Unia Europejska chce, aby pracownicy wiedzieli, ile zarabiają ich koleżanki i koledzy – wiedza ta ma być standardem. Unijne instytucje nie chcą, aby kobiety i mężczyźni na tym samym szczeblu byli inaczej wynagradzani. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Polacy mają dość płacowego tabu, ale wszystkich kart, jeśli chodzi nasze pensje, nie chcemy odsłaniać. - Jeśli chodzi o pełną jawność, to nie jesteśmy tego zwolennikami – twierdzi Mateusz Żydek z agencji zatrudnienia Randstad Polska.
Z badania Monitora Rynku Pracy agencji zatrudnienia Randstad wynika, że za pełną jawnością wynagrodzeń, w tym własnego, jest niespełna 40 procent pytanych. Na "nie" jest 31 procent. Znacznie więcej zwolenników mają przedziały i widełki. Za taką formą transparentności jest ponad połowa. Przeciwko tylko 26 procent.
- My kulturowo absolutnie nie jesteśmy gotowi na rozmowę o zarobkach. Pieniądze dla Polaków to jest temat tabu – wskazuje Anna Sudolska z Idei HR Group.
Unia Europejska chce walczyć z nierównością płac
Już niedługo to będzie musiało się zmienić. W czerwcu ubiegłego roku Parlament Europejski przyjął dyrektywę o przejrzystości wynagrodzeń. To oznacza, że kraje Unii, na dostosowanie swojego prawa, mają dwa lata. Zbiór przepisów ma pomóc przede wszystkim w zmniejszeniu luki płacowej miedzy kobietami i mężczyznami.
- Sto lat temu kobiety zarabiały połowę tego, co mężczyźni. Teraz jest 87 procent – podkreśla dr hab. Baha Kalinowska-Sufinowicz z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Średnio różnica między zarobkami kobiet i mężczyzn w Unii Europejskiej wynosi 13 procent. Najwyższa jest w Estonii, Austrii, Niemczech i na Węgrzech i Słowacji. Najniższa w Rumunii, Słowenii, Belgii i Polsce. U nas to średnio 4,5 procent.
- Firmy muszą i już to robią. Przyglądają się siatkom płac. Trzeba będzie je zrównać i nie będzie od tego ucieczki – mówi Anna Sudolska z Idea HR Group.
Pracownicy będą mogli poznać przedziały wynagrodzeń w firmie
Jeśli luka płacowa będzie wyższa niż 5 procent, dane przedsiębiorstwo będzie musiało się wytłumaczyć, dlaczego tak jest. Dodatkowo, dzięki unijnej dyrektywie, każdy pracownik będzie mógł zapytać swojego szefa o przedziały wynagrodzeń.
- Dostaniemy możliwość, aby pisemnie złożyć wniosek do pracodawcy i dowiedzieć się, ile średnio się zarabia z podziałem na płeć na danym stanowisku – stwierdza Michał Matuszak z Kancelarii Adwokackiej Prawa Pracy.
Nad polską wersją unijnej dyrektywy pracuje Ministerstwo ds. równości, ale prace jeszcze nie ruszyły. Jednak część firm, nie czeka na zmianę przepisów, Dzięki temu, to co za dwa lata będzie obowiązkiem, już dziś jest dobrą praktyką. - Już na etapie rozmowy o pracę niektóre firmy podają, jakie są widełki na danym stanowisku – mówi ekspertka ds. rynku pracy Aneta Czernek.
To, czego Polacy muszą się nauczyć, niektóre kraje w Unii Europejskiej mają dawno za sobą. W Szwecji jawność zarobków jest całkowita, wszytko jest jasne. - Jest portal, gdzie można się zalogować za niewielką opłatą i sprawdzić, ile sąsiad zarabia. Każdy o tym wie i tak to tu wygląda – wskazuje Tomasz Ostapkowicz, który mieszka w Szwecji.
Kwestia zarobków to delikatna sprawa - jak wynika z badania agencji Randstad na stwierdzenie "w mojej firmie pracownicy są wynagradzani sprawiedliwie" - aż 29 procent opowiedziało, że nie.
- Musimy nabrać kultury w rozmowie o pieniądzach. Przecież w relacji pracodawca-pracownik nikt tu nie jest petentem. Musimy otwarcie nauczyć się rozmawiać o naszych pensjach – mówi Aneta Czernek.
Źródło: TVN24