- System Pegasus został zakupiony jesienią 2017 roku dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego ze środków otrzymanych między innymi z Funduszu Sprawiedliwości.
- Pegasus teoretycznie jest przeznaczony do zapobiegania terroryzmowi czy korupcji, jednak w Polsce wykorzystywano go do inwigilowania przeciwników politycznych PiS.
- "Wyborcza", opisując, dlaczego mimo szeregu zmian prawnych za rządów PiS nie udało się wprowadzić tych dotyczących tajemnic zawodowych, przypomina, że w 2018 roku dziennikarz tvn24.pl dotarł do informacji o zakupie systemu Pegasus.
Jak pisze "Wyborcza", dotychczas w śledztwie dotyczącym inwigilowania systemem Pegasus status pokrzywdzonych ma 38 osób. Jako jeden z przykładów dziennik wymienia posła KO Romana Giertycha - wcześniej pełniącego funkcję adwokata polityków ówczesnej opozycji. W 2019 roku do jego telefonu włamywano się Pegasusem kilkanaście razy w związku ze śledztwem w sprawie wyprowadzania środków ze spółki Polnord. Prokuratura na początku tego roku umorzyła śledztwo.
"Prokuratura Krajowa ma dowody wskazujące, że w związku z inwigilacją Giertycha prawo miał złamać m.in. prezes TK Bogdan Święczkowski, w czasach PiS prokurator krajowy. W tle jego sprawy pojawia się temat naruszania tajemnicy adwokackiej i obrończej" - czytamy.
Jak pisze dziennik, w wyniku wydania podwładnemu polecenia kontroli i skopiowania materiałów z czynności operacyjno-rozpoznawczych przeprowadzonych z użyciem Pegasusa miało dojść do ujawnienia tajemnicy adwokackiej oraz obrończej osobie nieupoważnionej.
"Wyborcza" zwraca w związku z tym uwagę na to, że "operacja wykorzystania w Polsce Pegasusa została przez PiS drobiazgowo przygotowana prawnie". Jednak mimo wprowadzeniu wielu zmian w przepisach - gdy resortem sprawiedliwości kierował Zbigniew Ziobro - nie udało się wprowadzić ich w kontekście tajemnic zawodowych.
System Pegasus a zmiany w prawie
"Wyborcza" wymienia szereg zmian prawnych, do których miało dojść w związku z potencjalnym użyciem Pegasusa. Jedną z nich jest zmiana regulacji dotycząca służb w lutym 2016 roku, gdy wprowadzono przepis umożliwiający "ofensywną inwigilację".
"Wynika z niego, że kontrola operacyjna może polegać na 'uzyskiwaniu i utrwalaniu danych zawartych na informatycznych nośnikach danych, telekomunikacyjnych urządzeniach końcowych, systemach informatycznych lub teleinformatycznych'. Czyli może polegać na wejściu na smartfon" - wyjaśniono.
Jak czytamy, zanim wprowadzono ten przepis, "we wniosku o zastosowanie kontroli operacyjnej był wymóg wskazania środka technicznego, przy użyciu którego kontrola miała być dokonana". Został on jednak zlikwidowany, co spowodowało, że to służby podejmowały decyzję o środku technicznym, którym miała być przeprowadzona kontrola.
Od tego samego roku wprowadzono również - jak podaje "Wyborcza" - zasadę dopuszczalności dowodu uzyskanego z naruszeniem prawa, co mogło być zrobione "na wypadek kwestionowania legalności dowodów pozyskanych przez Pegasusa". "Kodeks postępowania karnego dyskwalifikuje jedynie dowody w przypadku najdrastyczniejszych naruszeń: gdy funkcjonariusz uzyskał je w wyniku zabójstwa, umyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu lub pozbawienia wolności" - napisano.
"Legislacyjny kwiatek" i tajemnica zawodowa
Dziennik przypomina również o jesieni 2018 roku, gdy resort sprawiedliwości przygotował projekt obszernej nowelizacji procedury karnej. Wówczas media, które dotarły do jego treści, odkryły - jak napisano - "legislacyjny kwiatek, który próbowano po cichu przepchnąć".
"Wczesną jesienią 2018 r. zmiany nie wiązano z zakupem i wykorzystaniem Pegasusa. Dziś, z perspektywy lat, wiele wskazuje na to, że także to rozwiązanie miało związek z jego wykorzystaniem. Zgodnie ze wspomnianym projektem prokuratorzy uzyskaliby bowiem możliwość samodzielnego decydowania w śledztwie o zwolnieniu z tajemnicy adwokackiej, radcowskiej, dziennikarskiej, czy lekarskiej. Na taką zmianę naciskali śledczy związani z Ziobrą" - czytamy.
Ówczesny wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł miał bronić rozwiązania i przekonywać, że przyspieszy ono postępowania, a także odciąży sądy, które podejmują decyzje w sprawie tajemnic zawodowych.
Robert Zieliński o Pegasusie
Ujawnienie przez media szczegółów projektu resortu sprawiedliwości wywołały szerokie oburzenie, a także protesty dziennikarzy i środowisk prawniczych. "Najpierw wycofano się z pomysłu uchylenia tajemnicy dziennikarskiej przez prokuratora, a na początku października 2018 r. całkowicie zrezygnowano ze zmiany dotyczącej uchylania tajemnicy przez prokuratora" - przypomina dziennik.
Zauważono również, że wówczas dominowało przekonanie, że z wprowadzenia zmian zrezygnowano pod presją krytyki, jednak obecnie wiele wskazuje, że powód mógł być inny.
W 2018 roku dziennikarz tvn24.pl Robert Zieliński ujawnił, że CBA jest w posiadaniu nowego i najdroższego w historii polskich służb systemu do inwigilacji telefonów i komputerów. Chociaż wówczas nie pojawiła się w nim nazwa Pegasus, nasi czytelnicy mogli dowiedzieć się, że zakup ten kosztował ponad 33 miliony złotych i był sfinansowany "ze specjalnego funduszu, z którego państwo miało wspomagać ofiary przestępstw".
"Jest prawdopodobne, że wystraszono się powiązania tej informacji ze zmianami dotyczącymi tajemnic. To wywołałoby nieporównywalnie większe wzburzenie, a tak władze PiS jeszcze długo zaprzeczały, że Pegasus jest w Polsce stosowany i skrojono pod niego szereg przepisów" - podsumowuje dziennik.
Autorka/Autor: kgr/kab
Źródło: "Wyborcza", PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Marcin Obara