwe. Dwie osoby podobno go widziały na zabawie po północy. Jak przyszło co do czego, to mówili, że to inny Marek był. Poza tym według śledczych zginął po 23., a ludzie z pogotowia, jak przyjechali, to mówili, że około czwartej rano zginął - stwierdził Paweł Kapel.
Jest wiele kontrowersji wokół godziny śmierci Marka Kapla. Policja przyjęła, że zginął o 23.10 - to moment, w którym kamery monitoringu ze składu budowlanego uchwyciły go tuż obok ogrodzenia. Ciało odnaleziono dopiero około 8.00. Bez znaczenia dla policji było to, że o 1.27 obok ogrodzenia przechodziły dwie osoby. O 2.39 kolejna. Żadna z nich nie widziała ciała Kapla. Także patrol policji drogowej, który tej nocy stał w pobliżu, nie zgłosił niczego niepokojącego. Do mieszkańców okolicznych domów nikt nie dotarł.
- Jakoś dwa lata przed śmiercią Marka policja znowu zaczęła przesłuchiwać różne osoby w sprawie Iwony. I wiem, że Marek, będąc z kolegami na piwie w barze, coś na ten temat z nimi rozmawiał. I ktoś wtedy mówił, żebyśmy powiedzieli Markowi, by nie mówił za dużo na temat Iwony Cygan, bo nigdy nie wiadomo, kto w barze siedzi i kto tego słucha - powiedział Kapel.
Marek Kapel był osobą, o której mówiło się, że zna zabójców Iwony Cygan.
Śmierć naocznego świadka
18 lat temu do tego, że zna okoliczności śmierci dziewczyny, przyznał się publicznie inny mieszkaniec Szczucina - Tadeusz Drab. Zrobił to niedaleko miejsca, w którym zginął Kapel - w barze Trabant.
- Miał się na głos wypowiedzieć publicznie, że on wie, kto dokonał zabójstwa tej nastolatki ze Szczucina i weźmie nagrodę ufundowaną przez miejscowe władze lokalne – mówił oficer operacyjny policji z krakowskiego wydziału "Archiwum X".
Nagrody nigdy nie odebrał. Dziś wiadomo, że naprawdę znał morderców Iwony Cygan. Redakcja programu "Uwaga!" dotarła do ludzi, którzy potwierdzają, że w noc zabójstwa dziewczyny Tadeusz Drab był na rynku w Szczucinie i widział nastolatkę jeszcze żywą.
- On naprawdę siedział na tym rynku. Z Bachą się rozstał i gdzieś tam siedział – powiedział jeden z mieszkańców.
Tadeusz Drab zaginął nagle 15 stycznia 1999 roku.
- I za sześć miesięcy wyciągnięto jego zwłoki z Wisły. Chłopak był bez dłoni. Musiał mieć albo uwiązane drutem, albo doczepiony kamień do nich. A prokuratura uznała, że to samobójstwo - relacjonował Stanisław Dziodzio.
Dla wszystkich mieszkańców Szczucina jasne było, że śmierć Tadeusza Draba to zabójstwo i ma związek z morderstwem Iwony Cygan. Tylko policja nie brała tego pod uwagę i twierdziła, że mężczyzna popełnił samobójstwo.
- Od razu ludzie łączyli to z tym, że on wiedział, kto zabił Iwonę Cygan. Trzeba było go uciszyć - dodał Stanisław Dziodzio, który 19 lat temu odnalazł ciało Iwony Cygan. Był też sąsiadem Tadeusza Draba. Obaj mieszkali nad Wisłą.
Okrutna prawda
Policjanci wiedzą już, co widział Tadeusz Drab. Po 19 latach udało się przerwać milczenie wśród mieszkańców Szczucina. Z zeznań świadków wynika, że Drab, wracając do domu, widział, kto zamordował 17-latkę. A także to, w jak bestialski sposób to zrobił.
- Tadeusz Drab był naocznym świadkiem tej zbrodni. On widział końcowy etap zadzierzgnięcia ofiary przez sprawcę i osoby, które przy tym uczestniczyły – poinformował Piotr Krupiński z Małopolskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Krakowie.
Od pierwszych chwil po zabójstwie Iwony miejscowi policjanci utrudniali dochodzenie. Dziś sześciu z nich jest aresztowanych na skutek śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Krajową w Krakowie oraz policjantów z "Archiwum X". Zatrzymano także podejrzanych o samo zabójstwo. Iwona Cygan znała ich bardzo dobrze. Byli mieszkańcami Szczucina. To Józef K. i jego syn Paweł K. pseudonim "Klapa". Ojciec i syn usłyszeli zarzuty zabójstwa nastolatki ze szczególnym okrucieństwem.
- Znałem go. Podawałem mu rękę. Miał poszukać bandytę. Ale nie podejrzewałem go o morderstwo. Tym bardziej nie mieści mi się to w głowie. Ojciec takiej samej córki, jak Iwona. Przychodziła do nas do domu. Muszą za to odpowiedzieć. Ale żeby to była ulga… żeby to ulżyło wewnętrznie… to się nie da - wyznał ojciec zabitej Iwony Cygan.
Prokuratura Krajowa w Krakowie nie wyklucza kolejnych zatrzymań osób zamieszanych w morderstwa. Policjanci zapewniają, że już wkrótce dowiemy się, dlaczego zamordowano nastolatkę.
Autor: tmw/sk/jb / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24