W połowie czerwca unijny komisarz do spraw sprawiedliwości Didier Reynders zwrócił się z prośbą o wycofanie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie wyższości prawa polskiego nad europejskim. Prośba nie została spełniona i teraz Trybunał pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej ma wydać w tej sprawie orzeczenie. Sprawę komentował w TVN24 konstytucjonalista dr Ryszard Piotrowski, a politycy opozycji dodają, że "nie ma żadnej sprzeczności między polską konstytucją a traktatami".
Trybunał Konstytucyjny po godzinie 11.30 zajął się wnioskiem premiera Mateusza Morawieckiego z końca marca dotyczącym zgodności z konstytucją niektórych z przepisów Traktatu o Unii Europejskiej.
Przed rozprawą konferencję pod TK zorganizowali politycy Lewicy - Magdalena Biejat i Andrzej Szejna. - Prawda jest taka, że nie są tutaj po to, żeby bronić konstytucji. Nie są tutaj po to, żeby bronić prawa Polek i Polaków do samostanowienia. Są tutaj dlatego, że Prawo i Sprawiedliwość weszło w spór z Unią Europejską nad tym, w jaki sposób powoływani są sędziowie w sądach powszechnych. Są tutaj po to, aby bronić swoich - powiedziała o rządzących Biejat.
Zdaniem posłanki, "Prawo i Sprawiedliwość może doprowadzić nas na ścieżkę wyjścia z Unii Europejskiej". - Tego nie chcemy, nie chcą tego Polki i Polacy - oceniła.
Andrzej Szejna ocenił, że wniosek premiera do TK "ma mniej więcej taki sam sens, jakby złożono wniosek o stwierdzenie wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętem Wielkiejnocy". - Nie ma żadnej sprzeczności między polską konstytucją a traktatami - mówił. Powtórzył za Biejat, że "PiS wyprowadza nas tylnymi drzwiami z Unii Europejskiej".
Co we wniosku premiera?
Kwestie zawarte w liczącym blisko 130 stron wniosku premiera sprowadzają się między innymi do pytania o zgodność z polską konstytucją zasady pierwszeństwa prawa Unii Europejskiej oraz zasady lojalnej współpracy unii i państw członkowskich. Premier sformułował ten wniosek po wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z początku marca w sprawie możliwości kontroli przez sądy prawidłowości procesu powołania sędziego.
Szef rządu zakwestionował przepisy, które w zaskarżonym rozumieniu uprawniają lub zobowiązują organ do odstąpienia od stosowania polskiej konstytucji lub nakazują stosować przepisy prawa w sposób z nią niezgodny. Jak podkreślono we wniosku premiera, takie rozumienie przepisu "budzi daleko idące i uzasadnione wątpliwości konstytucyjne, nie znajdując żadnego potwierdzenia w tekście traktatów będących przedmiotem kontroli TK".
Trybunał orzeka w niepełnym składzie
Premier zaskarżył też normę Traktatu w rozumieniu, w którym uprawnia lub zobowiązuje organ do stosowania przepisu, który na mocy orzeczenia TK utracił moc obowiązującą. Istotne zastrzeżenia konstytucyjne premiera budzi też zaskarżony przez niego przepis prawa unijnego w rozumieniu, które uprawnia sąd do kontroli niezawisłości sędziów powołanych przez prezydenta oraz uchwał Krajowej Rady Sądownictwa ws. powołania sędziów.
Skład orzekający TK w tej sprawie to pięcioro sędziów z prezes Trybunału Julią Przyłębską jako przewodniczącą, sprawozdawcą Bartłomiejem Sochańskim oraz Leonem Kieresem, Jakubem Steliną i Michałem Warcińskim. Niedawno Rzecznik Praw Obywatelskich wnioskował do TK, aby sprawa została przekazana do rozpoznania pełnemu składowi Trybunału.
W pierwszej połowie czerwca unijny komisarz do spraw sprawiedliwości Didier Reynders wysłał list do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i ministra do spraw Unii Europejskiej Konrada Szymańskiego z prośbą o wycofanie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie wyższości prawa polskiego nad europejskim. Wskazał na obawy, "jakie budzi ten wniosek w odniesieniu do zasady lojalnej współpracy i praworządności". Chodzi o wniosek skierowany przez premiera Mateusza Morawieckiego do TK pod koniec marca. Polscy ministrowie zostali poproszeni o odpowiedź w ciągu miesiąca.
Rzecznik Komisji Europejskiej Christian Wigand przekazał w ubiegły wtorek, że strona polska odpowiedziała na pismo.
"Chodzi o to, żeby Trybunał stwierdził: Europa was nie obroni"
Sprawę komentował w TVN24 we wtorek konstytucjonalista dr Ryszard Piotrowski. - Trybunał Konstytucyjny ma sens wtedy i jest Trybunałem Konstytucyjnym wtedy, kiedy nie stanowi prostego przedłużenia większości parlamentarnej. Niestety, w tym przypadku mamy do czynienia z taką sytuacją. Co więcej, w składzie Trybunału mamy sędziów, których status jest kwestionowany nie tylko przez prawników polskich, ale także przez prawników europejskich ze względu na okoliczności, w jakich zostali do tego Trybunału włączeni, a mianowicie ze względu na to, że nie powołano do Trybunału tych sędziów, których prawidłowo wybrano, tylko tych, których wybrano na miejsca już zajęte - powiedział.
Piotrowski dodał, że mamy do czynienia "z podwójnością w naszym państwie". - Mamy dwie konstytucje. Jedna to jest konstytucja obowiązująca, druga to jest konstytucja polityczna, to znaczy istniejąca z woli większości parlamentarnej i mamy do czynienia ze specyficznym oswajaniem bezprawia - dodał. Wyjaśnił, że znaczy to, że "jest Trybunał, nazywa się Trybunałem, ale w gruncie rzeczy nie jest to instytucja, o której mówi konstytucja obowiązująca, jest to instytucja ustanowiona przez twórców konstytucji politycznej".
Zdaniem Piotrowskiego we wniosku premiera do TK chodzi o to, żeby "Trybunał stwierdził: Europa was nie obroni, nie obroni niezawisłości sędziów, niezależności sądów, nigdzie się nie ukryjecie i niech Europa zostawi nas w spokoju i przestanie się zajmować naszymi rządami".
- To dzisiejsze orzeczenie może być oznaką tego, że nie ma dla nas miejsca w Unii Europejskiej rozumianej jako Unia, w której państwa członkowskie przestrzegają własnej konstytucji i przestrzegają zarazem wartości europejskich. Nie ma dla nas miejsca w Europie praw człowieka, w Europie, w której są niezawiśli sędziowie i niezależne sądy. Natomiast jest dla nas miejsce w kraju, w którym władza sądownicza podlega władzy wykonawczej ze wszystkimi tego konsekwencjami - powiedział.
Źródło: PAP, TVN24