Gdy skończył sześć tygodni, został poddany standardowym szczepieniom ochronnym w przychodni w Strykowie. Następnego dnia Jaś zmarł w męczarniach w łódzkim szpitalu. Najprawdopodobniej zawiniła koreańska szczepionka Euvax B, przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby, która okazała się śmiercionośnym płynem - donosi łódzki "Express Ilustrowany".
Jaś Łuszczyński był zdrowym, silnym dzieckiem. Gdy się urodził, miał 60 cm długości i ważył prawie 4,5 kg. Potwierdza to dokumentacja lekarska.
Chłopczyk rozwijał się prawidłowo. Po kilku tygodniach nadszedł czas obowiązkowych szczepień przeciwko błonicy, tężcowi, krztuścowi, zakażeniom i wirusowemu zapaleniu wątroby typu B.
"Jego ciało przeszył jakby prąd"
23 września w przychodni w Strykowie niemowlęciu podano w zastrzyku szczepionki: DTP, ACT - Hib i Euvax B. Chłopczyk płakał z bólu, ale sądzono, że to naturalna reakcja dziecka na ukłucie igłą. Wieczorem chłopiec gorączkował, ale w nocy temperatura wróciła do normy.
Rano Jaś nie chciał jeść i płakał. Z nosa pociekła mu krew. Jak relacjonuje ojciec, gdy wziął dziecko na ręce - najpierw przeraźliwie krzyknęło, potem zrobiło się blade, jego ciało przeszył "jakby prąd" i stało się wiotkie.
Mężczyzna natychmiast zawiózł synka do przychodni w Strykowie. Na miejscu okazało się, że ustała praca serca dziecka. Lekarka kazała wezwać karetkę i rozpoczęła reanimację. Uciskała klatkę piersiową i pompowała ustami powietrze do płuc.
Pół godziny później przyjechała karetka. Ratownikom udało się przywrócić akcję serca. Jasia zabrano do szpitala im. Konopnickiej w Łodzi. Tam lekarze podłączyli go do specjalnej aparatury.
W domu czekała policja
Tymczasem ojciec dziecka, Przemysław Łuszczyński wrócił do domu. Tam przywitała go policja. Został zatrzymany w celu wyjaśnienia, dlaczego chłopczyk trafił do szpitala. Przeszukano też też mieszkanie Łuszczyńskich. - Zadawali mi dziwne pytania. Szukali śladów krwi. Bardzo ich zainteresowała siekiera, którą znaleźli w kuchni. Myśleli, że uśmierciłem nią niemowlę! - wspomina mężczyzna w rozmowie z "Expressem Ilustrowanym".
Przez cały czas prosił policjantów, by pozwolili mu jechać do umierającego dziecka. Bezskutecznie, o śmierci dziecka ojciec dowiedział się, gdy zadzwoniono ze szpitala.
Sprawą zajęła się prokuratura w Zgierzu. Śledztwo dotyczy nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. - Więcej na temat przyczyn zgonu będzie wiadomo, gdy otrzymamy wyniki sekcji zwłok, zwłaszcza badań toksykologicznych i histopatologicznych - powiedział gazecie rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.
Szczepionkę wycofano
Zadawali mi dziwne pytania. Szukali śladów krwi. Bardzo ich zainteresowała siekiera, którą znaleźli w kuchni. Myśleli, że uśmierciłem nią niemowlę! pł
Przed poważnymi powikłaniami, a nawet śmiercią po użyciu preparatu Euvax B przestrzegała też w ubiegłym roku Światowa Organizacja Zdrowia. Wiadomo, że w Wietnamie po użyciu tej szczepionki nastąpiło kilka zgonów. Również w Polsce, w 2007 r., zmarło troje niemowląt, które zaszczepiono koreańskim preparatem.
W maju br. główny inspektor farmaceutyczny nakazał wycofanie z obrotu wszystkich serii szczepionki Euvax B. Lek zbadano w Państwowym Zakładzie Higieny. Następnie znów dopuszczono go do użycia, bo nie stwierdzono, by to on spowodował śmierci dzieci.
Obecnie, po śmierci Jasia, lek znów wycofano.
Źródło: express.lodz.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu