Tragedia w Nowym Dworze Mazowieckim. W tamtejszym szpitalu umarła pacjentka w dziewiątym miesiącu ciąży. Mąż przywiózł ja do szpitala, bo poczuła się źle i wymiotowała. Lekarz dał jej zastrzyk. Kobieta po trzech godzinach umarła. Nienarodzone dziecko również.
Agnieszka miała być drugim dzieckiem państwa Śliwińskich. W dziewiątym miesiącu ciąży pani Anecie nasiliły się wymioty. Trafiła do szpitala pod opiekę ordynatora ginekologii, który wcześniej przyjmował ją w swoim prywatnym gabinecie.
Zastrzyk śmierci ?
Według Artura Śliwińskiego, męża pani Anity, który cały czas był przy żonie, jej śmierć spowodował zastrzyk, który miał powstrzymać odruchy wymiotne. Po nim kobieta dostała konwulsji, a temperatura jej ciała zaczęła gwałtownie spadać.
- Są sytuacje, gdzie nie da się odpowiedzieć w medycynie jednoznacznie jaka była przyczyna - tłumaczył ordynator. Jednak rodzina oskarża lekarza o niekompetencję, a także o przyjęcie od męża zmarłej kobiety 2 tysięcy złotych "za dobrą opiekę". Ginekolog nie przyznaję się do winy.
Sprawę bada prokurator
Prokuratura w Nowym Dworze Mazowieckim wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci Anety Śliwińskiej. Teraz czeka na wyniki sekcji zwłok. Wyjaśnia też, czy ordynator przyjął łapówkę.
tmj ram
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24