Marszałek Senatu Tomasz Grodzki przedstawił we wtorek nagranie, na którym jego były pacjent opowiedział o próbie przekupienia go, aby oczernił Grodzkiego. - Nigdy od nikogo nie żądałem i nie przyjmowałem pieniędzy za operacje ani inne czynności medyczne - zapewniał marszałek. Do pomocy w wyjaśnieniu tej sprawy wezwał Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, złożył też zawiadomienia do prokuratury.
Grodzki na zorganizowanej we wtorek w Senacie konferencji prasowej podkreślał, że przez 36 lat jego praktyki lekarskiej nie było wątpliwości co do jego postawy etycznej. Po wyborze na marszałka - wskazywał - "zaczęły pojawiać się haniebne oskarżenia o nieetyczne zachowanie dotyczące przyjmowania od pacjentów pieniędzy". - Zaprzeczałem temu konsekwentnie i zaprzeczam. Nigdy od nikogo nie żądałem pieniędzy za operacje ani inne czynności medyczne, ani ich nie przyjmowałem - mówił.
- Zaczęło mnie zastanawiać, że te anonimowe osoby zaczynają się mylić. (...) Zaczęło mnie zastanawiać, czy nie są to rzeczy spreparowane. Mam za sobą armię pacjentów, których kilkadziesiąt tysięcy leczyłem i nie chciałem korzystać z ich pomocy, bo etyka lekarska nakazuje zachowanie tajemnicy wobec swoich pacjentów. Natomiast oni sami zaczęli zgłaszać się do mnie, aby odkłamać te haniebne oskarżenia - powiedział Grodzki.
Pacjent Grodzkiego: proponowano mi pięć tysięcy złotych za oczernianie marszałka
Marszałek zaprezentował na konferencji nagranie. Słychać na nim mężczyznę, który przedstawia się jako Tadeusz Staszczyk, pacjent Grodzkiego od 2012 roku.
- Przeszedłem operację, której nigdzie nie chcieli dokonać. Stwierdzili, że umrę w ciągu sześciu tygodni. Profesor Grodzki podjął się i zrobił. Nigdy nie żądał żadnych pieniędzy - powiedział na nagraniu.
Opowiedział o próbie przekupienia go, aby oczernił Grodzkiego. Miało do niej dojść 30 grudnia zeszłego roku. Jako pierwsze tę sprawę opisało we wtorek rano Radio Zet.
- Przyszedł do mnie pan, który stwierdził, że jest ze szpitala. Ja jestem zarejestrowany w tej chwili w szpitalu na gastrologię i gastroskopię. Myślałem, że to w tej sprawie. Wpuściłem go do domu. On wyjął portfel i oświadczył, że otrzymam pięć tysięcy złotych, jeśli napiszę oświadczenie, że doktor Grodzki zażądał ode mnie pieniędzy i tylko po daniu pieniędzy przyjął mnie do szpitala. To jest fałszem, obłudą i draństwem. Zdenerwowałem się strasznie, aż mnie zatkało. Kazałem mu natychmiast wyjść - powiedział Staszczyk na nagraniu.
Grodzki, opowiadając na pytania dziennikarzy, mówił też we wtorek, że dzwoniło do niego "dwóch innych pacjentów, przerażonych". - Nie pozwolili na ujawnienie swoich danych. Im nie oferowano pieniędzy, tylko ich zaszantażowano, że ich firmy mogą mieć kłopoty, jeżeli nie zeznają przeciwko mnie - powiedział marszałek.
Grodzki wzywa ABW do pomocy. Składa zawiadomienia do prokuratury
Grodzki na konferencji pytał, kto dotarł do bazy pacjentów w Zdunowie, ile było osób, którym oferowano pieniądze w zamian za oczernianie go oraz, kto złożył Staszczykowi tę propozycję.
- W tej chwili jest jasne, że jest to atak na Senat i na instytucję marszałka Senatu, dlatego wzywam Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego do pomocy w wyjaśnieniu, kto za tym stoi i jakie są motywy tego działania, bo ta akcja "Senatgate" wydaje się być elementem większego planu, nie wiem czyjego, pod roboczym kryptonimem "odzyskać Senat" i to metodami, które nie mają z demokracją nic wspólnego - mówił marszałek Senatu.
Pełnomocnik Grodzkiego mecenas Jacek Dubois poinformował, że zostały złożone zawiadomienia do prokuratury dotyczące zniesławienia marszałka Senatu przez dziennikarzy, zawiadomienia wobec osób, które stosowały groźby w stosunku do Grodzkiego, zawiadomienie dotyczące złamania tajemnicy lekarskiej oraz zawiadomienie dotyczące przestępstwa przeciwko wymiarowi sprawiedliwości w sprawie nakłaniania do składania fałszywych zeznań.
Dubois: informacje dyskredytujące marszałka pojawiają się w mediach związanych z rządem
- Nasza analiza prowadziła do tego, że wszelkie ataki idą z bardzo określonych źródeł związanych z bardzo określoną opcją polityczną - powiedział mecenas Dubois.
Wyjaśniając porównania do afery Watergate, Dubois powiedział, że w połowie listopada, po zapowiedzi orędzia marszałka, pojawił się "wpis osoby jednoznacznie związanej z Prawem i Sprawiedliwością", dzień później został zamieszczony wpis radnego PiS, a "następnie pojawiają się dziennikarze, wpisy związane tylko i wyłącznie z osobami związanymi z jedną opcją polityczną i bardzo jednoznacznie te swoje powiązania polityczne deklarujące". - Pojawiają się bardzo określone media związane z rządem i tylko tą drogą rozpowszechniają się te wiadomości - podkreślił adwokat.
Zaznaczył, że pozostałe media, przytaczając te wpisy, "spełniają jedynie swój obowiązek dziennikarski, czyli informują o pewnych zdarzeniach, które miały miejsce".
- Myśmy nigdy nie postawili zarzutu, bo na to nie mamy dowodów, co do działań strukturalnych, natomiast mamy dowody na działania osób, które wyrażają pewne bardzo określone poglądy i są związane z pewną określoną opcją polityczną - zastrzegł Dubois.
Oskarżenia pod adresem Grodzkiego
Tomasz Grodzki odnosił się na konferencji prasowej w Senacie do pojawiających się w mediach państwowych anonimowych zarzutów i relacji dawnych pacjentów, którzy twierdzą, że w czasie swojej pracy w szpitalu w Szczecinie Grodzki miał uzależniać konsultacje medyczne i operacje od przekazanych mu pieniędzy.
Jedyną osobą, która oskarżyła marszałka jawnie, posługując się swoim nazwiskiem, była profesor Agnieszka Popiela z Uniwersytetu Szczecińskiego. Opisywała historię leczenia swojej matki. Później napisała, że "nigdy nie powiedziała, że wpłata była warunkiem operacji". "Mama była w normalnej kolejce do zabiegu. Wpłaciłam, bo czułam presję psychiczną" - dodała.
Jak przekazał reporter TVN24, szczecińska Prokuratura Regionalna prowadzi postępowanie w sprawie dotyczącej przyjmowania korzyści majątkowych w szczecińskim szpitalu. Zostało wszczęte po zawiadomieniu złożonym przez radnego PiS z Gdańska, który napisał, że zgłosiła się do niego osoba mająca wiedzę o korupcji.
Autor: ads/adso / Źródło: TVN24, tvn24.pl, PAP