|

Lekarka ma zerkać na uszy, hotelarz pytać o dowód, sędzia zdjąć togę, a nauczycielka?

Jedna z rzeźb w Białymstoku ubrana została w czerwony szalik - to część kampanii "Dzieciństwo bez przemocy"
Jedna z rzeźb w Białymstoku ubrana została w czerwony szalik - to część kampanii "Dzieciństwo bez przemocy"
Źródło: PAP/Artur Reszko

- Miała chronić, ale czasem odpycha dorosłych od dzieci, gdy te ich potrzebują - mówią nam nauczyciele o tak zwanej ustawie Kamilka. - Nie chcemy niszczyć szkolnych społeczności - zapewnia jednak wiceministra sprawiedliwości Zuzanna Rudzińska-Bluszcz i obiecuje zmianę przepisów. Wiemy, jakie rozwiązania są w planie.

Artykuł dostępny w subskrypcji
  • Choć przepisy tzw. ustawy Kamilka obowiązują od roku i miały pomóc w chronieniu dzieci przed przemocą, to wciąż słyszymy o dramatycznych historiach, jak ta o niemal zagłodzonej 3,5-latce z Zielonej Góry czy katowanej 5-latce z Gniezna.
  • Równocześnie część nauczycieli, instruktorów i rodziców skarży się, że standardy ochrony małoletnich zamiast pomagać, utrudniają im pracę z dziećmi.
  • Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało szereg zmian, które mają poprawić sytuację. Rozwiązania na dniach trafią do konsultacji społecznych. - My dopiero tworzymy system ochrony dzieci przed krzywdzeniem - podkreśla w rozmowie z tvn24.pl wiceministra Zuzanna Rudzińska-Bluszcz i zdradza, jakie ma w tej kwestii plany.
  • W najbliższych tygodniach ma być też gotowy pierwszy raport powołanego przez MS zespołu do spraw analizy zdarzeń. Eksperci przyglądali się tragedii 8-letniego Kamila z Częstochowy. Nie aby wydać wyrok i orzec karę, lecz by ustalić, jakie przepisy, procedury i realia trzeba zmienić, by już żadnego dziecka nie spotkał podobny los. 

Niektórym dodała odwagi...

- Odważyłam się - wyznaje Beata, nauczycielka wczesnoszkolna z wieloletnim doświadczeniem. - Odważyłam się zawalczyć o dziecko. Odważyłam się głośno zgłaszać każdego dnia nieprawidłowości i swój niepokój co do jego losu. Wspólnie z pedagożką odbyłyśmy spotkanie z matką, które zaliczam do najtrudniejszych w swojej pracy.

Beata przyznaje, że było dużo emocji, oskarżeń, wzajemnego żalu. Ale ostatecznie po kolejnej rozmowie z nauczycielką i pedagożką matka odeszła od przemocowego partnera, by chronić dziecko. - A ja mam w sobie poczucie siły, aby wymagać od rodziców, by dbali o swoje dzieci. Mam się do czego odwołać. To działa - przekonuje Beata.

To coś, do czego może się "odwołać", to tzw. ustawa Kamilka. Beata informowała matkę, że jest zobowiązana ustawą do reagowania, gdy podejrzewa, że dziecku dzieje się krzywda. I nie odpuszczała. A zgodnie z obowiązującymi w jej szkole wytycznymi, które powstały w oparciu o ustawę, do rozmów zaangażowała pedagoga.

W szkole pamiętali historię z Częstochowy z 2023 roku. 8-letni Kamil walczył o życie w szpitalu specjalistycznym przez 35 dni. Trafił do niego po tym, jak miał zostać "poparzony herbatką". Miał poparzone 25 proc. ciała. Za jego śmierć przed sądem odpowiadają ojczym i matka. 

- To nie jest projekt napisany nagle, po tragicznej śmierci Kamila. Pracowało nad nim przez wiele miesięcy grono osób zajmujących się prawami dzieci, a ta dramatyczna historia tylko pokazuje, że nie ma już na co czekać - mówiła wówczas Monika Horna-Cieślak z Sekcji Praw Dziecka przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie, dziś Rzeczniczka Praw Dziecka.

Formalnie mówimy tu o zmianie Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego oraz niektórych innych ustaw. Część nowych zapisów zaczęła obowiązywać już w 2023 roku, ale w całości zmiany weszły w życie 15 lutego 2024. 

"Ustawa Kamilka" ma zwiększyć bezpieczeństwo i ochronę najmłodszych
Źródło: Katarzyna Skalska/Fakty po Południu TVN24

Gdy po roku pytam o ocenę tzw. ustawy Kamilka, czuję się, jakbym otworzyła puszkę Pandory.

...innych odsunęła od dzieci

Bo o ile ustawa zawiera wiele rozwiązań prawnych, które mają poprawić bezpieczeństwo dzieci i nie budzą zastrzeżeń (m.in. obowiązkowe szkolenia dla sędziów rodzinnych, gwarancje, że dziecko będzie w sądzie reprezentowane przez prawnika czy analiza przypadków krzywdzenia dzieci ze skutkiem śmiertelnym czy ciężkim uszkodzeniem ciała), o tyle tak zwane standardy ochrony małoletnich wywołały wiele emocji i nieporozumień.

Co powinno być opisane w standardach ochrony małoletnich?
Co powinno być opisane w standardach ochrony małoletnich?
Źródło: TVN24

Czym są wspomniane standardy ochrony małoletnich (SOM)? Można je porównać do szkolnych statutów - prawo oświatowe reguluje, co muszą zawierać, na przykład zasady korzystania z telefonów komórkowych, ale każda szkoła sama decyduje, jak to będzie wyglądało u niej. Podobnie ze standardami - ustawa wyznacza kierunek, a każda instytucja, która ma je mieć, tworzy własne zasady.

Kto musi tworzyć standardy ochrony małoletnich?
Kto musi tworzyć standardy ochrony małoletnich?
Źródło: TVN24

I tu zaczynają się schody.

Magda, nauczycielka przedszkolna, mówi mi, że niektórych dyrektorów "poniosło przy tworzeniu standardów". - Nauczycielka nie może przebrać dziecka, które się posikało, bez obecności drugiego nauczyciela. W praktyce to niemożliwe, bo żeby ten drugi nauczyciel był z nami, musiałby złamać prawo i zostawić swoją grupę pod opieką woźnej. A przecież u trzy- i czterolatków takie sytuacje, gdy dzieci potrzebują pomocy z przebraniem się, zdarzają się dość często - przypomina.

Monika, polonistka z Małopolski, uważa, że straciła najprostszą drogę kontaktu z nastolatkami. Jej szkoła w wewnętrznych przepisach zabroniła wychowawcom kontaktu z uczniami przez popularne komunikatory. Mają pisać do licealistów przez e-dziennik. Ale tam nastolatki rzadko zaglądają, nie odczytują wiadomości. Kontaktu więc nie ma lub łatwo się urywa. - W poprzednich latach mieliśmy grupy klasowe na messengerze. Wykorzystywaliśmy je racjonalnie, nikt nie nadużywał kontaktu - zauważa. Dlatego jej pierwsze skojarzenie z ustawą Kamilka to "utrudnienie w budowaniu relacji".

- Standardy musi mieć każde miejsce, gdzie dziecko może się pojawić. Szkoła czy gabinet terapii - to naturalne. Ale okazuje się, że ośrodek doskonalenia zawodowego nauczycieli na wszelki wypadek też musi je zrobić, bo zdarza się, że odbywają się tam warsztaty z udziałem młodych - wskazuje Justyna, terapeutka pedagogiczna. I zwraca uwagę, że jest więcej papierologii i jeszcze większy bałagan.

Do przedszkola czy szkoły nierzadko przychodził rodzic, członek rodziny dziecka, żeby poczytać książkę, opowiedzieć o swojej pasji czy pracy. Teraz? - Wiele jest nieścisłości. Jedni mówią: "wymagać zaświadczenia o niekaralności każdorazowo", drudzy: "nie wymagać zaświadczenia, ale nauczyciel nie może zostawić gościa samego z dziećmi". Swoją drogą i tak nie może, bo jest odpowiedzialny za dzieci w czasie swojej pracy z nimi - przypomina Justyna.

I także ona wskazuje na relacje z dziećmi: - Wyobraź sobie, że twoje dziecko się uderzyło lub po prostu jest smutne i płacze. Jakiej reakcji oczekujesz? Pocieszenia, ukojenia dziecka. Im młodsze dziecko, tym bardziej potrzebuje przytulenia. Mam od pierwszych dni odpychać dzieci, bo ktoś się będzie przyglądał i dopatrzy się jakiejś próby napastowania dzieci? Słabo, nie? Do tego dochodzi kwestia bezpieczeństwa. Czy mogę przytrzymać agresywnego ucznia? W jaki sposób? Jak długo? Dla jasności: uważam, że ustawa była potrzebna, ale pozostawiono placówki same sobie, bez wytycznych, jak standardy zrobić dobrze, żeby nie odpychały dorosłych od dzieci i dawały bezpieczeństwo każdej ze stron - ocenia.

Kamil jest wykładowcą uniwersyteckim. Zdziwił się, gdy uczelnia poprosiła go o zaświadczenie o niekaralności na okoliczność pracy z dziećmi. Uświadomiono mu, że wśród studentów ma osoby z Ukrainy i Białorusi, które zaczynają naukę na studiach już w wieku 17 lat. Są więc niepełnoletni. - Wcześniej o tym nie pomyślałem - przyznaje.

Zastrzeżeń i wątpliwości jest więcej. Najwięcej dotyczy szkół, ale nie tylko:

  • rodzice skarżą się, że mają zakaz wchodzenia do szkół podstawowych, by np. pomóc dziecku w szatni;
  • niektórzy pracodawcy nie chcą przyjmować niepełnoletnich uczniów szkół branżowych na praktyki, bo musieliby przygotować wiele dodatkowych dokumentów;
  • różne podmioty mają problemy z rozstrzygnięciem, czy są zobowiązane do stosowania się do przepisów ustawy, nie wiedzą tego na przykład kierowcy autokarów, którzy wożą dzieci na wycieczki;
  • nie jest jasne (zwraca na to uwagę Rzecznik Praw Obywatelskich), czy obowiązki wynikające z ustawy dotyczą prywatnych korepetytorów, jednoosobowych gabinetów psychologicznych i stomatologicznych;
  • niektórzy pracownicy hoteli oczekują, że rodzice będą pokazywali akty urodzenia dzieci przy meldowaniu się, bo mają obowiązek potwierdzenia tożsamości dziecka i jego relacji z osobą dorosłą. Tymczasem obecnie nie ma skutecznego sposobu weryfikacji relacji dzieci i dorosłych - dziecko nie musi posiadać żadnych dokumentów, a dorosły nie musi ich okazywać. Rodzice zasłaniają się zasadami RODO czy zastrzeżonym PESEL-em;
  • zdobycie zaświadczenia z Krajowego Rejestru Karnego jest czasochłonne i kosztuje.
Wielogodzinne kolejki pod jednym ze szczecińskich sądów. Zebrani czekają na zdobycie zaświadczeń z KRK. Podobne widoki można było zobaczyć w całej Polsce
Wielogodzinne kolejki pod jednym ze szczecińskich sądów. Zebrani czekają na zdobycie zaświadczeń z KRK. Podobne widoki można było zobaczyć w całej Polsce
Źródło: PAP/Marcin Bielecki

Problem dostrzegli też parlamentarzyści. W sprawie ustawy i standardów piszą interpelacje do resortów. W ostatniej, z 24 stycznia 2025 roku, posłowie KO piszą do MEN:

Obecne przepisy znacząco utrudniają organizację zajęć, warsztatów, wycieczek oraz wydarzeń kulturalnych, ograniczając możliwość współdziałania z rodzicami oraz zaproszonymi gośćmi. Wprowadzenie bardziej elastycznych przepisów pozwoliłoby na zwiększenie efektywności działań edukacyjnych i kulturalnych, a także poprawiłoby integrację społeczną i jakość wsparcia dla dzieci, w szczególności tych z niepełnosprawnościami
fragment interpelacji poselskiej

Jak to jest z tym przytulaniem?

Wiosną 2023 roku ustawa Kamilka powstawała ponad podziałami politycznymi. Formalnie był to projekt poselski złożony przez Marcina Romanowskiego i grupę parlamentarzystów Solidarnej Polski. Wspierał go szereg organizacji pozarządowych i branżowych, również takich, które zwykle były krytyczne wobec działań Zjednoczonej Prawicy. Wtedy wspierające stanowisko opublikowała m.in. Krajowa Izba Radców Prawnych (KIRP). Jego autorkami były profesorki Uniwersytetu Wrocławskiego Joanna Helios oraz Wioletta Jedlecka. Pisały wówczas: 

Przedstawiony do zaopiniowania projekt ustawy należy do jednych z ważniejszych nowelizacji, jakim poddano polski kodeks rodzinny i opiekuńczy.
fragment opinii KIRP

Przyjęcie projektu ustawy jako poselskiego, a nie rządowego, znacznie przyspieszyło prace nad zmianami. Chodziło wszak o to, by dzieci dostały dodatkową ochronę jak najszybciej. To sprawiło jednak, że projekt nie przeszedł konsultacji społecznych. I dziś już jasne jest, że ustawę trzeba zmodyfikować. Między innymi zmienić katalog osób, które muszą posiadać zaświadczenie z KRK. Potrzebne są też jaśniejsze wytyczne w kwestii tworzenia standardów.

Dlatego w lutym 2025 roku zapytałam profesorki Helios i Jedlecką, czy podtrzymują swoje słowa o ustawie Kamilka. Zapewniły, że tak. Równocześnie zastrzegły - potwierdzając moje obserwacje: 

Żadna ustawa nie jest idealna, również ustawa Kamilka wymaga zmian, albowiem na gruncie praktyki okazało się, iż istnieją problemy związane z interpretacją poszczególnych przepisów czy też ich nadinterpretacją.
komentarz prof. Helios i prof. Jedleckiej

Nawet specjalne Q&A z ministrą nie wystarczy. I zapewnienia, że ustawa nie zabrania przytulania dzieci.

Poprawki w drodze

Projekt nowelizacji ustawy Kamilka został wpisany do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów pod koniec ubiegłego roku.

Co się z nim dzieje? - Zakończyły się już konsultacje wewnątrzresortowe, więc jesteśmy gotowi, żeby do końca miesiąca wyjść z projektem zmian na zewnątrz - odpowiada wiceministra sprawiedliwości Zuzanna Rudzińska-Bluszcz.

Dlaczego to tyle trwa? - Chcieliśmy uwzględnić w tej nowelizacji możliwie wszystkie punkty widzenia w stosowaniu ustawy. Od harcerzy, przez szkoły, po związki sportowe czy praktyki zawodowe. Przez ostatnie miesiące uważnie słuchaliśmy - twierdzi wiceministra. - Otrzymywaliśmy dużo zapytań co do stosowania tych przepisów, odbyliśmy szereg spotkań z innymi resortami, przedstawicielami związków sportowych, stowarzyszeniami hotelarzy. Było wiele wątpliwości, jak te przepisy stosować, co jednoznacznie pokazywało, że wymagają one doprecyzowania. 

Wiceministra sprawiedliwości Zuzanna Rudzińska-Bluszcz
Wiceministra sprawiedliwości Zuzanna Rudzińska-Bluszcz
Źródło: PAP/Piotr Nowak

Żeby dziecko widziało "tarczę" i "mapę"

- Usłyszeliśmy głosy, że praktyka stosowania przepisów poszła za daleko… - zaczyna rozmowę z tvn24.pl Zuzanna Rudzińska-Bluszcz.

- Te głosy, że to "koniec wycieczek", "koniec przytulania płaczących maluchów", "koniec budowania relacji między dziećmi a nauczycielami?" - wyliczam szybko.

- Tak, dokładnie te głosy - odpowiada wiceministra. - Takich zapisów nie ma w ustawie, ale skoro są miejsca, w których przepisy były tak interpretowane, to musimy te kwestie odpowiednio wyjaśnić. W Polsce mierzymy się z problem braku wspólnotowości. Bardzo bym nie chciała, żebyśmy przy okazji szalenie istotnego celu, jakim jest ochrona dzieci przed krzywdzeniem, niszczyli wspólnotę szkolną.

I dodaje: - Dlatego na przykład zaproponujemy, żeby rodzice składali oświadczenia o niekaralności na początku roku szkolnego. Nie będzie już potrzeby przynoszenia zaświadczeń z KRK, ponoszenia kosztów. Zależy nam, żeby rodzice czy dziadkowie mogli aktywnie uczestniczyć w życiu szkolnych społeczności, bez zbędnej biurokracji. Takie oświadczenie zamiast zaświadczenia pozwoli chronić dzieci przed krzywdzeniem i da społeczności szkolnej przestrzeń do budowania wzajemnego zaufania.

"Powinienem żądać takiego zaświadczenia np. od kierowców, którzy zawiozą dzieci na wycieczkę"
Źródło: TVN24

Wiceministra parokrotnie powtarza, że SOM-y, gdy tworzone są z dziećmi i dostosowane do danej instytucji, mogą być naprawdę przydatne. - Szalenie oddana dzieciom sędzia Agnieszka Matysek, która wcześniej pracowała przy tworzeniu ustawy, a teraz zajmuje się jej wdrożeniem i jest delegowana do pracy w ministerstwie, opowiadała mi ostatnio o konferencji w Ostrowcu Świętokrzyskim. Prezentowano tam opinie dzieci o standardach, na których tworzenie wcześniej miały wpływ. I jak te dzieci je widziały? Mówiły na przykład, że to "tarcza ochronna dla każdego ucznia" albo "mapa, która pomaga dziecku znaleźć drogę do bezpiecznego otoczenia". Właśnie o to chodzi - podkreśla.

A standardy obowiązują nie tylko w edukacji i czasem zaskakują dorosłych.

Zdarza się, że rodzice irytują się, gdy na przykład w hotelu proszeni są o udowadnianie, że dziecko z nimi jest na pewno członkiem ich rodziny. Ale hotelarzy obowiązują procedury identyfikacji dziecka. Podczas meldowania gości personel powinien sprawdzić tożsamość dziecka oraz jego relację z osobą dorosłą. SOM-y mają przeciwdziałać takim sytuacjom jak wykorzystywanie seksualne dzieci czy pozostawienie ich bez opieki przez nieodpowiedzialnych dorosłych i dawać jasne wytyczne, jak powinien postąpić pracownik w takich okolicznościach. Rodzice pewnie wolą sobie nawet nie wyobrażać, że problem porwania mógłby dotyczyć ich dziecka, ale twórcy standardów muszą przewidywać również najczarniejsze scenariusze. I w ten sposób też chronić dzieci.

- Jeśli spojrzymy na te narzędzia jako na coś, co ma nam pomóc, a nie tylko jakąś biurokrację, którą trzeba odhaczyć i dokument wsadzić do szafy, to zmieni się też nasze nastawienie do chronienia dzieci - uważa Rudzińska-Bluszcz.

Co ma się zmienić?

  • rodzice, którzy będą wspomagać opiekę podczas wycieczek szkolnych, zostaną wprost zwolnieni z obowiązku przynoszenia zaświadczenia o niekaralności;
  • zniesiony zostanie obowiązek podwójnego sprawdzania danej osoby. Na przykład szkoła nie będzie musiała weryfikować w rejestrach karalności trenera, który już wcześniej został sprawdzony w klubie sportowym czy firmie, która go zatrudnia;
  • zlikwidowane zostaną opłaty za zaświadczenia o niekaralności dla wolontariuszy prowadzących zajęcia z dziećmi czy studentów odbywających praktyki w szkołach;
  • zlikwidowany będzie obowiązek przedstawiania zaświadczeń o niekaralności przez osoby przychodzące do szkoły, od których z założenia wymagana jest niekaralność. Chodzi m.in. o policjantów, strażników miejskich, adwokatów, radców prawnych, sędziów;
  • zaświadczenia o niekaralności z Krajowego Rejestru Karnego nie będą też potrzebowali goście zaproszeni na zajęcia szkolne, o ile będzie w nich uczestniczyć nauczyciel. Ten, jak wiemy, musi być z dziećmi zawsze, więc w tej kwestii w codziennej praktyce szkolnej wracamy do tego, jak było przed ustawą.

Do tego zgodnie z zapowiedziami Ministerstwa Sprawiedliwości 30 czerwca 2025 roku powinna zostać wdrożona eUsługa KRK 2.0, która ułatwi uzyskiwanie zaświadczeń z Krajowego Rejestru Karnego. Niektóre typy wniosków będą rozpatrywane automatycznie, do systemu będzie się łatwiej zalogować na przykład z wykorzystaniem profilu zaufanego. Według zapowiedzi zostaną także wprowadzone kody QR do weryfikacji otrzymanych zaświadczeń, co ma dodatkowo zwiększyć transparentność i wiarygodność świadczonych usług.

Sama ustawa nie wystarczy

Ale jak to jest, że mamy już specjalną ustawę, a do kolejnych tragedii wciąż dochodzi? W ostatnich tygodniach w Zielonej Górze rodzice niemal zagłodzili 3,5-latkę. W Gnieźnie 5-letnia Oliwka była tak katowana przez ojczyma, że nie mogła chodzić. A to tylko przykłady, które nagłośniły media.

- Ustawa Kamilka jest dopiero początkiem tworzenia systemu ochrony dzieci przed krzywdzeniem - podkreśla wiceministra Rudzińska-Bluszcz. - Dużo mówimy o standardach ochrony czy konieczności posiadania zaświadczeń, ale ciszej jest o innych elementach, które ten system dopiero budują.

Oliwia dochodzi do siebie pod opieką lekarzy. Zgłosiła się rodzina, która chce zająć się 5-latką po wyjściu ze szpitala
Źródło: Jarosław Kostkowski/Fakty TVN

Jednym z nich jest powołany w kwietniu 2024 roku zespół do spraw analizy zdarzeń. - To wybitni eksperci, którzy analizują konkretne tragedie, by wypracować rozwiązania zapobiegające podobnym zdarzeniom w przyszłości - tłumaczy wiceministra.

Mowa o tzw. Serious Case Review. W tym procesie eksperci analizują, jak to się stało, że dziecko poniosło śmierć lub doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Nie wydają jednak jak sąd decyzji o winie i karze, tylko rekomendacje dla zmian systemowych.

Zespół jest niezależny od resortu sprawiedliwości. Aktualnie zajmuje się siedmioma sprawami. Jakimi? To pozostanie niejawne aż do momentu upublicznienia raportów i rekomendacji z nich. Z jednym wyjątkiem. Wiadomo, że pierwszą sprawą, którą zajęli się specjaliści, była właśnie sprawa 8-letniego Kamila z Częstochowy.

Zespół do spraw analizy zdarzeń
Zespół do spraw analizy zdarzeń
Źródło: Ministerstwo Sprawiedliwości

- Zespół zakończył analizę i w najbliższych tygodniach planuje konferencję, na której przedstawi wnioski - informuje Rudzińska-Bluszcz. - Pokładam w tym zespole olbrzymie nadzieje. On jest takim mechanizmem samonaprawy państwa, którego bardzo potrzebujemy.

Inne zmiany systemowe, które już zaszły? Rudzińska-Bluszcz jako przykład podaje rozporządzenie dotyczące tego, jak powinno wyglądać wysłuchanie dziecka w postępowaniu cywilnym. - Ktoś może powiedzieć "kolejny papier" - komentuje wiceministra. - Ale takie rozporządzenie prowadzi sędziego jak po sznurku, tak by wysłuchanie było jak najbardziej komfortowe dla dziecka. Przewiduje na przykład, żeby nie używać stroju urzędowego, by dziecko miało możliwość zapoznać się z miejscem wysłuchania. To więcej niż papier.

Choć pokoje bezpiecznych wysłuchań dzieci powstają w Polsce od ponad 20 lat, wciąż nie są standardem
Choć pokoje bezpiecznych wysłuchań dzieci powstają w Polsce od ponad 20 lat, wciąż nie są standardem
Źródło: PAP/Grzegorz Michałowski

Patrzeć na uszy, łączyć kropki

Ale końca zmieniania, poprawiania, edukowania w tym zakresie nie widać.

Sama wiceministra Rudzińska-Bluszcz już zapowiada kolejne zmiany, których potrzebę zauważyła w codziennej pracy. 

- W ministerstwie dowiedziałam się, że czasami sędziowie w tym samym sądzie nie wiedzą, że pracują nad sprawami jednej rodziny - opowiada.

- Jak to możliwe? - dopytuję zdziwiona.

- Po prostu jeden sędzia w wydziale cywilnym zajmuje się daną rodziną, a drugi robi to w odniesieniu do tych samych osób w wydziale rodzinnym. I oni o swoich sprawach nie wiedzą - przyznaje wiceministra. - Dlatego za niezbędne uważam stworzenie czegoś, co roboczo nazywam systemem monitorowania losów dziecka zagrożonego krzywdzeniem. My to zrobimy, we współpracy z innymi ministerstwami i instytucjami publicznymi.

- To, co najczęściej szwankuje, to łączenie faktów, tych kropek wokół dziecka, które zwiększyłoby szybkość reakcji i jego bezpieczeństwo - dodaje.

A co jest w ministerialnych planach na bliską, a nie dalszą przyszłość? - Widzimy, jak wiele jest przypadków krzywdzenia dzieci poniżej trzeciego roku życia. Dzieje się tak dlatego, że ich jedynym punktem styku z instytucjami publicznymi jest lekarz - mówi Rudzińska-Bluszcz. 

Oczywiście, o ile jest, bo historia 3,5-latki z Zielonej Góry pokazuje, że rodzicom może udać się uniknąć wizyty u lekarza przez długi czas. Bilanse zdrowia dzieci pozostają nieobowiązkowe. To może się jednak zmienić.

Głodzona 3-letnia Helenka to przykład dziecka, które zniknęło z systemu
Źródło: Marzanna Zielińska/Fakty TVN

Na razie lekarzy już obowiązują zapisy ustawy Kamilka. Przychodnie też muszą mieć SOM-y, a to oznacza, że powinny w nich istnieć jasne procedury, co zrobić, gdy lekarz podejrzewa, że dziecku dzieje się krzywda. Sygnałem nie zawsze są widoczne siniaki.

Ministerstwo Sprawiedliwości obiecuje wsparcie edukacyjne w postaci szkolenia pracowników medycznych z syndromów krzywdzenia dziecka i ścieżek reagowania (materiały dotyczące syndromów krzywdzenia dziecka są dostępne na stronie Zespołu ds. Ochrony Małoletnich). - W czasie wizyty studyjnej w Norwegii widziałam, że tamtejsi lekarze sprawdzają na przykład tył uszu dzieci, bo ponadrywane uszy są częstym syndromem krzywdzenia. Ale żeby móc zwrócić na to uwagę, trzeba mieć tę wiedzę - zaznacza wiceministra.

Słowo "system" może odstręczać, ale Rudzińska-Bluszcz wielokrotnie podkreśla, że ten system to właśnie suma mniejszych praktycznych rozwiązań i reguł. - To dość nietypowa sytuacja w naszym kraju, ale w przypadku ochrony dzieci przed krzywdzeniem w większości zgadzamy się co do wartości, diagnozy i kierunku zmian. Ta ustawa została wypracowana w Ministerstwie Sprawiedliwości pod poprzednim kierownictwem. Jej wdrożenie przypadło obecnemu. I to, co teraz robimy, to kontynuacja, uzupełnienie, a nie kontestacja. Dziś jednym z największych wyzwań w mojej pracy jest wdrożenie tej ustawy tak, by tworzyła naszą codzienność i przynosiła praktyczne efekty. A nie byśmy jako państwo reagowali od tragedii do tragedii i odgrywali to samo teatrum, w którym pada wiele słów i deklaracji o poprawie systemu, ale ten system nie powstaje. My go właśnie robimy - zapewnia wiceministra. 

Choć przepisy tzw. ustawy Kamilka obowiązują od roku i miały pomóc w chronieniu dzieci przed przemocą, to wciąż słyszymy o dramatycznych historiach, jak ta o niemal zagłodzonej 3,5-latce z Zielonej Góry czy katowanej 5-latce z Gniezna.

Równocześnie część nauczycieli, instruktorów i rodziców skarży się, że standardy ochrony małoletnich zamiast pomagać, utrudniają im pracę z dziećmi.

Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało szereg zmian, które mają poprawić sytuację. Rozwiązania na dniach trafią do konsultacji społecznych. - My dopiero tworzymy system ochrony dzieci przed krzywdzeniem - podkreśla w rozmowie z tvn24.pl wiceministra Zuzanna Rudzińska-Bluszcz i zdradza, jakie ma w tej kwestii plany.

W najbliższych tygodniach ma być też gotowy pierwszy raport powołanego przez MS zespołu do spraw analizy zdarzeń. Eksperci przyglądali się tragedii 8-letniego Kamila z Częstochowy. Nie aby wydać wyrok i orzec karę, lecz by ustalić, jakie przepisy, procedury i realia trzeba zmienić, by już żadnego dziecka nie spotkał podobny los. 

rodzice skarżą się, że mają zakaz wchodzenia do szkół podstawowych, by np. pomóc dziecku w szatni;

niektórzy pracodawcy nie chcą przyjmować niepełnoletnich uczniów szkół branżowych na praktyki, bo musieliby przygotować wiele dodatkowych dokumentów;

różne podmioty mają problemy z rozstrzygnięciem, czy są zobowiązane do stosowania się do przepisów ustawy, nie wiedzą tego na przykład kierowcy autokarów, którzy wożą dzieci na wycieczki;

nie jest jasne (zwraca na to uwagę Rzecznik Praw Obywatelskich), czy obowiązki wynikające z ustawy dotyczą prywatnych korepetytorów, jednoosobowych gabinetów psychologicznych i stomatologicznych;

niektórzy pracownicy hoteli oczekują, że rodzice będą pokazywali akty urodzenia dzieci przy meldowaniu się, bo mają obowiązek potwierdzenia tożsamości dziecka i jego relacji z osobą dorosłą. Tymczasem obecnie nie ma skutecznego sposobu weryfikacji relacji dzieci i dorosłych - dziecko nie musi posiadać żadnych dokumentów, a dorosły nie musi ich okazywać. Rodzice zasłaniają się zasadami RODO czy zastrzeżonym PESEL-em;

zdobycie zaświadczenia z Krajowego Rejestru Karnego jest czasochłonne i kosztuje.

rodzice, którzy będą wspomagać opiekę podczas wycieczek szkolnych, zostaną wprost zwolnieni z obowiązku przynoszenia zaświadczenia o niekaralności;

zniesiony zostanie obowiązek podwójnego sprawdzania danej osoby. Na przykład szkoła nie będzie musiała weryfikować w rejestrach karalności trenera, który już wcześniej został sprawdzony w klubie sportowym czy firmie, która go zatrudnia;

zlikwidowane zostaną opłaty za zaświadczenia o niekaralności dla wolontariuszy prowadzących zajęcia z dziećmi czy studentów odbywających praktyki w szkołach;

zlikwidowany będzie obowiązek przedstawiania zaświadczeń o niekaralności przez osoby przychodzące do szkoły, od których z założenia wymagana jest niekaralność. Chodzi m.in. o policjantów, strażników miejskich, adwokatów, radców prawnych, sędziów;

zaświadczenia o niekaralności z Krajowego Rejestru Karnego nie będą też potrzebowali goście zaproszeni na zajęcia szkolne, o ile będzie w nich uczestniczyć nauczyciel. Ten, jak wiemy, musi być z dziećmi zawsze, więc w tej kwestii w codziennej praktyce szkolnej wracamy do tego, jak było przed ustawą.

Czytaj także: