Jak sądowa rewolucja PiS doprowadziła do chaosu w sądach? Na własnej skórze doświadczają tego już "zwykli obywatele". Reporter "Czarno na białym" pokazuje, co się dzieje na sądowych korytarzach i rozmawia z sędziami. Także z tymi, do których przylgnęła metka sędziów "ze skazą".
Reporterzy "Czarno na białym" w Sądzie Najwyższym w Warszawie, Sądzie Okręgowym w Kaliszu i Sądzie Rejonowym w Trzciance rozmawiali z sędziami, którym zarzuca się, że mogą być zależni od aktualnej władzy.
To między innymi sędziego Sądu Najwyższego Marcina Łochowskiego, sędzi sądu okręgowego Edyty Janiszewskiej i sędziego sądu rejonowego Łukasza Słomczyńskiego dotyczyła uchwała połączonych izb Sądu Najwyższego z 23 stycznia.
Sąd Najwyższy w składzie trzech izb: Cywilnej, Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych wydał uchwałę dotyczącą legalności zasiadania w składach sędziowskich osób rekomendowanych przez nową Krajową Radę Sądownictwa.
Co wynika z uchwały?
- składy sądów, w których znajdują się sędziowie rekomendowani przez nową KRS, są wadliwe albo mogą okazać się wadliwe;
- uchwała nie ma zastosowania do wyroków wydanych przez sądy przed datą jej ogłoszenia;
- uchwała ma zastosowanie do orzeczeń Izby Dyscyplinarnej SN bez względu na datę.
Uchwała podjęta w tak szerokim gronie miała opanować chaos wywołany przez polityków. Wynikało z niej, że ponad trzystu wadliwie wybranych sędziów nie powinno orzekać i wydawać wyroków.
Sędzia Edyta Janiszewska zdecydowała się odroczyć prowadzone sprawy. Przyznała, że zna co najmniej jeden przypadek sędziego, który mimo uchwały Sądu Najwyższego dalej orzeka.
- Uważam, że jest to indywidualna decyzja każdego sędziego i odpowiedzialność każdego sędziego - powiedziała.
Kiedy na wokandzie sędzi Edyty Janiszewskiej przybywało haseł "rozprawa odroczona", jej koleżanka z tego samego wydziału sądu w Kaliszu - sędzia Arleta Konieczna - wzywała na salę rozpraw kolejne strony sporów. - Myślę, że sędziowie nie są od politykowania, natomiast są od wykonywania obowiązków służbowych - tłumaczy sędzia Konieczna.
Sędziowie podzieleni
Zdaniem ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry "tak zwana uchwała nie powoduje żadnych skutków prawnych". - To jest interpretacja jedyna możliwa - dodaje. To samo powiedział przedstawiciel wybranej przez polityków Krajowej Rady Sądownictwa - Jarosław Dudzicz. - Sędziowie mają normalnie orzekać - uważa.
Normalnie orzeka sędzia Łukasz Słomczyński z Sądu Rejonowego w Trzciance - tyle że idąc orzekać na salę rozpraw, nie kierował się wskazaniem polityków, a własną interpretacją uchwały Sądu Najwyższego. - Zdecydowałem się na orzekanie w kontekście treści tej uchwały. Muszą istnieć jakieś wątpliwości odnoszone, jak rozumiem, do konkretnego sędziego. Ja w swojej procedurze nominacyjnej, którą przeszedłem osobiście, takich wątpliwości nie widzę - wyjaśnia.
Łukasz Słomczyński jest jedynym sędzią w Trzciance, który orzeka w sprawie alimentów i przed każdą rozprawą zadaje pytanie, czy strony mają "w związku z tym jakieś wątpliwości, co do niezależności i bezstronności sądu".
W tym samym czasie w Sądzie Okręgowym w Kaliszu sędzia Edyta Janiszewska wygłasza zupełnie inną formułę. - Naruszony by był standard niezawisłości czy bezstronności. Rozprawa w dniu dzisiejszym zostanie odroczona - mówi.
Strony mogłyby nie chcieć się narazić sędziemu, więc sama sędzia zgłasza wątpliwości co do swojego powołania. - Mam wątpliwości co do prawidłowości wyboru mnie na to stanowisko - mówi stronom. Dlatego każda sprawa sędzi Edyty Janiszewskiej kończyła się odroczeniem oraz poszukiwaniem w kalendarzach nowego terminu rozprawy.
- Moim zdaniem tę uchwałę należy czytać w ten sposób, że to strony decydują o tym, czy mają problem z powołaniem sędziego, czy nie - uważa adwokat Paweł Sołtysiak. Radca prawny Michał Wardeński twierdzi zaś, że uchwała Sądu Najwyższego "spowodowała duży chaos". Sołtysiak przekonuje, że "sędziowie są niewinni". - To nie jest zależne od nich - dodaje.
W tle działa twarde prawo oraz wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, na podstawie którego od dwóch miesięcy można odwołać się do sądów wyższej instancji, jeśli przykładowo przegrana strona uznała, że rozprawę prowadził sędzia wadliwie wybrany z politycznego rozdania. 19 listopada sędzia Trybunału Marek Safjan mówił o "uzasadnionych wątpliwościach co do niezależności". Właśnie dlatego sędzia Edyta Janiszewska odracza swoje rozprawy, a uchwała Sądu Najwyższego to nie przyczyna, a skutek zamieszania.
Sędzia przyznaje, że zdarzyły się przypadki, że wydane przez nią wyroki spotykały się z zarzutami nieważności. - To sprawa o zapłatę, a druga sprawa to postanowienie w przedmiocie udzielenia zabezpieczenia odnośnie alimentów i pełnomocnik również podniósł taki zarzut - mówi Edyta Janiszewska.
"Obawiam się, że za kilka lat będziemy dokładnie w tym samym punkcie"
Sytuacji sądów rejonowych i okręgowych przygląda się Marcin Łochowski, sędzia Sądu Najwyższego. Ma gabinet w gmachu sądu, bo jest członkiem Izby Kontroli Nadzwyczajnej - izby utworzonej na mocy ustawy uchwalonej przez polityków PiS.
Na razie sędzia Marcin Łochowski wstrzymał się od orzekania. - Logika tego konfliktu jest taka, że prowadzi kompletnie donikąd. Chyba po raz pierwszy naprawdę boję się tego, że my wszyscy przegramy, a oczywiście za chwilę będzie orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, a potem będzie kolejna ustawa, a później będzie orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, potem będzie uchwała Sądu Najwyższego, potem kolejna ustawa i kolejny wyrok Trybunału Konstytucyjnego - przewiduje.
- Obawiam się, że za kilka lat po tych wszystkich aktach, które w międzyczasie powstaną, będziemy dokładnie w tym samym punkcie - dodaje.
Problem w tym, że sędzia Marcin Łochowski nawet jeśli nie zamierzał, to sam się pod tym zamieszaniem podpisał - i to podwójnie, zostając sędzią nowej izby z nominacji upolitycznionej Rady.
- Ja nie przestałem rozmawiać z żadnym z kolegów, natomiast wydaje mi się, że niektórzy przestali rozmawiać ze mną. To jest oczywiste, że jeżeli podejmuje się decyzję kontrowersyjną, idącą nieco wbrew poglądom dominującym w środowisku, to należy liczyć się z tym, że ona będzie krytycznie oceniana w środowisku - przyznaje.
Sędzia Marcin Łochowski przyznaje, że spotkał się z określeniami "zdrajca" pod swoim adresem. Sędziowie, podobnie jak politycy, też są podzieleni.
Sędziemu Sądu Rejonowego w Łodzi Michałowi Klusce przełożony wstrzymał przydzielanie nowych spraw, ale inny prezes – nadrzędnego sądu, uchylił tę decyzję.
Zdarza się, że ci sami sędziowie mają różne zdania. Najpierw szanują uchwałę Sądu Najwyższego, ale potem wybierają postanowienie Trybunału Konstytucyjnego, który wstrzymuje uchwałę Sądu Najwyższego i wracają do orzekania, jak powołana przez nową KRS sędzia Małgorzata Manowska.
Tłumaczy, że "sędzia bez togi, któremu odebrano prawo do wydawania orzeczeń, jest nieprzydatny dla społeczeństwa, któremu miał służyć". A może orzekając bardziej szkodzą niż pomagają lub gdyby nie zgodzili się na awans z udziałem upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa, nie byłoby dziś zamieszania?
Chaos wytworzył "sędziów ze skazą"
Sędzia Marcin Łochowski uważa, że "ta instytucja jest zbyt ważna, żeby sędziami zostawali ludzie nieprzyzwoici".
- Jeżeli ja byłam delegowana do sądu okręgowego, pracowałam w tym wydziale, naturalną rzeczą było to, że musiałam podnieść tę rękawicę i spróbować wystartować w konkursie - mówi sędzia Edyta Janiszewska.
- W mojej sytuacji był to zupełny przypadek i zbieg okoliczności faktycznych. Ja w końcu osiągnąłem wymagany staż, przez osiem lat byłem asystentem sędziego - twierdzi sędzia Łukasz Słomczyński.
Wielu sędziów na awans jednak się nie zdecydowało. Do kilkuset, którzy podjęli ryzyko, przylgnęła metka. Sędzia Marcin Łochowski mówi o "sędziach ze skazą". - Gdy było zeszłoroczne spotkanie świąteczne, to oczywiście my przyszliśmy prawie w komplecie, natomiast sędziów Izby Dyscyplinarnej na tym spotkaniu nie było - wskazuje.
Sędziowie Izby Dyscyplinarnej, którzy mają osądzać innych sędziów - a wobec których Sąd Najwyższy miał największe zastrzeżenia - wciąż orzekają. Natomiast Izba Kontroli Nadzwyczajnej, w której zasiada sędzia Marcin Łochowski, wydała kilka postanowień wbrew rządzącym politykom. - Izba Kontroli Nadzwyczajnej uchyla prawie połowę uchwał Krajowej Rady Sądownictwa. Czy to oznacza, że sędziowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej idą na rękę obecnej władzy? Tutaj nie ma żadnej relacji wdzięczności - twierdzi.
Czekają na rozwiązanie
- Nie wiemy, według jakich standardów i kto będzie badał, czy my jesteśmy sędziami prawidłowo umocowanymi - mówi sędzia Łukasz Słomczyński, który wydał do tej pory tysiąc orzeczeń. Sędzia Edyta Janiszewska w Sądzie Okręgowym wydała 400 orzeczeń. Bez ich pracy sądy w Trzciance czy Kaliszu miałyby większe zaległości. Sędzia Janiszewska podkreśla, że poddałaby się ponownej weryfikacji.
Na razie, kiedy nie orzekają, mogą pracować nad przyszłymi sprawami, ale rozwiązanie musi się pojawić. Sędzia Marcin Łochowski zwraca uwagę, że jeśli rozwiązanie się nie pojawi, będzie "sędzią w stanie spoczynku plus". - Taki sędzia honorowy - dodaje.
Obserwując wizytę w Polsce wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej Viery Jourovej, uważa, że należy spodziewać się idących za tym konsekwencji. - To się absolutnie dobrze nie skończy - twierdzi.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24