Premier Donald Tusk oświadczył we wtorek, że Polska czasowo przywróci kontrole na granicach z Niemcami i Litwą. Później w komunikacie KPRM uściśliła, że kontrole będę obowiązywały od 7 lipca. Do tej decyzji odniósł się we wtorek w "Faktach po Faktach" w TVN24 minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak. Jak wyjaśnił, kilka tygodni temu "Niemcy zmieniły swoją praktykę".
Siemoniak o procedurze readmisji
- Nowy rząd (niemiecki - red) wprowadził nowe zasady i musimy na to zareagować. Chodzi o to, że obok klasycznych procedur readmisji zaczęła rosnąć kategoria "niewpuszczanych do Niemiec" - wyjaśnił szef MSWiA. Ocenił on, że imigranci nielegalnie przekraczający granicę powinni podlegać procedurze readmisji, jeśli strona niemiecka jest w stanie udowodnić, że migranci przekroczyli granicę Schengen w Polsce.
- Kiedy strona niemiecka nie jest w stanie udowodnić, że to zdarzyło się w Polsce - to są zasady readmisji. Niemcy przedstawiają dokumenty, my musimy te dokumenty przeanalizować - to jest readmisja - powiedział i podkreślił, że to jest zgodne z prawem. - My uważamy, że nie powinno być takiej praktyki, w której niewpuszczani są różni ludzie do Niemiec, wtedy wracają na polską stronę i dzieje się to bez procedury readmisji. Jeśli to są nielegalni imigranci, powinni podlegać tej procedurze. (...) W 2023 roku takich osób było 12 tysięcy, w 2024 roku 5 tysięcy, teraz jest 800 - przekazał.
Wieczorem na portalu X MSWiA pokazało dane dotyczące granicy polsko-niemieckiej.
"Readmisja z Niemiec do Polski: 2023 r. – 564 osoby, 2024 r. – 357 osób, do 22 czerwca 2025 r. – 89 osób. Skala zawróceń z Niemiec do Polski w ramach procedury dublińskiej: 2023 r. – 404 osoby, 2024 r. – 331 osób, do 22 czerwca 2025 r. – 225 osób." - wskazano we spisie
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
- My mamy szczelną granicę. Często ci sami migranci, którzy nie dostali się do Polski, dostają się przez Litwę i Łotwę. I dlatego wprowadzamy kontrolę na granicy polsko-litewskiej, żeby odnieść się do tego, że tylko w tym roku dwukrotnie wzrosła liczba nielegalnych imigrantów, którzy próbują (dostać się - red.) przez Litwę i Łotwę, a potem Polskę dalej do Niemiec - zaznaczył Tomasz Siemoniak.
- Uważamy, że jeżeli to są nielegalni migranci, powinni oni podlegać procedurze readmisji. Zasadnicza kategoria tej odmowy wjazdu to są w połowie obywatele Ukrainy. To oni mają prawo do pobytu w Polsce, nie mają prawa do pobytu w Niemczech - dodał szef MSWiA.
Tak będą kontrolowane samochody na granicach z Niemcami i Litwą
Tomasz Siemoniak wyjaśnił też, jak będą wyglądać zapowiedziane przez premiera kontrole na granicach. - Zrobimy wszystko, żeby te kontrole nie były dotkliwe dla polskich obywateli, przedsiębiorców, dla tych, którzy jeżdżą do pracy w jedną lub drugą stronę (...) Straż Graniczna otrzymała od premiera polecenie, żeby zrobić to w taki sposób, żeby jak najmniej utrudnić ten ruch, jak najmniej utrudnić zwłaszcza obywatelom polskim te działania - zapewnił minister.
Szef MSWiA wyjaśnił, że samochody "podejrzane o to, że mogą się w nich znajdować nielegalni imigranci, będą kontrolowane". - Turyści jadący w tamtym kierunku nie mają się czego obawiać i tutaj co najwyżej będzie pewne spowolnienie ruchu. Straż Graniczna nie będzie ich w żaden sposób kontrolowała. Będzie kontrolowała te samochody, które budzą podejrzenia, busy bez okien, oczywiście autobusy muszą być kontrolowane. Tutaj musimy pilnować swoich interesów - powiedział minister spraw wewnętrznych i administracji.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Samozwańczy "obrońcy granic". Minister: prokuratura będzie stanowcza
Minister był również pytany o samozwańczy Ruch Obrony Granic, powołany na początku czerwca 2025 roku przez prawicowego działacza Roberta Bąkiewicza.
- To jest absolutnie skandaliczne. To są ludzie, którzy pozornie się mienią patriotami, obrońcami munduru, a atakują funkcjonariuszy, konkretną funkcjonariuszkę Straży Granicznej, tacy damscy bokserzy, inaczej tego nie można określić. Wszystkie te sprawy są kierowane do prokuratury - zaznaczył Tomasz Siemoniak. Mówiąc o funkcjonariuszce, odnosił się do sytuacji, w której zwolennicy Roberta Bąkiewicza powielali w mediach społecznościowych wizerunek jednej ze strażniczek granicznych, twierdząc, że wpuściła do Polski migrantów, rzekomo popełniając przestępstwo.
Jak poinformował minister, zawiadomienia do prokuratury dotyczą między innymi znieważania funkcjonariuszy, podszywania się pod nich i utrudniania im czynności. Szef MSWiA podkreślił, że rozmawiał o tej sprawie z prokuratorem generalnym Adamem Bodnarem, a "prokuratura bardzo twardo zajmie się tą sprawą".
- Demonstranci byli rozczarowani, że nie ma żadnych migrantów w jakichś liczbach, żeby mogli tutaj coś im robić, no to zaczęli atakować funkcjonariuszy. (Internet - red.) obiegły filmiki z obrażaniem policjantów. Chciano sprowokować incydenty. Ewidentnie zachowywali się tak, żeby policjanci czy strażnicy zaczęli reagować w sposób kinetyczny i żeby można było powiedzieć: "proszę bardzo, zły rząd Tuska bije prawdziwych obrońców granicy". No przecież to skandaliczne, polityczne działanie - ocenił minister spraw wewnętrznych i administracji.
Szef MSWiA dodał też, że w sytuacji, w której samozwańczy "obrońcy granic" próbują zatrzymać czyjś pojazd lub żądają okazania dokumentów, należy zgłosić taki incydent policji lub strażnikom granicznym.
Autorka/Autor: bp/gp
Źródło: "Fakty po Faktach" TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24