Przed sobotnim szczytem unijnych przywódców na dobre rozgorzała dyskusja o szansach Donalda Tuska na objęcie stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej. Opozycja nie jest jednomyślna w swojej opinii na temat tego, czy polski premier powinien przyjąć taką propozycję. Jedni - jak Jarosław Kaczyński - chętnie wysłaliby Tuska do Brukseli. Są również tacy, którzy przekonują, że takie rozwiązanie byłoby ucieczką przed odpowiedzialnością. "Polska i Świat".
O tym, że Donald Tusk może zastąpić Hermana Van Rompuya na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej, mówi się już od kilku miesięcy. Dyskusja rozgorzała na nowo przed sobotnim szczytem UE, na którym mają zapaść decyzje w sprawie obsady kluczowych unijnych stanowisk. Podsyciły ją doniesienia poważnych europejskich mediów, które wskazują, że Tusk rzeczywiście ma szansę na objęcie fotela szefa Rady. Tusk zapewniał, że do Brukseli się nie wybiera, ale nie wszyscy premierowi wierzą, a on sam wydaje się w swoich deklaracjach coraz mniej stanowczy. Rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska przyznała w czwartek, że polski premier jest coraz mocniej namawiany przez unijnych przywódców do objęcia funkcji.
"Żeby go tylko tutaj nie było"
Opozycja nie jest jednomyślna w swojej opinii na temat tego, czy Donald Tusk powinien wyjechać do Brukseli. Jarosław Kaczyński chętnie widziałby swojego głównego politycznego rywala w Brukseli, "żeby go tylko tutaj nie było". Inni uważają jednak, że wyjazd do Brukseli byłby ucieczką przed odpowiedzialnością, zwłaszcza po ostatnim, pełnym obietnic wystąpieniu w Sejmie.
- Nabroił, wydrenował budżet, naobiecywał i nagle chce to wszystko zostawić - uważa Robert Biedroń z Twojego Ruchu.
Szanse Tuska a unijna układanka
W Polsce trwa ożywiona dyskusja i pojawiają się kolejne hipotezy na temat tego, kto mógłby Tuska zastąpić. Jakie jednak realne szanse ma polski premier na objęcie prestiżowego stanowiska?
Zgodnie z informacjami dziennikarzy agencji Reutera obecny przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy rozmawiał już na temat swojego następcy z większością przywódców państw unijnych. Przed nim jeszcze dwa ważne telefony: do Berlina i Paryża.
Reuters przypomina o skomplikowanej unijnej układance, która zadecyduje, komu ostatecznie przypadnie stanowisko. Jeśli szefową dyplomacji zostanie Włoszka Federica Mogherini, Polsce musi przypaść fotel szefa Rady - przekonuje Reuters.
"Zastrzeżenia do kandydatury Mogherini miną, jeśli Tuskowi przypadnie wysoka funkcja" - pisze agencja, przypominając, że to właśnie Polska była zwolenniczką twardszych sankcji wobec Rosji. - Wzmocnienie flanki środkowowschodniej w Unii Europejskiej jest ofertą, której nie należy odrzucać - przekonuje były eurodeputowany PO Bogusław Sonik.
Prestiżowa funkcja bez realnego znaczenia?
Sceptycy przekonują, że funkcja przewodniczącego Rady ma znaczenie przede wszystkim reprezentacyjne i pozbawiona jest możliwości wywierania konkretnego wpływu na unijną politykę.
- W ostatnich latach spadło znaczenie zarówno Komisji Europejskiej, jak i Rady, wszystkich wspólnych instytucji europejskich. Wzrosło znaczenie państw narodowych - wyjaśnia były europoseł Paweł Kowal.
Autor: kg/kka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24