Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk powiedział "Dziennikowi Gazecie Prawnej" o pomysłach na drugi etap szczepień przeciwko koronawirusowi. Stwierdził, że rząd chciałby wykorzystać wszystkie możliwe i zgodne z prawem sposoby na poszerzenie sieci punktów szczepień i osób zaangażowanych w proces.
Szef KPRM Michał Dworczyk został zapytany przez "Dziennik Gazetę Prawną" o to, co musi się wydarzyć, by plan zaszczepienia Polaków w II kwartale tego roku się powiódł. "Muszą być wprowadzone spore zmiany. Pomysł na drugi etap jest taki, by wykorzystać wszystkie możliwe i zgodne z prawem sposoby na poszerzenie sieci punktów szczepień i osób zaangażowanych w proces szczepień. Od kwietnia kolejne rozwiązania będą wchodzić w życie, choć niektóre z pewnym opóźnieniem z uwagi na proces legislacyjny. Bo już widzimy, że po I kwartale szczepień, który zaczął się bardzo sprawnie, system łapie zadyszkę" - powiedział.
Rejestracja 40-latków możliwa w maju
Polityk poinformował w "DGP", że rząd "analizuje kilka opcji" dotyczących rejestracji na szczepienia. "Coraz bardziej skłaniamy się ku temu, by zrezygnować z zapisów Narodowego Programu Szczepień o I, II i II etapie. Po zakończeniu etapu I, najprawdopodobniej w maju, rozważamy uruchomienie rejestracji dla wszystkich zainteresowanych szczepieniem".
Dopytany, czy to oznacza, że do maja nie będzie zapisów dla 40-latków, odpowiedział, że jednym z pomysłów jest uruchomienie w połowie kwietnia zapisów populacyjnych.
"Codziennie dla jednej grupy: na przykład 59-latkowie w poniedziałek, 58-latkowie we wtorek i tak dalej. Po trzech tygodniach doszlibyśmy do 40-latków" - wyjaśnił Dworczyk. "Oczywiście wcześniejsze roczniki nadal mogłyby się zapisywać, ale każdy przez jeden dzień miałby swoje okienko. A potem będzie jeszcze łatwiej" - dodał.
O otwarciu rejestracji dla wszystkich zainteresowanym Dworczyk mówił również w Polskim Radiu. - Mamy na drugi kwartał bardzo optymistyczne zapowiedzi producentów szczepionek, natomiast jesteśmy cały czas ostrożni z tymi obliczeniami, bo na maj, na czerwiec nie mamy jeszcze dokładnych harmonogramów dostaw, opieramy się na pewnych deklaracjach. Ale wiele wskazuje na to, że w trzecim kwartale będą już wszyscy zainteresowani szczepieniem Polacy zaszczepieni - oświadczył szef KRPM. Dodał, że "bardzo duże przyspieszenie" nastąpi w drugim kwartale, a jeszcze w kwietniu rozpocznie się rejestracja 50-latków. - Mam nadzieję, że dojdziemy już w kwietniu do rejestracji 49- i 48-latków. Przygotowujemy się w tej chwili na zwiększenie tempa - dodał.
- Przygotowujemy szereg zmian organizacyjnych w Narodowym Programie Szczepień, też pewne zmiany merytoryczne (...). Zapewne te nowe rozwiązania przedstawimy na początku przyszłego tygodnia - przekazał.
Dworczyk o powodach spadku liczby szczepień
Zauważył, że badania pokazują, że im młodsze osoby, tym mniejsza chęć szczepienia. "Chyba że UE wprowadzi wymóg, iż jedynie z dowodem szczepienia można pojechać do Grecji czy na Majorkę – wtedy osób zainteresowanych szczepieniem na pewno by przybyło" - dodał.
Gazeta przypomniała, że wcześniej mówiło się o wyodrębnieniu kolejnych grup priorytetowych, np. cukrzyków. Minister powiedział, że po I etapie rząd chciał "zrobić ukłon w stronę wielu grup – przewlekle chorych, nauczycieli i innych – ale to skomplikowało system". "Wszystko przestaje być wtedy sterowne, proste do zaplanowania. Cierpiały na tym punkty szczepień, które co chwilę były zaskakiwane nowymi informacjami, czy Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych, która zarządza dostawami. Codzienne zmienianie zasad powoduje zniechęcenie, również pacjentów" - dodał. Stwierdził, że szczepienia ze względu na wiek są jednym z najpoważniej rozpatrywanych rozwiązań, które uprości system. Dodał, że pod pewnymi względami liczba szczepień nieco spadła. "Jest wiele powodów. Początkowe szybkie tempo wynikało z tego, że szczepiliśmy pełną dostawą od Pfizera. Jak inni wstrzymywali podawanie AstraZeneki, to zastępowali ją Pfizerem, dzięki czemu nie doszło u nich do przerwania procesu. U nas, mimo że nie zatrzymaliśmy szczepienia AstrąZenecą, w niektórych punktach zrezygnowało nawet 75 procent osób, a więc relatywnie zwolniliśmy" - powiedział.
Szpitale "nie mają mocy przerobowych"
Zauważył, że najwięcej szczepień wykonywanych jest w szpitalach, w tym tymczasowych. A te są tak obciążone trzecią falą COVID-19, że "nie mają mocy przerobowych". "W POZ zwykle są malutkie punkty i prowadzenie przez nie tak dynamicznie zmieniającego się procesu rodzi poważne problemy. Na przykład jeżeli wpływają tam dwa komunikaty z NFZ dziennie, to już pojawia się kłopot" - dodał.
Minister został dopytany o to, że dziennie takich komunikatów, organizujących tryb pracy punktów szczepień, potrafiło wpłynąć naście. "O tym nie słyszałem, ale czasem zdarzał się jakiś sążnisty komunikat i jak to trzeba było przeczytać i wdrożyć w życie, wystawiać nowe sloty dla pacjentów, to rzeczywiście można było mieć dosyć. Na dodatek w takich sytuacjach zwykle można liczyć na pomocną dłoń podawaną przez część środowiska lekarskiego" - powiedział.
Stwierdził, że "za każdym razem, gdy mają być głosowane sprawy, które mogą godzić w interesy środowiska lekarskiego, jest ogromna awantura". "I to z serii takich, których najbardziej nie lubię: gdzie do obrony małych jednostkowych interesów używa się wielkich argumentów". Jako przykład podał sprawę dopuszczenia do wykonywania zawodu lekarza osób spoza UE. "W czasie pandemii zależy nam na sprowadzeniu nowych medyków. Albo chociaż umożliwieniu pracy tym, którzy już u nas mieszkają. Podchodziliśmy do uchwalenia tej ustawy trzy razy. I wiedzą państwo, ile osób do tej pory dostało ostateczną zgodę? Jeżeli się nie mylę - trzy" - dodał.
Zapytany, dlaczego tak jest, odpowiedział, że część środowiska medycznego stosuje obstrukcję przy rozpatrywaniu wniosków. "Samorząd lekarski je blokuje. A my, jako administracja, nie byliśmy w stanie jak do tej pory tego przełamać" - stwierdził.
Dodał, że w szpitalu tymczasowym na stadionie jest pół tysiąca łóżek. "Jeszcze w środę rano zajętych było 308. Żeby móc zająć pozostałych 200, potrzebowalibyśmy kilkudziesięciu dodatkowych lekarzy. A ich nie ma. Mogliby być, gdyby nie protesty samorządu lekarskiego blokujące wpuszczenie kolegów z Ukrainy czy Białorusi. W normalnych warunkach standardem jest to, że jeden lekarz ma pod opieką od kilku do kilkunastu pacjentów, a teraz na Stadionie Narodowym ma 28-40" - przekazał.
"Musimy rozszczelnić ten system"
Powiedział także, że rząd chce, by do szczepienia nie była potrzebna obecność lekarza. "Pomogłoby to przyspieszyć proces. A co się dzieje? Projekt ustawy, która to rozwiązanie wprowadza, właśnie został zablokowany przez Senat" - powiedział.
Zapytany, kto poza lekarzem miałby kwalifikować do wkłucia, odpowiedział, że pielęgniarki, fizjoterapeuci, farmaceuci, ratownicy itd. "Grupa jest potencjalnie duża" - zauważył. Na uwagę, że medycy może boją się odpowiedzialności karnej, gdyby coś się po szczepieniu stało pacjentowi, odpowiedział, że "jeśli dojdzie do wstrząsu anafilaktycznego, to kto sprawniej zareaguje: lekarz dermatolog czy ratownik medyczny mający codzienne doświadczenie z pogotowia ratunkowego? Musimy rozszczelnić ten system i przyspieszyć szczepienia".
Minister nie złożył deklaracji, ile osób będzie szczepionych tygodniowo od kwietnia. "Jak podam milion, a wyjdzie 900 tysięcy, to znów będzie, że 'Dworczyk okłamał pacjentów czekających na szczepienie'. Chcemy po prostu zapewnić jak najszybsze tempo szczepień. Już trwają szkolenia farmaceutów i fizjoterapeutów" - zaznaczył. I dodał, że nie jest brany pod uwagę scenariusz, by żołnierze także wykonywali szczepienia.
Dodał, że szczepienia mogliby wykonywać np. studenci medycyny. "Praktycznie wszyscy, którzy mają coś wspólnego z zawodem medycznym" - dodał.
Powiedział także, że w przyszłym tygodniu zacznie się nabór do kolejnych punktów szczepień. "Kryteria będą bardzo uproszczone w stosunku do wcześniejszych. Tu też wyciągamy wnioski po I kwartale. Zgłosić się będzie mógł niemal każdy podmiot prowadzący działalność leczniczą. Także samorządy będą mogły tworzyć własne punkty" - poinformował.
Dodał, że szykowane są szczepionkowe punkty drive thru jak w USA, a orędownikiem takiego rozwiązania jest m.in. minister zdrowia Adam Niedzielski.
Źródło: PAP, Dziennik Gazeta Prawna