Koczujący migranci na granicy w Usnarzu Górnym na Podlasiu są po stronie białoruskiej, a nie polskiej - powiedziała rzeczniczka Straży Granicznej, podporucznik Anna Michalska. Dodała, że białoruskie służby zapewniają, iż w razie potrzeby udzielą im pomocy. Na miejscu pojawił się adwokat Mikołaj Pietrzak, który jest reprezentantem osób koczujących na pasie granicznym. Zażądał, aby rozpoczęto postępowanie dotyczące tak zwanej ochrony międzynarodowej, czyli między innymi nadania statusu uchodźcy. Wnioski w tej sprawie zostały wygłoszone przez megafon.
Przy granicy polsko-białoruskiej w Usnarzu Górnym na Podlasiu powstało obozowisko migrantów, których wypychają z Białorusi tamtejsze służby. Uchodźcy są pilnowani przez polską Straż Graniczną i białoruskie wojsko. Nie są wpuszczani do Polski.
Władze w Mińsku oskarżane są o celowe przerzucanie przez granice z Litwą, Łotwą i Polską, które jednocześnie są granicami strefy Schengen, migrantów z Iraku czy Afganistanu, w celu wywarcia presji na Unię Europejską z powodu nałożonych przez nią sankcji na białoruski reżim.
Migranci na granicy. Rzeczniczka Straży Granicznej komentuje
O sytuacji na granicy mówiła w rozmowie z reporterem TVN24 podporucznik Anna Michalska, rzeczniczka Straży Granicznej.
- Po stronie polskiej nie ma żadnych koczujących grup imigrantów. Ta grupa, którą widzimy, znajduje się po stronie białoruskiej. Kontaktowaliśmy się ze służbą graniczną Białorusi, prosiliśmy też o jakąś reakcję, gdyby tym osobom była potrzebna pomoc. Służba graniczna Białorusi obiecała taką pomoc - przekazała.
Dodała, że "w ciągu dwóch dni ta grupa się zmniejszyła, część osób została zabrana przez służby graniczne Białorusi".
Michalska mówiła też, że "od kilku tygodni presja migracyjna na tym odcinku jest zdecydowanie większa". - Tylko w tym miesiącu było dwa tysiące prób usiłowania nielegalnego przekroczenia granicy. Zatrzymaliśmy 780 osób. Wszystkie te osoby otrzymały od nas pomoc, zostały umieszczone w strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców, przebadane pod kątem koronawirusa, część osób trafiła na kwarantannę. Mogli złożyć wnioski o ochronę międzynarodową. Mają jedzenie, mają odzież, zostały otoczone opieką medyczną - powiedziała rzeczniczka.
Mecenas Pietrzak: chcemy nadania tym osobom ochrony międzynarodowej
Na miejscu pojawił się także adwokat Mikołaj Pietrzak, który jest reprezentantem osób koczujących na pasie granicznym.
- Wspólnie z kolegami i koleżankami adwokatami z Warszawy, jest też z nami radca prawny, zgłosiliśmy się jako pełnomocnicy osób, które od ponad tygodnia są przetrzymywane pod gołym niebem, w okrutnych, niehumanitarnych warunkach, i zażądaliśmy, żeby rozpoczęto postępowanie dotyczące tak zwanej ochrony międzynarodowej. To jest między innymi nadanie im statusu uchodźcy - tłumaczył mecenas w rozmowie z TVN24.
Mikołaj Pietrzak: Straż Graniczna udaje, że nie słyszy, jak te osoby składają wnioski
Jak mówił Pietrzak, "każdy, kto jest prześladowany, kto ucieka przed kryzysem humanitarnym i trafia na granicę kolejnego państwa, może zażądać, zgodnie z prawem międzynarodowym, ochrony jako uchodźca, jako azylant, czyli tak zwanej ochrony międzynarodowej".
- Państwo polskie ma taki obowiązek i od wielu dni tego obowiązku nie realizuje wobec tych osób w potwornym położeniu. Nasze zadanie polega na tym, żeby ich wesprzeć jako prawnicy, jako pełnomocnicy i pomóc przejść przez tę matnię przepisów i oporu ze strony Straży Granicznej - wyjaśniał. Odniósł się także do wygłoszenia przez megafon wniosków o objęcie ochroną międzynarodową grupy koczujących migrantów.
- Straż Graniczna udaje od wielu dni, że nie słyszy, jak te osoby składają wnioski o objęcie ich ochroną międzynarodową. Więc my to dziś zrobiliśmy przez megafon, w obecności mediów. Nie ma żadnych wątpliwości, że funkcjonariusze Straży Granicznej te wnioski słyszeli. Mają obowiązek prawny rozpoczęcia postępowania w sprawie nadania, wszystkim w tej chwili osobom, ochrony międzynarodowej - wskazywał prawnik.
Błaszczak: jesteśmy przygotowani, żeby ten atak odeprzeć
Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak powiedział w piątek, że "mamy do czynienia z zaplanowaną akcję wymierzoną w Polskę i wymierzoną w Unię Europejską". - Celem tych, którzy próbują doprowadzić do kryzysu, jest wywołanie kolejnej fali migracyjnej i uderzenia w granicę Polski, która jest granicą Unii Europejskiej. Jesteśmy przygotowani, żeby ten atak odeprzeć - zaznaczył.
"Silne wsparcie Sił Zbrojnych RP na granicy. Wojsko Polskie wspólnie ze Strażą Graniczną patroluje odcinek graniczny z Białorusią. Dziś w operacji udział bierze ponad 900 żołnierzy. W razie potrzeby jesteśmy w stanie natychmiast zwiększyć zaangażowanie" - napisał w mediach społecznościowych szef MON.
Jabłoński: to Białoruś ponosi pełną odpowiedzialność za tę sytuację
Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że "migranci są na terytorium Białorusi i to Białoruś ponosi pełną odpowiedzialność za tę sytuację". - Kilka tygodni temu takie same sytuacje były realizowane w stosunku do Litwy - dodał.
Podkreślił, że "to nie Polska jest odpowiedzialna za tę sytuację". - Odpowiedzialnością polskiego rządu jest ochrona granicy Polski i Unii Europejskiej. Nie należy wykorzystywać dramatów ludzi do prowadzenia działań, które można określić działaniami hybrydowymi i destabilizacyjnymi. To, czego dopuszczają się organizatorzy tego procederu, ma doprowadzić do destabilizacji w Unii Europejskiej - podkreślił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24