Dla Donalda Trumpa jedyną szansą jest pogłębianie podziału, bo to on ponosi odpowiedzialność polityczną za to, co się wczoraj działo. To jest wielka nauczka dla wszystkich polityków, jaką wielką ponoszą odpowiedzialność za słowa - powiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 Paweł Kowal, były wiceszef MSZ, poseł Koalicji Obywatelskiej. - Tak, to jest wina polityków. Politycy, kiedy zachowują się w taki sposób jak Donald Trump, mogą stracić kontrolę z wielką stratą dla wszystkich - ocenił. Nie zgodził się ze stwierdzeniem prezydenta Andrzeja Dudy, że "wydarzenia w Waszyngtonie to wewnętrzna sprawa Stanów Zjednoczonych".
- Zwolennicy Donalda Trumpa wdarli się w środę do siedziby Kongresu USA, który miał ostatecznie potwierdzić ważność wyborów prezydenckich. Protestujący starli się z policją, doszło do użycia gazu. Posiedzenie Kongresu zostało przerwane.
- W odpowiedzi na te wydarzenia prezydent elekt Joe Biden zaapelował do Trumpa, by "wypełnił swoją przysięgę, bronił konstytucji i zażądał zakończenia tego oblężenia". Krótko po tych słowach Trump opublikował na Twitterze nagranie wideo, w którym wezwał swoich zwolenników do pokojowego rozejścia się do domów. Podtrzymał swoje zdanie, że wybory zostały sfałszowane.
- W wyniku starć zginęły cztery osoby, a ponad 50 zostało aresztowanych. Pierwszą ofiarą była kobieta, która została postrzelona w gmachu Kongresu. Następnie waszyngtońska policja poinformowała o trzech kolejnych przypadkach śmiertelnych, chociaż nie podała, co było bezpośrednią przyczyną śmierci.
- W Waszyngtonie wprowadzono stan wyjątkowy, który będzie obowiązywał do 21 stycznia, czyli pierwszego dnia po zaprzysiężeniu na prezydenta Joe Bidena. Do stolicy USA wkroczył też oddział Gwardii Narodowej. Według CNN i dziennika "New York Times", rozkaz zatwierdził wiceprezydent Mike Pence, a nie Donald Trump.
- Kongres oficjalnie zatwierdził wybór Joe Bidena.
W trakcie środowego posiedzenia, mającego zatwierdzić głosowanie Kolegium Elektorów i wygraną w wyborach prezydenckich demokraty Joe Bidena do Kongresu wtargnęli zwolennicy prezydenta Donalda Trumpa. Deputowani wstrzymali obrady i zostali ewakuowani. W trakcie środowych zamieszek na terenie Kapitolu życie straciły cztery osoby, w tym jedna kobieta została zastrzelona przez policję. Demonstranci późnym popołudniem i wieczorem opuścili Kapitol i jego otoczenie, ale zapowiedzieli, że wrócą tam w czwartek.
Po wtargnięciu zwolenników Donalda Trumpa do budynku Kongresu część pracowników Białego Domu złożyła rezygnację. Stacja CNN podaje też, że niektórzy członkowie rządu prowadzą rozmowy na temat odsunięcia Trumpa od władzy jeszcze przed 20 stycznia, gdy stery w państwie oficjalnie mł przejąć zwycięzca listopadowych wyborów Joe Biden.
Trump "cały czas podburzał tłum aż przekroczył pewną granicę"
Do wydarzeń w Stanach Zjednoczonych odniósł się w "Jeden na jeden" w TVN24 Paweł Kowal, były wiceminister spraw zagranicznych, poseł Koalicji Obywatelskiej. - Dla Donalda Trumpa jedyną szansą jest pogłębianie podziału, bo to on ponosi odpowiedzialność polityczną za to, co się wczoraj działo. Nie ma żadnych wątpliwości, jeśli ktoś obserwuje życie polityczne. To jest wielka nauczka dla wszystkich polityków, jaką wielką ponoszą odpowiedzialność za słowa - powiedział Kowal.
- Donald Trump wbrew swoim najbliższym współpracownikom, wbrew ekspertom, wbrew czołowym postaciom jego partii cały czas zaprzecza wynikowi wyborów, cały czas podburzał tłum, aż przekroczył pewną granicę - ocenił.
Jak zaznaczył, "dzisiaj jest czas, żeby to nazwać po imieniu". - Tak, to jest wina polityków. Politycy, kiedy zachowują się w taki sposób jak Donald Trump mogą stracić kontrolę nad rzeczywistością i mogą stracić kontrolę z wielką stratą dla wszystkich, bo to, co się dzieje w Ameryce w oczywisty sposób dotyczy nas wszystkich, dotyczy także bezpieczeństwa całego zachodniego świata - mówił Kowal.
"Jak to jest wewnętrzna sprawa Stanów Zjednoczonych? To jest podstawowa lekcja na temat bezpieczeństwa dzisiaj na świecie"
W czwartek po północy na Twitterze prezydent Andrzej Duda napisał, że "wydarzenia w Waszyngtonie to wewnętrzna sprawa Stanów Zjednoczonych, które są państwem demokratycznym i praworządnym".
- To jest podstawowa lekcja na temat bezpieczeństwa dzisiaj na świecie. Jak to jest wewnętrzna sprawa Stanów Zjednoczonych? Popatrzmy na to w kontekście Paktu Północnoatlantyckiego, w kontekście całej osi współpracy Zachodu, czyli Unia Europejska - Stany Zjednoczone. To jest sprawa, która dotyczy bezpieczeństwa nas wszystkich - tak słowa prezydenta skomentował Paweł Kowal.
- Jeżeli sobie właściwie tego nie poustawiamy w głowie i nie zobaczymy, jakie są potencjalne polityczne konsekwencje tego, co wyprawia Donald Trump, i kwestionowania wyników wyborów w Stanach Zjednoczonych, to na koniec nam wyjdzie - mówię o wypowiedzi prezydenta Dudy - że ludzie pomyślą, że poważne państwa na świecie to są Chiny i Rosja - dodał.
CZYTAJ WIĘCEJ: Demokraci chcą impeachmentu Trumpa. "Nie możemy pozwolić, żeby pozostawał przy władzy"
"Pomyślałem, że musimy dojrzeć"
Zdaniem Pawła Kowala, "to jest też lekcja naszej odpowiedzialności". - Bo my przywykliśmy przez ostatnie 30 lat być trochę jak dorastające dzieci w tym świecie zachodnim, to znaczy wiedzieliśmy, że my nie musimy tak naprawdę do końca się starać, nie musimy być do końca poważni, bo na końcu jest Ameryka i Ameryka nam pomoże. A trzeba też o swoim bezpieczeństwie myśleć w kategoriach europejskich - mówił.
Pytany, co pomyślał, kiedy zobaczył w środę wieczorem obrazy z USA, odparł: - Pomyślałem, że musimy dojrzeć, że musimy wiedzieć, że może być tak, że w jakichś sprawach kluczowych dla bezpieczeństwa będziemy musieli sobie sami poradzić albo poradzić sobie jako Europa. Po drugie, pomyślałem, że musimy trzymać kciuki za Stany i że Stanom się uda z tego wyjść, bo mówimy o państwie, które ma na szczęście dobrze działający mechanizm demokratyczny.
- Ale przecież taki sam populizm, takie samo wzywanie do nieodpowiedzialnych działań, takie samo opowiadanie bajek, takie samo tłumaczenie ludziom rzeczy, które są niezgodne z faktami, ma miejsce w wielu państwach na świecie, a nie wszystkie państwa na świecie mają taką mocną administrację, takie mocne służby, tak zdyscyplinowane wojsko, że sobie poradzą z jednym czy drugim politykiem - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24