- Trudno powiedzieć, że Rosja dołącza do tej międzynarodowej koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu, bo wyraźnie widać, że Moskwa realizuje własne cele w Syrii, a nie takie, których oczekiwałaby społeczność międzynarodowa - powiedział minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak.
Rosja rozpoczęła naloty na Syrię. Pierwsze bomby miały spać w okolicach miasta Homs. Zdaniem Amerykanów i Francuzów celami rosyjskich myśliwców nie byli dżihadyści z Państwa Islamskiego, a rebelianci. Zaangażowanie się Rosji militarnie w Syrii martwi społeczność międzynarodową.
Wicepremier Tomasz Siemoniak przypomniał, że prezydent Syrii Baszar al-Asad od lat jest sojusznikiem Rosji. Ocenił, że współpraca na linii Moskwa-Damaszek nie jest czymś nowym. Jednak, jak zaznaczył Siemoniak, nowością jest aktywne zaangażowanie się militarne Rosji w Syrii. Dodał, że nie oznacza to dołączenia Moskwy do międzynarodowej koalicji, która walczy z dżihadystami z Państwa Islamskiego.
- Widać po wydarzenia ostatnich kilkudziesięciu godzin, że Moskwa realizuje własne cele w Syrii, a nie takie, których oczekiwałaby koalicja i społeczność międzynarodowa - ocenił Tomasz Siemoniak.
Minister liczy na wyjaśnienie
- Nie ma co tutaj spekulować. Miejmy nadzieję, że rozmowy amerykańsko-rosyjskie uregulują tę sytuację. Nie może być tak, że dwie interwencje równolegle się tam odbywają. Głównym problemem jest Państwo Islamskie. To jest zagrożenie terrorystyczne w regionie, destabilizujące region i generujące kwestie uchodźców. To z nim trzeba sobie radzić. Wydaje mi się, że za wcześnie jest, aby mówić o jakiejś koalicji z udziałem Rosji, dopóki ta jasno nie zdefiniuje swoich celów - przyznał.
- Miejmy nadzieję, że ta sprawa między USA a Rosją zostanie uregulowania. Ona niczemu dobremu nie służy - zaznaczył minister obrony.
Autor: kło/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24