Europejski Trybunał Praw Człowieka zajmie się skargą posła Michała Szczerby w sprawie wykluczenia go z obrad w trakcie tak zwanego kryzysu sejmowego z 2017 roku. - Jeżeli dojdzie do rozprawy, to skutkiem może być zasądzenie wobec Polski obowiązku zmiany regulaminu Sejmu - prognozowała w "Faktach po Faktach" publicystka Ewa Siedlecka. Adwokat Sylwia Gregorczyk-Abram tłumaczyła w programie, że Trybunał oceni tu "standard debaty politycznej, publicznej" w Sejmie.
Trybunał w Strasburgu rozpoczął badanie skargi posła Platformy Obywatelskiej Michała Szczerby, który w grudniu 2017 roku został wykluczony z obrad Sejmu przez ówczesnego marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Po tej decyzji opozycja rozpoczęła blokadę sali plenarnej, w wyniku czego marszałek przeniósł obrady do Sali Kolumnowej, gdzie posłowie PiS uchwalili późnym wieczorem - zdaniem opozycji nielegalnie - między innymi ustawę budżetową na 2017 rok.
Skarga do Trybunału została złożona przez posła Szczerbę w 2017 roku, jednak zajęto się nią dopiero teraz. Sprawę w studiu "Faktów po Faktach" w TVN24 komentowały Sylwia Gregorczyk-Abram (adwokat, Inicjatywa "Wolne Sądy") oraz Ewa Siedlecka (publicystka "Polityki").
"Regulamin Sejmu jest tak ułożony, że olbrzymią władzę ma marszałek Sejmu"
- Jeżeli dojdzie do rozprawy, bo podejrzewam, że rząd będzie tutaj próbował zawrzeć ugodę, to skutkiem może być zasądzenie wobec Polski obowiązku zmiany regulaminu Sejmu - mówiła Siedlecka, stwierdzając przy tym, że nie sądzi, aby poseł zgodził się w tej sprawie na ugodę.
Jak zauważyła, w Polsce "regulamin Sejmu jest tak ułożony, że olbrzymią, dyskrecjonalną władzę ma marszałek Sejmu". - To było wymyślone w czasach, gdy w Sejmie było kilkadziesiąt ugrupowań i rzeczywiście, gdyby nie żelazna ręka marszałka Sejmu, to nic nie udałoby się uchwalić - tłumaczyła.
- Natomiast w dzisiejszych czasach PiS wykorzystuje to przeciwko demokracji parlamentarnej, wykluczając z debaty posłów opozycji, odbierając głos, wyciszając mikrofon - dodała.
"Trybunał oceni przede wszystkim standard debaty politycznej, publicznej"
Gregorczyk-Abram przyznała, że nie spodziewa się w tej sprawie ugody. - W tym momencie jesteśmy na etapie komunikacji, czyli Trybunał potencjalnie dopatrzył się naruszenia artykułu dziesiątego konwencji (o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności - red.), czyli swobody wypowiedzi - opisała. Dodała, że rząd ma teraz czas do 10 stycznia, aby ustosunkować się do pytań zadanych przez Trybunał.
1. Każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe. Niniejszy przepis nie wyklucza prawa Państw do poddania procedurze zezwoleń przedsiębiorstw radiowych, telewizyjnych lub kinematograficznych. 2. Korzystanie z tych wolności pociągających za sobą obowiązki i odpowiedzialność może podlegać takim wymogom formalnym, warunkom, ograniczeniom i sankcjom, jakie są przewidziane przez ustawę i niezbędne w społeczeństwie demokratycznym w interesie bezpieczeństwa państwowego, integralności terytorialnej lub bezpieczeństwa publicznego ze względu na konieczność zapobieżenia zakłóceniu porządku lub przestępstwu, z uwagi na ochronę zdrowia i moralności, ochronę dobrego imienia i praw innych osób oraz ze względu na zapobieżenie ujawnieniu informacji poufnych lub na zagwarantowanie powagi i bezstronności władzy sądowej.
Adwokat wspomniała, że przez ostatnie kilkadziesiąt lat, przy prowadzonych postępowaniach przeciwko polskiemu rządowi przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, zauważyła, że "nie ma nie tylko chęci zawarcia umowy, ale wykonania zapadłych wyroków".
- Co może się wydarzyć? Trybunał oceni przede wszystkim standard debaty politycznej, publicznej i właśnie tej arbitralności w wykonaniu marszałka, tego jak ten regulamin (Sejmu) jest skonstruowany, a przypominam, że poseł, jako reprezentant narodu, cieszyć się powinien wyższym standardem, wyższą możliwością zabierania głosu w debacie publicznej - wyjaśniła.
Dodała, że jej zdaniem pytania Trybunału dotyczą "braku możliwości zabrania głosu w debacie publicznej przez posła Michała Szczerbę". - Ale Trybunał Praw Człowieka, jak każdy sąd, zawsze bada szerszy kontekst tej sytuacji, tego co się wydarzyło. Będzie na pewno brał pod uwagę, że był w tym czasie protest osób z niepełnosprawnościami, chciano zabronić mediom dostępu do relacjonowania między innymi tego protestu - zwróciła uwagę. Dodała, że mogą być także badane ustawy, które były wtedy uchwalane.
Siedlecka, odnosząc się do słów Gregorczyk-Abram, podsumowała, że "cały kontekst pokazuje układ zamknięty, który został stworzony przez władzę".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Obara/PAP