Jak we wtorek ujawnili członkowie grupy BYPOL, zrzeszającej dziennikarzy i byłych członków służb, zajmującej się obnażaniem zbrodni i nadużyć reżimu Łukaszenki, na jednym z osiedli w Mińsku działa zakład produkcyjny KB "Bezpiłotnyje Wiertalioty".
Z planów produkcyjnych firmy, do których dotarli dziennikarze, wynika, że mają tam powstawać dwa typy dronów kamikadze - Askelon o zasięgu do 310 kilometrów oraz Mirotworiec o zasięgu do 180 kilometrów. Oba mogą przenosić ładunek wybuchowy o masie do 10 kilogramów. Do końca tego roku fabryka ma osiągnąć wydajność 960 sztuk rocznie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ – Zełenski: Rosja przygotowuje coś na Białorusi
Formalnie to przedsiębiorstwo prywatne. Jak jednak ustalono w wyniku śledztwa, w biznes są zaangażowani oligarchowie oraz przedstawiciele reżimu, na przykład Wiktar Szejman, były szef administracji prezydenta Białorusi i jego pełnomocnik ds. nadzwyczajnych, jeden z nielicznych zaufanych ludzi Łukaszenki.
Z przedstawionych przez dziennikarzy dokumentów wynika, że przedsiębiorstwo dysponuje fabryką, którą w 2023 roku kupił inny powiązany z nią podmiot – ZAO "Bezpilotnyje Lietatelnyje Aparaty".
Białoruś stara się udawać, że ma niewiele wspólnego z wojną na Ukrainie
Śledczy BYPOL zwrócili uwagę na zaskakująco niską cenę zakupu zlokalizowanego w stolicy zakładu – 4 miliony białoruskich rubli (równowartość niespełna 4,6 miliona złotych) – oraz na fakt, że ta transakcja, jak i jej warunki były przedmiotem osobnego rozporządzenia wydanego we wrześniu 2023 roku przez Łukaszenkę.
Jak zauważyli autorzy materiału śledczego, w razie konfliktu zbrojnego zakład produkcji uzbrojenia staje się naturalnym celem ataków, a lokowanie takiej fabryki na osiedlu mieszkaniowym - wśród bloków, sklepów i przedszkoli - wystawia na niebezpieczeństwo życie jego mieszkańców.
Tłumacząc, dlaczego aparat Łukaszenki zadaje sobie tyle trudu, żeby ukryć uruchomienie produkcji dronów, dziennikarz Biełsatu Jakub Biernat zauważył, że Białoruś stara się udawać, że ma niewiele wspólnego z wojną na Ukrainie.
W jego ocenie w ten sposób próbuje się ukryć, że z komponentów podwójnego przeznaczenia produkowane są drony bojowe. W tym celu jak najbardziej komplikuje się drogę tych elementów na Białoruś, na przykład mnożąc liczbę różnych dziwnych pośredników.
- A gdy jedno z przedsiębiorstw zostaje objęte sankcjami, otwiera się drugie. Oczywiście prywatne, żeby jak najmniej było kojarzone z państwem białoruskim. Podobnie było z celownikami optycznymi do rosyjskich czołgów - dodał Biernat.
Białoruś próbuje łatać budżet, zarabiając na wojnie
Jak wyjaśnił ekspert, głównym donatorem komponentów do powstającego na Białorusi uzbrojenia są Chiny, które starają się stwarzać pozory, że nie wspierają wojskowo Rosji, co oczywiście robią, ale po cichu.
Jakub Biernat wskazał, że Białoruś nieustannie próbuje dopasować się do potrzeb Rosji. A ta, nasilając wojnę dronową z Ukrainą, potrzebuje coraz więcej statków bezzałogowych. Produkujący je zakład nienarażony na atak Ukraińców jest dla Rosji na wagę złota, bo ten w Tatarstanie (fabryka w specjalnej strefie ekonomicznej Ałabuga, w której powstają drony Geran-2 będące rosyjską wersją irańskich Shahedów-136) może zostać zniszczony.
Ekspert zwrócił uwagę, że objęta sankcjami Białoruś próbuje łatać budżet, zarabiając na wojnie. Państwo to dysponuje przestarzałym, ale jednak działającym parkiem przemysłowym, umożliwiającym produkcję i remont ciężarówek oraz pojazdów wojskowych. - Rosja zaś boryka się z brakiem rąk do pracy. Dlatego Białoruś już jest dla niej wymarzonym zapleczem - podkreślił.
Jakub Biernat dodał, że to polityka świadoma, prowadzona jednak po cichu, żeby za bardzo nie narazić się Zachodowi. Łukaszenka ma nadzieję, że jakoś uda mu się odnowić kontakty z Zachodem, szczególnie z administracją Donalda Trumpa.
Autorka/Autor: asty/ads
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock