- Pani Wisława umarła najlepiej jak mogła - w swoim domu, w swoim pokoju, w swoim łóżku. Umarła we śnie, odeszła spokojnie - powiedział na antenie TVN24 Michał Rusinek, sekretarz zmarłej noblistki Wisławy Szymborskiej. Pisarka zmarła dziś wieczorem po długiej chorobie. Miała 89 lat.
Jak stwierdził Rusinek, ostatnią rozmowę z pisarką odbył w sobotę w jej domu w Krakowie. - Poprosiła pielęgniarkę, która się nią opiekowała, żeby ją posadziła w fotelu. Przyjmowanie gości w łóżku uważała za uwłaczające. Była już wtedy bardzo osłabiona - powiedział. I dodał: - Ona była damą, nie mówiła o żadnych dolegliwościach. Bardzo trudno mi o niej mówić w czasie przeszłym. Mogę tylko powiedzieć, że dopóki jeszcze mogła, pracowała nad nowymi wierszami.
Jak podkreślił jej sekretarz, pisarka zostawiła po sobie sporo wierszy, które jeszcze się nie ukazały, jednak "tych pozatomikowych wierszy jest na tyle dużo, że na pewno ukażą się w tym roku".
Przyjmowanie gości w łóżku uważała za uwłaczające. Była damą, nie mówiła o żadnych dolegliwościach Michał Rusinek, sekretarz zmarłej poetki
"Ciśnienie świata nie maleje"
Rusinek wspominał, że miał być przy pisarce jedynie przez kilka miesięcy od momentu nominacji do Literackiej Nagrody Nobla do czasu wręczenia nagrody, a towarzyszył jej przez 15 lat. - Potem miała dać sobie radę, ale jak się okazało, noblistką się jest do końca życia, to nie funkcja na rok. Ciśnienie świata nie maleje - powiedział jej sekretarz. Na pytanie, jak będzie wspominał zmarłą pisarkę odpowiedział jej słowami: "to jest bardzo dobre pytanie, ale muszę się nad tym zastanowić". Jak przyznał, być może za jakiś czas o tym napisze.
Sekretarz powiedział ponadto, że Wisława Szymborska do końca prowadziła normalne życie na tyle, na ile pozwalało jej na to zdrowie. - Rozmawialiśmy o tych nowych wierszach, miała je przy sobie do końca. Miała zamiar nawet poukładać je w odpowiedniej kolejności w tomiku, ale nie zdążyła tego zrobić - wytłumaczył.
"To była rewolucja"
Jak stwierdził, zdobycie przez pisarkę Literackiej Nagrody Nobla w 1996 roku "było rewolucją w jej życiu". - Ja nie znałem tego życia wcześniej, ale domyślam się, że to było życie prywatne. Przez lata po nagrodzie z moją pomocą walczyła o tę prywatność, więc to było ogromne zamieszanie, ale też ogromna radość, zaszczyt, nowe przyjaźnie, a także zmiany na lepsze.
Rusiniak przyznał również, że sceną z udziałem pisarki, którą zapamiętał najbardziej, był moment wręczenia nagrody Nobla. - Tam zgodnie z procedurą należało się w odpowiedniej kolejności ukłonić Królowi, Akademii Szwedzkiej oraz ludziom. Ona pomyliła się wówczas w sposób znaczący, gdyż ukłoniła się przede wszystkim ludziom, a nie instytucjom - wspominał sekretarz zmarłej pisarki.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/M. Lasyk/REPORTER