- To areszt wydobywczy, który nic nie załatwia. To łamanie praw człowieka – tak Sylwester Latkowski podsumował decyzję o aresztowaniu Wojciecha Sumlińskiego. Dziennikarze w "Magazynie 24 godziny" bronili kolegi. - Wierzę, że w najgorszym wypadku Wojtek został w coś wplątany – uważa Wojciech Czuchnowski.
Wojciech Sumliński, podejrzany o oferowanie za pieniądze pozytywnej weryfikacji oficerom WSI, targnął się w środę rano na swoje życie. Podciął sobie żyły po decyzji sądu o tymczasowym aresztowaniu. CZYTAJ WIĘCEJ
– On bał się aresztowania, nikt dobrze nie znosi odosobnienia. Ponadto miał subiektywne poczucie krzywdy. Jeśli się czuje niewinny, jest to zrozumiałe – uważa dziennikarka „Dziennika” Anna Marszałek.
Dwie próby samobójcze?
Latkowski przypomniał, że pierwszą próbę samobójczą Sumliński podjął podczas pierwszego zatrzymania w maju. Jego zdaniem, prokuratura to zignorowała. - Ciekawe, czy odnotowali ten fakt w protokole przesłuchania? Powinien być zbadany, czy jest w stanie składać zeznania – stwierdził.
Czuchnowski zaprzeczył: - Wiedziano o jego próbie samobójczej. To było powodem, że podczas pierwszej rozprawy sąd się przestraszył i go nie aresztował – powiedział dziennikarz „Gazety Wyborczej”. On też nie wierzy, że Sumliński sprzedawał weryfikację. - Cały czas wierzę, że w najgorszym wypadku został w coś wplątany. Może Aleksander L. (były oficer WSI, podejrzany o współpracę z Sumlińskim w tej sprawie - red.) chciał go wykorzystać do swojej gry – spekulował.
"Nie splamił się korupcją"
Zdaniem Czuchnowskiego, jest możliwe, że „w zamian za informacje o ks. Popiełuszce zasugerował komuś załatwienie pozytywnej weryfikacji” (Sumliński oprócz WSI zajmował się głównie wyjaśnianiem śmierci księdza, red.). - On niezwykle ideowo podchodzi do zawodu i wierzę, że nie splamił się korupcją. To, co zrobił, to nie tyle próba samobójcza, tylko dramatyczny gest. Chciał powiedzieć, że jest niewinny – dodał.
Z kolei według Cezarego Gmyza z „Rzeczpospolitej”, o niewinności Sumlińskiego świadczy fakt, że osoba, która złożyła zawiadomienie do prokuratury, nagrywała wszystkich swoich rozmówców. Nie ma natomiast żadnego nagrania Sumlińskiego. – My, dziennikarze, często mamy różne kontakty, też z oficerami spescłużb, z przestępcami. Ale kontakty Wojtka z płk. L. poszły za daleko, zbyt skrócił dystans – uważa.
Do tego zdania przychyla się Marszałek. - Wychodzi nam dziennikarz, który za bardzo zaufał. Być może L. oferował jego znajomości jako własne. Może istnieć nagranie płk L., który powoływał się na Wojtka. Ale to tylko dowód pośredni – argumentowała.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: "Wierzę, że Wojtek został wmanewrowany"\TVN24