Polska chce zaostrzenia sankcji wobec Białorusi. Widzi też "pełną synchronizację działań tureckich z Białorusią i z Rosją" i rządowi się to nie podoba - mówił we wtorek premier Mateusz Morawiecki, przedstawiając w Sejmie informację w sprawie sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Dodał, że "to pierwsza taka sytuacja od 30 lat", kiedy integralność granic jest w tak brutalny sposób "atakowana i testowana". Oprócz premiera wystąpili szefowie MSWiA i MON, a także przedstawiciele poszczególnych klubów i kół parlamentarnych.
Według informacji polskich władz i służb oraz filmów zamieszczanych przez nie w mediach społecznościowych od poniedziałku duża grupa migrantów gromadziła się na granicy Białorusi z Polską, w okolicy przejścia granicznego Kuźnica Białostocka - Bruzgi, podejmując próby siłowego przekroczenia granicy. Resort obrony informował tego samego dnia po południu, że służbom MSWiA i żołnierzom udało się zatrzymać pierwszą masową próbę sforsowania granicy. Migranci rozbili obóz w rejonie Kuźnicy. Pilnują ich służby białoruskie.
Relacjonując wydarzenia na granicy, media mogą korzystać niemal wyłącznie z oficjalnych rządowych nagrań i informacji. Do strefy objętej stanem wyjątkowym nie mają dostępu dziennikarze.
W związku z sytuacją na granicy we wtorek odbyło się specjalne posiedzenie Sejmu. Na początku Morawiecki poinformował, że wicepremier i szef komitetu ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński z powodu choroby nie może wziąć udziału w posiedzeniu Sejmu i udzielić informacji. Jednocześnie zapewniał, że dzięki pracom tego komitetu od czerwca tego roku rząd może dużo efektywniej prowadzić działania na granicy.
- Dziś, w tym szczególnym dniu tak ważnego posiedzenia, powinniśmy zapomnieć o tym, kto jest z lewicy, prawicy, kto z partii liberalnej, konserwatywnej, lewicowej czy innej. Dzisiaj, (...), powinna dominować jedna racja - racja stanu Rzeczpospolitej - mówił Morawiecki. - A racja stanu przemawia za tym, żebyśmy spokojnie, rozważnie wysłuchali tego, co dzieje się na wschodniej granicy - dodał.
Szef rządu podkreślał, że bezpieczeństwo wschodniej granicy jest naruszane "w bardzo brutalny sposób". - To pierwsza taka sytuacja od 30 lat, kiedy możemy powiedzieć, że bezpieczeństwo, integralność naszych granic jest w tak brutalny sposób atakowana i testowana - stwierdził premier.
Morawiecki ocenił, że imperialna polityka Rosji postępuje, a kolejne kroki ze strony władz z Moskwy są rozłożone w czasie. Zdaniem szefa polskiego rządu Łukaszenka jest jedynie wykonawcą zadań zleconych przez prezydenta Rosji Władimira Putina służących odbudowaniu pozycji Rosji.
Morawiecki: mamy do czynienia z wyreżyserowanym spektaklem, którego celem jest naruszenie granicy RP
Mówił też, że siła Polski musi się dziś przejawiać w skuteczności działań na wschodniej granicy kraju. - Na wschodniej granicy mamy do czynienia nie tylko z przemocą, z bezpośrednim użyciem przemocy wobec suwerennego państwa polskiego. Na wschodniej granicy mamy do czynienia z wyreżyserowanym spektaklem, którego celem jest naruszenie granicy Polski, wprowadzenie chaosu w Polsce, w Unii Europejskiej - zaznaczał.
Dodał, że dokładnie to samo, tylko z innego kierunku, było realizowane w 2015 i w 2016 roku. - Dziś przeciwstawiamy się temu w innych okolicznościach. W okolicznościach, w których potrafiliśmy przekonać naszych partnerów z Unii Europejskiej, z NATO, że obrona wschodniej granicy Polski jest obroną wschodniej granicy Unii Europejskiej, wschodniej flanki NATO - powiedział.
Morawiecki mówił, że dzisiaj na Białoruś sprowadzani są migranci z kilku kierunków z Bliskiego Wschodu, a potem są wykorzystywani jako "żywe tarcze", by zdestabilizować sytuację w Polsce, na Litwie, państwach bałtyckich i całej UE. - To są migranci, to nie są uchodźcy. To też warto podkreślić, bo te pojęcia niektórym osobom się mylą - dodał.
Stwierdził, że aby temu się przeciwstawić, komitet ds. bezpieczeństwa, którym kieruje wicepremier Jarosław Kaczyński, już w czerwcu podjął decyzję o budowie odpowiednich instalacji, które miały na celu zabezpieczenie prewencyjne.
- Gdyby nie te zabezpieczenia, to dziś te kolumny migrantów, popychane z tyłu kolbami karabinów białoruskich służb specjalnych, maszerowałyby już przez granicę RP. To właśnie tamte zabezpieczenia okazały się kluczowe - przekonywał premier.
Premier: to Łukaszenka używa ludzi jako żywych tarcz
Podczas sejmowej debaty premier apelował do posłów o zjednoczenie w sprawie presji na granicy polsko-białoruskiej, bo Polska jest obserwowana zarówno ze wschodu, jak i zachodu. - Tam, za wschodnią granicą, wiedzą najlepiej, że jeżeli nie będziemy zjednoczeni, to będzie nas łatwo rozbić i łatwo ingerować w naszą suwerenność - podkreślił.
- Wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, jak jeden mąż, że to Łukaszenka sprowadził specjalnie dziesiątki tysięcy ludzi na Białoruś, to Łukaszenka przesuwa te grupy ludzkie, tych ludzi, migrantów, specjalnie, przemocą czasami, mamy takie informacje, z Mińska na naszą wschodnią granicę - mówił Morawiecki. - To Łukaszenka używa tych ludzi jako żywych tarcz i to Łukaszenka jest odpowiedzialny za to, żeby ci ludzie wrócili z powrotem do swoich krajów, tam, gdzie ich miejsce - podkreślał.
- Ale żeby on też doszedł do takiego wniosku, to musimy być zjednoczeni - kontynuował szef rządu. - Musimy patrzeć w sposób solidarny na to, co się dzieje, mając na względzie los Polski, los Rzeczypospolitej, a ryzyko jest duże, ryzyko jest takie, jakiego nie było dawno, jakiego nie doświadczaliśmy dawno - dodał.
Premier podziękował za pracę członkom komitetu bezpieczeństwa, wicepremierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu i członkom Rady Ministrów odpowiedzialnym za sprawy bezpieczeństwa. - Wszystkim wspaniałym funkcjonariuszkom i funkcjonariuszom, wszystkim wspaniałym żołnierzom Wojsk Obrony Terytorialnych, wojsk operacyjnych, dziękujemy wam, dziękujemy za obronę granic Rzeczypospolitej - mówił szef rządu.
Premier: to być może moment zwrotny w historii Polski
Szef rządu przekonywał, że - gdyby nie działania podjęte przez polski rząd - granica polsko-białoruska byłaby dziś "granicą wirtualną, przez którą spokojnie przechodziłyby tysiące, dziesiątki tysięcy ludzi, migrantów, którzy tylko po to, tylko w tym celu są ściągani przez Łukaszenkę, by destabilizować Rzeczpospolitą, niszczyć spójność naszego państwa, normalny rozwój po pandemii i niszczyć spójność Unii Europejskiej". - Ale tym razem im się to nie udało - dodał.
- W przeciwieństwie do tego, co było w latach 2015-2016, trafili na naszą odpowiedź, na jednoznaczny opór nie tylko Polski, nie tylko Litwy, Ukrainy, Łotwy i innych państw Europy Środkowej i Wschodniej, ale całej Unii Europejskiej. Cała Unia Europejska mówi Łukaszence: 'nie, dość tych działań, dość destabilizacji, nie pozwolimy na to i zaprowadzimy z powrotem porządek' - mówił szef rządu.
Nawiązując do przypadającego w czwartek Święta Niepodległości, podkreślił, że tego dnia "przyjdzie nam świętować nie tylko niepodległość, ale przyjdzie nam na pewno również bronić granic Rzeczpospolitej".
- Dlatego musimy być silni, gotowi do odparcia tych wszystkich różnych działań, o których wiemy, że nastąpią, ale także takich, o których nie wiemy. Musimy dlatego być przygotowani na nieznane, musimy brać pod uwagę ryzyka, których dziś sobie jeszcze nie wyobrażamy. To jest moment zwrotny, być może moment zwrotny w historii Polski - mówił premier. Według Morawieckiego jesteśmy to winni przeszłym pokoleniom, które walczyły o niepodległość, a także przyszłym pokoleniom, Polakom i Polsce. Wystąpienie premiera brawami przyjęli posłowie PiS.
Premier: musimy zastanowić się wspólnie, co zrobić, aby wzmocnić bezpieczeństwo Polski
Premier udzielając informacji o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej apelował, aby "na moment zapomnieć o tych animozjach partyjnych, o sporach partyjnych i razem skupić się na tym, w jaki sposób Rzeczpospolita może bronić się jak najlepiej przed największą prowokacją, najpotężniejszym uderzeniem ze Wschodu co najmniej od kilkudziesięciu lat". - I o to apeluję, o to proszę, apeluję w szczególności też do opozycji i żeby ten apel jeszcze wzmocnić, to powiem tak: oczywiście padły i z tej mównicy, i z innych mównic słowa, które nie powinny paść, słowa nieodpowiedzialne - mówił premier.
- Uważam, że dzisiaj musimy się skoncentrować na przyszłości, na wspólnej przyszłości, na dbałości o to, żeby tak, jak udało się przewidzieć panom ministrom, ministrowi Błaszczakowi, ministrowi Kamińskiemu, panu premierowi Kaczyńskiemu kilka miesięcy temu, co nastąpi w październiku i listopadzie, i to właśnie nastąpiło, tak żeby się dzisiaj zastanowić nad tym wspólnie, co jeszcze razem powinniśmy zrobić jako klasa polityczna, rząd, my rządzący, aby wzmocnić bezpieczeństwo za kolejne tygodnie, miesiące, a może i lata. Tak, bo trzeba się przygotować na długie uderzenie, na politykę, która ma trwać długo - podkreślał szef rządu.
Wyraził przekonanie, że "te operacje na wschodniej granicy polskiej, które mają miejsce, są częścią większej operacji, są częścią bardzo skoordynowanego ataku, który ma charakter wojny nowego typu, w której używani są ludzie jako żywe tarcze".
Morawiecki: Frontex to nie jest realna pomoc
Szef rządu odniósł się do pojawiających się głosów "o wezwaniu na pomoc Frontexu". - Przy całym wielkim szacunku do tej wspaniałej instytucji europejskiej, mamy blisko 15 tysięcy naszych funkcjonariuszy Straży Granicznej, mamy dzisiaj 13 tysięcy żołnierzy. Czy wiecie, ile jest funkcjonariuszy Frontexu do ochrony granic całej Unii Europejskiej na wszystkich jej granicach? Wszystkich pracowników mniej niż dwa tysiące, a funkcjonariuszy mniej niż tysiąc, mało - powiedział.
Premier: chcemy zaostrzyć sankcje wobec Białorusi
Szef rządu później odpowiadał także na pytania posłów, dotyczące sytuacji na polsko-białoruskiej granicy. Część z nich dotyczyła możliwości poszerzenia sankcji wobec Białorusi.
- Prezydent zaproponował, żeby natychmiast doprowadzić do wstrzymania możliwości lotów nad niebem europejskim przez te linie lotnicze, które prowadzą akcję transportu (migrantów - red). I my się będziemy o to bardzo mocno starać - poinformował. - Wczoraj mówiłem o tym przewodniczącej (KE Ursuli - red.) von der Leyen, jutro powiem przewodniczącemu (Rady Europejskiej - red.) Charlesowi Michelowi - dodał. Jak wskazał, sprawa stawiana była na forum Rady Europejskiej już wcześniej, jednak ta "nie bardzo była chętna podjąć ten temat".
Czytaj więcej: Szef Rady Europejskiej Charles Michel o kryzysie na granicach Unii z Białorusią: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
Premier poinformował jednocześnie, że Polska wystąpi o zaostrzenie sankcji wobec Białorusi na najbliższym posiedzeniu Rady. - Ale ja też zawnioskowałem i jutro to powtórzę (...), żeby nie czekać na grudzień, tylko - jeśli nie da się wcześniej spotkać fizycznie - spotkać się w formie wideokonferencji i tam na pewno ten punkt podniosę - przekazał Morawiecki. Jak dodał, propozycja sankcji będzie mogła wpłynąć na polskich przedsiębiorców, bo mowa będzie nie tylko o zakazach wjazdów do UE, ale również o sankcjach gospodarczych.
Czytaj więcej: Reuters o planowanych sankcjach UE wobec Białorusi
- Jeśli chodzi o dalsze blokady gospodarcze, blokady transportowe, jesteśmy gotowi - i niech słyszy to także reżim Łukaszenki - na eskalację tego typu. Trzymamy w odwodzie kolejne sankcje gospodarcze. Jeśli nie na poziomie Unii, będziemy je wdrażać również my na naszej długiej dość granicy z Białorusią. Jesteśmy na to gotowi - powiedział premier Mateusz Morawiecki, odnosząc się do pytania o podejmowane działania odwetowe wobec Białorusi.
Premier przekazał, że szef polskiej dyplomacji Zbigniew Rau oraz szef MSWiA Mariusz Kamiński "rozmawiają ze swoimi odpowiednikami w Unii Europejskiej właśnie po to, by przeprowadzić zdecydowaną akcję w związku z liniami lotniczymi, które są używane dla potrzeb transferu osób z krajów Bliskiego Wschodu".
Szef polskiego rządu stwierdził jednocześnie, że w kwestii migracji Bruksela zmieniła swoje zdanie o 180 stopni. - 5-6 lat temu była za przyjmowaniem kilkudziesięciu, kilkuset tysięcy, milionów migrantów - co zresztą nastąpiło - mówił, dodając, że dopiero później nastąpiła zmiana zbieżna z tym, co na temat migracji mówił polski rząd.
Morawiecki: pracujemy nad polepszeniem warunków bytowych żołnierzy na granicy
Premier odpowiadał także na pytania o warunki bytowe żołnierzy na granicy.
- Z ministrem Błaszczakiem dziś byliśmy (na granicy - red). Jasna sprawa, że mieszkać w namiocie czy kontenerze, to nie to samo, co w mieszkaniu. Doskonale zdajemy sobie z tego sprawę - mówił szef rządu, podkreślając, że liczba ciepłych posiłków i warunki sanitarne są na tyle dobre, "na ile w warunkach polowych można to było stworzyć".
- Pan minister Błaszczak pracuje nad tym, żeby je stale polepszać, poprawiać - dodał premier, zaznaczając, iż powstaje "całe miasteczko kontenerowe, po to, żeby lepiej można mieszkać". - Przygotowujemy się na długie miesiące, długie kwartały, a może długie lata walki z tą prowokacją Łukaszenki - podkreślił premier.
Premier: niepokoi i nie podoba nam się synchronizacja działań Turcji, Białorusi i Rosji
Odpowiadając posłowi Maciejowi Gduli (Lewica), który zwrócił uwagę na udział Turcji w organizowaniu przerzutu migrantów do Mińska, szef polskiego rządu potwierdził, że ma tego świadomość. Uwagę posła Gduli w sejmowej debacie o ataku hybrydowym na granicy z Białorusią uznał za "słuszny głos".
- Jeszcze miesiąc, dwa temu, wydawało się, że Turcja chce blisko z nami współpracować. Powiem tutaj to głośno, bo myślę, że i tam to usłyszą, że widzimy te działania - o charakterze pełnej synchronizacji działań tureckich z Białorusią i z Rosją. Niepokoi nas to, nie podoba nam się to - powiedział.
Premier przypomniał o wsparciu ze strony Polski, gdy pomocy potrzebowała Turcja. - Nasza pomoc przy gaszeniu pożaru, nasza pomoc przy promocji przemysłu turystycznego tureckiego, niestety okazała się przysługą jednostronną. I nam się to nie podoba. I zaznaczamy to wobec naszych przyjaciół tureckich - oświadczył.
Morawiecki w sprawie zapory na granicy: za parę tygodni ruszają prace inżynieryjno-budowlane
Premier odniósł się także do pytań o pomoc z zewnątrz. - Finansowo my sobie damy radę, ale jeżeli będzie gotowość do wsparcia nas setkami milionów złotych czy euro, to tę pomoc przyjmiemy. Jak najbardziej tak, bo dlaczego nie - powiedział.
Nawiązał także do krytyki posła Konfederacji Roberta Winnickiego, który mówił, że od sierpnia apeluje o zbudowanie na granicy stałej zapory. Szef rządu podkreślił, że w lipcu na granicy powstała pierwsza zapora, we wrześniu druga. - Pan poseł nas dzisiaj krytykuje, że nie ma tej trzeciej, ostatniej, do której dopiero Sejm przekonaliśmy nie tak dawno i to wbrew woli Koalicji Obywatelskiej, niestety - podkreślił. Ustawa o budowie zabezpieczenia granicy państwowej, która zakłada powstanie na granicy wschodniej zapory, weszła w życie w miniony czwartek. Sejm uchwalił ją 14 października, a 29 października rozpatrzył wprowadzone do niej w Senacie poprawki. Prezydent Andrzej Duda ustawę podpisał 2 listopada. Szef MSWiA Mariusz Kamiński poinformował, że zapora zostanie zbudowana w ciągu pierwszego półrocza 2022 roku.
Mateusz Morawiecki zaznaczył, że za parę tygodni ruszają prace. - To są skomplikowane prace inżynieryjno-budowlane, ale wiosną czy latem przyszłego roku stanie ta zapora - zapewnił.
Premier: kwestia readmisji jest rozważana
Odnosząc się do readmisji, premier stwierdził, że jest to rozważane. - To jest nowa koncepcja z ostatnich dni, analizowana na komitecie bezpieczeństwa, analizowana przez nas – podał.
- Ci ludzie są złapani rzeczywiście w trudnej sytuacji, bo służby białoruskie nie pozwalają im się wycofać czasami. Jeśli chcą wrócić do swojego kraju, my rozważamy przetransportowanie ich tranzytem na polskie lotnisko, by nastąpiła readmisja. Ale nie jest to na razie takie proste z uwagi na kraje pochodzenia, które nie chcą ich przyjmować – mówił. - Minister spraw zagranicznych działa bardzo czynnie - zaznaczył. - Readmisje, jak najbardziej tak - zapewnił premier.
Milczanowska: nie pozwolimy na łamanie integralności naszych granic
W Sejmie wystąpili także szefowie MSWiA i MON, Mariusz Kamiński i Mariusz Błaszczak. Później głos zabrali przedstawiciele poszczególnych klubów i kół parlamentarnych.
Posłanka PiS Anna Milczanowska, przedstawiając stanowisko swojego klubu, stwierdziła, że wystąpienia przedstawicieli rządu stanowią mocną deklarację dobrze zorganizowanej i zdeterminowanej obrony bezpieczeństwa. - Zdecydowanej służby na rzecz tego niekwestionowanego dobra, jakim jest Rzeczypospolita Polska i życie jej obywateli zagrożone w starciu z prawdziwym barbarzyństwem, jakim dziś steruje białoruski uzurpator, który kolejny już raz przedkłada własny interes polityczny nad ludzkie, nierzadko niewinne życie - mówiła.
- Jako narzędzie, bezwzględny reżim białoruski, wybrał ludzi, którzy są werbowani obietnicą dostania się do Europy Zachodniej i dostatniego tam życia. Łukaszenka nie liczy się z ich zdrowiem i życiem. To jego okrucieństwo jest przyczyną nieszczęścia tych ludzi doprowadzanych przez służby do granicy polsko-białoruskiej i pozostawianych tam na pastwę losu - oceniła posłanka PiS. - Winą za całą tę sytuację oczywiście obarczana jest Polska - dodała.
- Jesteśmy w przededniu Narodowego Święta Niepodległości, więc chcemy powiedzieć jasno: nie pozwolimy na łamanie integralności naszych granic - deklarowała posłanka.
Siemoniak: członkowie Izby Dyscyplinarnej nas na granicy nie obronią
Tomasz Siemoniak z klubu Koalicji Obywatelskiej i były szef MON powiedział, że w wystąpieniach premiera i ministrów zabrakło informacji na temat tego, jak rozwiązać kryzys na granicy. - To jest oczywiście dobrze, że trwają rozmowy, że prezydent jest w kontakcie z sekretarzem generalnym NATO, ale brakuje realnych działań, jeśli chodzi o wsparcie Unii Europejskiej i NATO. Realnych, nie słów, bo słowa nas nie obronią - zaznaczył wiceszef PO. - Panie premierze, najwyższy czas, żeby zakopać topór wojenny z Unią Europejską. Naprawdę członkowie Izby Dyscyplinarnej nas na granicy nie obronią - dodał poseł KO.
Zaproponował, by minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro dał premierowi "sto dni spokoju w sprawach unijnych" tak, by - jak mówił - umożliwić wsparcie dla Polski. - I to nie jest kwestia tego, ilu funkcjonariuszy ma Frontex, to jest kwestia polityki. To jest kwestia tego, żeby cała Unia Europejska wiedziała, że to jest jej granica, jej problem i jej ludzie muszą tam być - przekonywał Siemoniak.
Były szef MON pytał też, dlaczego rząd nie podjął konsultacji w trybie art. 4 Traktatu Północnoatlantyckiego, który mówi o konsultacjach w razie zagrożenia jednego z sojuszników. Przypomniał, że z tej możliwości skorzystał w 2014 roku rząd Donalda Tuska. - Stosunek do NATO przecież też nas nie różni. Tu nie ma żadnych emocji, zawsze wspieramy to, co jest siłą NATO i silną pozycją Polski w NATO. Zróbcie to, naprawdę to pomoże i będzie realnym wkładem w pokazanie reżimowi Łukaszenki, że Polska nie jest sama - apelował Siemoniak.
Czarzasty: migrant to człowiek, nawet jeżeli jest oszukiwany
Włodzimierz Czarzasty, wicemarszałek Sejmu, występując w imieniu klubu Lewicy, podkreślał, że są sytuacje, w których spory polityczne blakną i należy wznieść się ponad podziały - to sytuacje zagrożenia życia i zdrowia, pozyskiwania środków finansowych dla kraju i bezpieczeństwa państwa.
Podkreślił, że z taką sytuacją mamy do czynienia obecnie na polskiej granicy. Dodał, że od kilkunastu tygodni Łukaszenka prowadzi operację wymierzoną w Polskę, w której wykorzystuje ludność cywilną z wielu części świata.
Zauważył, że ci ludzie uciekają przed biedą, chaosem, prześladowaniami i przemocą oraz szukają lepszego życia dla siebie i swoich dzieci. - To przecież najbardziej naturalna i podstawowa potrzeba, którą my Polacy bardzo dobrze znamy - podkreślił wicemarszałek Sejmu. - Musimy bronić naszej wschodniej granicy, jednocześnie każdy migrant, który przedostanie się przez tę chronioną i pilnowaną granicę powinien uzyskać w Polsce pomoc - powiedział Czarzasty. Dodał, że "wojna nie eliminuje humanizmu, a migrant to człowiek, nawet jeżeli jest oszukiwany".
Czarzasty podkreślił, że każdy człowiek, który przekroczy granicę, powinien poczuć różnicę pomiędzy wschodnim despotyzmem a zachodnim poszanowaniem godności i praw człowieka. - Bo właśnie te dwa światy oddziela polsko-białoruska granica. Po stronie białoruskiej brak szacunku do ludzkiego życia, po stronie polskiej powinien być ciepły koc, posiłek, bezpieczny nocleg, pomoc medyczna i cywilizowane procedury azylowe - mówił polityk Lewicy.
Kosiniak-Kamysz: nadzwyczajne sytuacje wymagają nadzwyczajnych działań
Głos zabrał także lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz.
- Nadzwyczajne sytuacje wymagają nadzwyczajnych działań, wymagają przede wszystkim odpowiedzialności i solidarności. Systemowa, zaplanowana polityka wojny hybrydowej precyzyjnie realizowana przez kieszonkowego dyktatorka jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski, Polek i Polaków i Europy - mówił prezes PSL.
Podkreślił, że "dziś solidarność i odpowiedzialność jest jedyną możliwą odpowiedzią na to zagrożenie". Dodał jednocześnie, że solidarność "to nie działanie jednokierunkowe" i nie można jej wymagać "bez informowania". - To informowanie i tu, w wysokiej izbie, i wszędzie, gdzie się spotykamy, jest po prostu konieczne, jest warunkiem solidarności - wskazywał. Podkreślił, że w imieniu swoim, klubu Koalicji Polskiej i PSL deklaruje solidarność oraz chęć współpracy. - W obliczu zagrożenia,(...), jesteśmy gotowi do solidarności i prosimy o tę solidarność wszystkie strony sporu politycznego - oświadczył. Kosiniak-Kamysz mówił, że to białoruskie służby są odpowiedzialne za kryzys na granicy. - Nie możemy ulegać presji reżimu Łukaszenki i jego działania, które ma zdestabilizować nas wewnętrznie, zdestabilizować Unię Europejską - kontynuował polityk.
Kulesza do rządzących: na granicy postawiliście siatkę na kijach od szczotki
Głos zabrał także przedstawiciel Konfederacji Jakub Kulesza. Powiedział, że jego ugrupowanie od momentu narastania kryzysu na granicy z Białorusią ostrzegało, że będzie się on zaostrzał, zdając sobie sprawę z zagrożenia, zagłosowało za stanem nadzwyczajnym i domagało się wybudowania "prawdziwego, nowoczesnego muru na granicy". Zarzucił rządowi, że "zmarnował i przespał" stan wyjątkowy, a obecne zabezpieczenia nazwał "siatką na kijach od szczotki".
- Wczoraj imigranci rozerwali tę siatkę w kilka godzin. Dziś premier Mateusz Morawiecki z tej mównicy wychwalał to godne politowania ogrodzenie, które na oczach Polaków zostało rozerwane przez grupę migrantów za pomocą łopat i drewna. Stan tej siatki odzwierciedla stan Polski za państwa rządów - zwracał się Kulesza do ekipy rządzącej.
Według Kuleszy, "gdyby nie bohaterska postawa polskich służb, to granica już zostałaby przerwana". Zaproponował, aby rząd spojrzał na Litwę, gdzie "ten mur już powstaje".
Mówiąc o Białorusi, oświadczył: "Rozgrywa was państwo o potencjale dziesięciokrotnie mniejszym niż potencjał Polski". - A wy jesteście kompletnie bezradni, jak dzieci we mgle; mówicie że Polska jest liderem w regionie, a nie potraficie poradzić sobie z państwem na poziomie późnego PRL-u - dodał.
Bosak: nie pozwolimy pluć na polski mundur
Wiceprzewodniczący koła Konfederacja Krzysztof Bosak ocenił, że obecny kryzys migracyjny i konflikt graniczny są wydarzeniami zaplanowanymi i konsekwentnie realizowanymi oraz - jak mówił - "przy obojętności części otoczenia międzynarodowego, w tym państw, z którymi związani jesteśmy sojuszami".
- Ostatnia noc była spokojna i wszystkim służącym na naszej granicy funkcjonariuszom służb państwowych i żołnierzom Wojska Polskiego należy życzyć, by wszystkie kolejne noce także były spokojne. Trzymamy za was kciuki. Wyrażamy swoje wsparcie. Nie pozwolimy pluć na polski mundur, nie pozwolimy obrzydzać pracy i służby funkcjonariuszy i żołnierzy Wojska Polskiego - oświadczył Bosak.
Gill-Piątek: bezpieczeństwo nie wyklucza człowieczeństwa
Hanna Gill-Piątek, przedstawiając stanowisko koła Polska 2050 oceniła, że mamy do czynienia z głębokim kryzysem na naszej granicy. - Ale słowa, które powinny w pierwszym rzędzie paść dzisiaj do Polaków to: 'Zachowajmy spokój'.
- Owszem, to jest głęboki konflikt wywołany przez Łukaszenkę, ale to nie jest wojna. Dziś jako społeczeństwo chcemy i mamy prawo wiedzieć, jakie drogi wyjścia z tej sytuacji proponuje rząd - mówiła.
W jej ocenie "rozwiązania tu są na wyciągnięcie ręki". - Po pierwsze uszczelnienie granicy środkami ludzkimi, technicznymi, tak aby niemożliwe stało się jej przekraczanie. Po drugie zapewnienie bezpieczeństwa i wsparcia mieszkańcom terenów przygranicznych, których zostawiliście z trudnymi wnioskami, długo czekających na pieniądze - mówiła Gill-Piątek.
- W końcu bezpieczeństwo nie wyklucza człowieczeństwa. Każdy człowiek, który staje na granicy RP powinien być traktowany z godnością i szacunkiem. To oznacza konieczność dopuszczenia organizacji humanitarnych i mediów, niezależnych obserwatorów. To oznacza konieczność przyjęcia większej liczby wniosków o ochronę międzynarodową oraz sięgnięcie do gotowych wzorów cywilizowanych procedur deportacyjnych - podkreślała posłanka.
Gowin: Porozumienie będzie wspierać rząd we wszystkich rozumnych decyzjach
Głos w imieniu Porozumienia zabrał były wicepremier Jarosław Gowin. - Porozumienie wspiera i będzie wspierać rząd we wszystkich rozumnych i czasami pewnie trudnych decyzjach – zadeklarował.
Wyraził przekonanie, że celem białoruskiego reżimu przywożącego migrantów na polską granice jest nie tylko destabilizacja UE, ale także stworzenie pretekstu do rozmieszczenia wojsk rosyjskich blisko zachodniej granicy Białorusi i "sprawdzenie spoistości NATO na wypadek wznowienia walk na Ukrainie".
- Równocześnie jednak oczekujemy pewnej rewizji w polityce zagranicznej, wygaszenia rozmaitych bezsensowych sporów z Unią Europejską i ze Stanami Zjednoczonymi – zastrzegł Gowin. Za ważne uznał, by "z decyzją o umiędzynarodowieniu kryzysu nie czekać ani chwili dłużej" i zorganizować wizyty studyjne dla przedstawicieli państw UE i NATO, a także skorzystać z pomocy unijnej agencji granicznej Frontex.
Jarosław Sachajko (Kukiz ’15) przypomniał, że jego ugrupowanie już w 2016 roku apelowało do rządu o zapewnienie środków na budowę zapory na granicy. - Część opozycji nadal zdaje się nie zauważać szerszego kontekstu i skupia się jedynie na aspekcie humanitarnym, zgodnie z założeniami i strategią reżimu Łukaszenki – powiedział Sachajko. Jak mówił, Białoruś w wojnie hybrydowej "perfidnie wykorzystuje kobiety i dzieci jako żywe tarcze do destabilizacji sytuacji Polski".
Paweł Szramka (Polskie Sprawy) wyraził uznanie dla Straży Granicznej, policji i wojska. Podziękował też premierowi za wystąpienie, "które nie było tak polityczne, jak zazwyczaj". - Dziś wygrała odpowiedzialność – ocenił. Zaapelował do rządu, by dzielił się z opozycją informacjami o działaniach na granicy. Zaapelował o podobne spotkanie, jakie odbyło się po wyborach prezydenckich na Białorusi.
Andrzej Sośnierz z tego samego koła poparł "zdecydowaną obronę polskich granic, polskiego domu" i wzmocnienie służb chroniących granicę. Jak powiedział, w wypowiedziach przedstawicieli rządu zabrakło mu informacji, "czy będziemy uprawiali tylko politykę defensywną, czy też podejmiemy działania ofensywne, które zabolą Białoruś". Zastrzegł, że nie chodzi mu o działania militarne, lecz o środki ekonomiczne.
Stan wyjątkowy
Od wiosny gwałtownie wzrosła liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy Białorusi z Litwą, Łotwą i Polską przez migrantów z krajów Bliskiego Wschodu, Afryki i innych regionów. UE i państwa członkowskie uważają, że to efekt celowych działań reżimu Alaksandra Łukaszenki, który instrumentalnie wykorzystuje migrantów w odpowiedzi na sankcje.
Od 2 września w związku z presją migracyjną w 183 miejscowościach województw podlaskiego i lubelskiego przylegających do granicy z Białorusią obowiązuje stan wyjątkowy. Na odcinku granicy z Białorusią w ciągu pierwszego półrocza 2022 roku ma powstać zapora.
Relacjonując wydarzenia na granicy, media mogą korzystać niemal wyłącznie z oficjalnych rządowych nagrań i informacji. Do strefy objętej stanem wyjątkowym nie mają dostępu dziennikarze.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24