W Belgii coraz bardziej popularne są tatuaże z prochów bliskich osób. Z kolei w Polsce zakazane jest nawet pozostawienie urny w domu. Kremacje w naszym kraju są coraz częstsze a prawo o chowaniu zmarłych archaiczne. Pochodzi jeszcze z czasów Gomułki. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Michelle Geudens z Gandawy nie wyobraża sobie lepszej pamiątki po zmarłej siostrze - bliźniaczce niż tatuaż z jej prochami.
- Myślałam o pierścionku z prochami siostry, ale co jeśli bym go zgubiła? Mając ten tatuaż czuję, że ona jest cały czas przy mnie - mówi Michelle.
Prochy zostały pomieszane z barwnikiem i tak trafiły pod skórę. W Belgii taki tatuaż nie jest zabroniony. Prawo zabrania za to rozcieńczania tuszu do tatuaży. Ale tatuażyści mają na to sposób.
- Robimy to w bezpieczny sposób. Dodajemy do tuszu tylko niewielką ilość popiołu - wyjaśnia tatuażystka Stanne Sinnaeve.
Kara więzienia
W Polsce za taki zabieg można pójść do więzienia. W kodeksie karnym mowa jest o karze dwóch lat pozbawienia wolności za bezczeszczenie prochów.
- Regulacje ustawowe nawiązują do przedwojennych, czyli można przyjąć, że mają one archaiczną formę - ocenia adwokat Zbigniew Roman z kancelarii SRDK.
Ustawa o chowaniu zmarłych pochodzi z końca lat 50. Wskazuje, że miejsce na zwłoki jest w grobach ziemnych, murowanych, w katakumbach lub w morzu, co może dotyczyć na przykład marynarzy. Prochy natomiast można składać w kolumbariach, które tak jak groby, muszą znajdować się na cmentarzach.
- Gdy ktokolwiek nie zastosuje się do tych rygorów z artykułu 12, które wskazują w jakich konkretnie miejscach można chować zwłoki i prochy, to każda taka osoba odpowiada aresztem albo grzywną do 5 tysięcy (złotych - red.) - tłumaczy Roman.
Kremacje coraz bardziej popularne
Prawo z czasów Gomułki nie mówi nic o urnach ani o kremacji. A te są w Polsce coraz bardziej popularne. Jeszcze 25 lat temu stanowiły jeden procent wszystkich zmarłych. Teraz to jedna piąta. Często się spotykamy z prośbą, żeby - mówię w cudzysłowie - "wypożyczyć" tę urnę już z prochami do domu, gdzie oczekuje na pogrzeb - mówi Jan Szczuciński z domu pogrzebowego "Służew". To można zrobić, ale prochy i tak trzeba potem pochować. Nie ma więc mowy o ich dzieleniu czy rozsypywaniu. Nie mówiąc już o tatuażach. - Dla mnie to jest przekroczenie pewnej granicy. Ale jeśli wynika to z czyjejś głębokiej potrzeby, żeby mieć bliskiego przy sobie a nie z mody, to może... W Polsce - myślę - by to nie przeszło - mówi jedna z osób zapytanych przed cmentarzem.
Michelle z Gandawy tłumaczy, że właśnie chodzi o pamięć.
- Po stracie bliskiej osoby każdy powinien mieć prawo do decydowania o tym, co dalej. W przypadku śmierci innych bliskich osób, zrobię sobie kolejne tatuaże - zapowiada.
W Polsce już kilkakrotnie poruszano kwestię zmiany prawa sprzed 60 lat. Na razie bezskutecznie.
Autor: js//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24