Musimy mieć możliwości hamowania fali migracyjnej na lądzie - podkreślił w programie "Jeden na jeden" Konrad Szymański. - Bez tego strefa Schengen nie przetrwa, bez tego kraje środka Unii Europejskiej, w tym Niemcy, będą wstrząsane politycznymi niepokojami. Myślę, że powinniśmy się zastanowić nad tym, co możemy zrobić, a nie szukać dziury w całym i wskazywać palcem na Grupę Wyszehradzką - tłumaczył wiceminister spraw zagranicznych.
W czwartek w Brukseli rozpoczyna się dwudniowy szczyt UE. Przywódcy państw unijnych będą się zajmować porozumieniem z Wielką Brytanią i dyskutować na temat kryzysu migracyjnego.
Wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański, który będzie towarzyszył premier Beacie Szydło w Brukseli, zauważył w programie "Jeden na jeden", że rozpad strefy Schengen jeszcze nigdy nie był tak realną groźbą.
- Nigdy nie byliśmy bliżej [rozpadu - red.], to można powiedzieć z całą pewnością. Do tej pory strefa Schengen była oczywistością, była postrzegana jako naturalna zdobycz integracji europejskiej, która służy nie tylko obywatelom, ale i przedsiębiorcom. Dzisiaj w związku ze zmianami politycznymi w samym sercu Unii Europejskiej, z niekontrolowanym kryzysem migracyjnym, wielu polityków zadaje sobie pytanie: czy możemy jeszcze utrzymywać ten system? - tłumaczył.
- My twierdzimy, że troski i wątpliwości są uzasadnione, ale przyszłość strefy Schengen powinna być powiązana tylko i wyłącznie z jednym kryterium: szczelnością granicy zewnętrznej. Dlatego tak wiele uwagi jej poświęcamy, nawet tam, gdzie bezpośrednio za nią nie odpowiadamy - mówił.
Odnosząc się do konkretnych pomysłów dotyczących rozwiązania kryzysu migracyjnego, Szymański podkreślił, że Polska nalega, by nie traktować poprawy ochrony granicy między Grecją i Turcją na Morzu Egejskim jako alternatywy dla budowania zdolności do wzmacniania granicy macedońskiej czy bułgarskiej. - To są elementy komplementarne - zaznaczył.
Działać razem, a nie "szukać dziury w całym"
Wiceminister przypomniał, że Grupa Wyszehradzka deklaruje "chęć poszukiwania rozwiązań europejskich".
- Na Morzu Egejskim bez rozwiązań europejskich, a także jak się dzisiaj wydaje natowskich, nie poradzimy sobie z niekontrolowanym napływem migrantów - powiedział.
Zastrzegł, że stanowisko, z którym Beata Szydło wybiera się do Brukseli, nie jest w żadnym stopniu konfrontacyjne wobec pozycji Berlina i Angeli Merkel. - Powtarzamy to w tym tygodniu kilka razy dziennie: budowanie zdolności kontroli granicy macedońskiej czy bułgarskiej to jest element komplementarny, dodatkowy. Być może można uznać to za plan B - tłumaczył.
- Nie możemy dzisiaj wykluczyć, że granica turecko-grecka będzie niekontrolowana. Musimy mieć możliwości hamowania fali migracyjnej na lądzie. Bez tego strefa Schengen nie przetrwa, bez tego kraje środka Unii Europejskiej, w tym Niemcy, będą wstrząsane politycznymi niepokojami. Myślę, że powinniśmy się raczej zastanowić nad tym, co możemy zrobić, niż szukać dziury w całym i wskazywać palcem na Grupę Wyszehradzką, która w sprawie ochrony granic oferuje ponadprzeciętne zaangażowanie - wyjaśnił.
Kryzys migracyjny a bezpieczeństwo
Szymański odniósł się również do słów premiera Francji Manuela Vallsa, który w czasie konferencji w Monachium sprzeciwiał się pomysłowi systemu stałych kwot relokacji uchodźców. Dodał przy tym, że jego kraj nie może przyjąć więcej przybyszów niż zadeklarowanych wcześniej 30 tys.
- To jest bardzo konfrontacyjny ton. Rozumiem to stanowisko - powiedział wiceminister.
Zauważył, że wypowiedź francuskiego premiera padła w czasie konferencji w Monachium, "co oznacza powiązanie tematu bezpieczeństwa z migracją". - Do tej pory w Europie było to traktowane jako coś niepożądanego. Bardzo krytycznie reagowano na wiązanie tych dwóch elementów. To pokazuje również ewolucję, zmianę nastroju w samej Unii Europejskiej w dyskusji na temat relokacji czy jakiegokolwiek sposobu zarządzania wewnętrznego niekontrolowaną falą migracyjną. Wydaje mi się, że czas najwyższy, aby ostatnia stolica w UE, która tego nie rozumie, czyli Berlin, wzięła pod uwagę taki scenariusz, w którym inaczej rozwiązujemy kryzys migracyjny - powiedział.
Zapewnił przy tym, że Polska jest gotowa "zaangażować się ponadprzeciętnie we wszystkie elementy radzenia sobie z kryzysem migracyjnym". - Wewnętrzne zarządzanie tym kryzysem, różne mechanizmy relokacji czy alokacji, to nie jest droga do rozwiązania tego problemu - podkreślił.
UE bez Wielkiej Brytanii?
Unijny przywódcy zajmą się w Brukseli także porozumieniem z Wielką Brytanią, które ma dotyczyć dalszego członkostwa tego kraju w UE. Sporne kwestie obejmują m.in. zmiany w zasadzie swobodnego przepływu osób na terenie Unii czy relacji między krajami strefy euro a tymi państwami, które nie przyjęły wspólnej waluty.
Konrad Szymański zauważył, że wiele spraw zostało do decyzji głów państw. - My spędziliśmy nad tym porozumieniem w ostatnim tygodniach wiele godzin. Bardzo wiele rzeczy w tym porozumieniu jest domkniętych, czy zarysowanych w taki sposób, że może to zyskać poparcie - wyjaśnił. Dodał jednak, że dalszej dyskusji wymagają kwestie przywilejów dla migrujących na terenie UE pracowników oraz relacji między strefą euro a resztą krajów. - Zapisy tutaj są o wiele bardziej szczegółowe. Określają również tryb, ścieżkę zmian prawa wtórnego. To wymaga niesłychanej precyzji tekstu - tłumaczył.
"Premier będzie jedną z głównych rozgrywających"
Wiceminister przyznał, że rola Polski w pracach nad porozumieniem jest bardzo duża. - My możemy zrobić z tym porozumieniem, co chcemy. Równie dobrze moglibyśmy uznać, że ono już dzisiaj jest nie do przyjęcia. Oczywiście, Polska nie przedstawia takiego stanowiska, bo chce od początku pracować na rzecz dobrego porozumienia, które pozwoliłoby Wielkiej Brytanii znaleźć komfortowe miejsce w UE, bo dostrzegamy strategiczne zalety jej obecności w UE. Nie oznacza to natomiast, że zgodzimy się na każde porozumienie - podkreślił.
- To oczywiste, że nie jesteśmy w stanie zapłacić każdej ceny - dodał. Tłumaczył, że tak jak linia sporu Paryż-Londyn dotyczy relacji między strefą euro a państwami bez wspólnej waluty, tak Warszawie zależy na porozumieniu dotyczącym swobodnego przepływu osób. - Dlatego pani premier Beata Szydło będzie dzisiaj jedną z głównych rozgrywających na tym szczycie - stwierdził.
"Nie przyjmiemy porozumienia, które będzie zwracało się wstecz"
Szymański podkreślił, że polscy pracownicy migrujący, którzy są w Wielkiej Brytanii aktywni zawodowo i płacą tam podatki powinni być traktowani jako zaleta brytyjskiej gospodarki, a nie obciążenie. - Ci Polacy, którzy tam pracują nie powinni odczuwać skutków tego porozumienia - zaznaczył.
Dodał, że postulatem Polski od początku było to, by ewentualne zmiany nie dotknęły tych, którzy już pracują w Wielkiej Brytanii. - Nie przyjmiemy porozumienia, które będzie zwracało się wstecz - zaznaczył.
- Dostrzegamy możliwość wprowadzenia innych mechanizmów, ale muszą być one bardzo wąsko określone, na możliwie krótki czas i muszą dotyczyć tylko tych elementów polityki socjalnej Wielkiej Brytanii, które są specyficzne dla tego kraju - wyjaśnił.
Autor: kg\mtom / Źródło: tvn24