Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński odpowiadał na pytania posłów z sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych dotyczące sytuacji na polsko-białoruskiej granicy. Zapytano między innymi, dlaczego rząd nie chce akredytować dziennikarzy do wstępu na obszar stanu wyjątkowego oraz o pomoc ze strony funkcjonariuszy Frontexu. Wcześniej szef MSWiA na konferencji prasowej poinformował, że rekomenduje przedłużenie stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni. Sprawą tą ma się jutro zająć Rada Ministrów.
W poniedziałek po południu zebrała się sejmowa komisja administracji i spraw wewnętrznych. Dyskusja dotyczyła sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Na pytania posłów odpowiadał szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Kamiński. Przedstawił też członkom komisji rządową informację na ten temat. Powtórzył to, co mówił wcześniej tego dnia na konferencji prasowej. Ponownie pokazał też prezentację poświęconą sytuacji w strefie objętej stanem wyjątkowym.
Na konferencji prasowej, która rozpoczęła się w południe, z dziennikarzami spotkali się także m.in. minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak oraz komendant główny Straży Granicznej generał dywizji Tomasz Praga. Mariusz Kamiński podkreślał podczas konferencji, że sytuacja na granicy białorusko-polskiej "jest niezwykle napięta". Informował, że będzie rekomendował przedłużenie stanu wyjątkowego o 60 dni. Mariusz Błaszczak tłumaczył natomiast, że żołnierze Wojska Polskiego są "prowokowani przez funkcjonariuszy białoruskich".
Pytania o obecność lekarzy, dziennikarzy i funkcjonariuszy Frontexu
Na posiedzeniu sejmowej komisji rządowe informacje i prezentację komentowali posłowie. Głos zabrał między innymi poseł Lewicy Jan Szopiński, który zwracał uwagę na usunięcie dziennikarzy ze strefy objętej stanem wyjątkowym. - Lepiej bym się czuł, gdyby na granicy, tak jak jest to przy konfliktach zbrojnych, mieli możliwość udziału też dziennikarze i od czasu do czasu relacjonowali, co się na granicy dzieje - powiedział.
Poseł Szopiński zapytał także o list 21 medyków, którzy złożyli wniosek do ministra spraw wewnętrznych i administracji o wpuszczenie ich do strefy stanu wyjątkowego, aby mogli pomóc przebywającym tam migrantom.
Poseł Rafał Adamczyk (Lewica) zapytał o "prowokacyjne incydenty", o których wspominali ministrowie. - Dotyczy to między innymi "pustych strzałów". Czy one są nagminne? Czy to się zdarza często? Rzadko? Czy mógłby pan sprecyzować? - poprosił.
Nawiązał między innymi do słów ministra Błaszczaka, który podczas konferencji prasowej, wyliczając przykłady "prowokacji" ze strony białoruskiej, wyliczał: "Oddawane są strzały w powietrze, celowana jest broń w kierunku polskich żołnierzy, rzucane są petardy".
>> Minister Mariusz Błaszczak o "prowokowaniu" polskich żołnierzy przez białoruskich funkcjonariuszy
Pytania o sens wprowadzania stanu wyjątkowego
Posłanka KO Katarzyna Piekarska przyznała, że po wysłuchaniu prezentacji dowiedziała się, że "rzeczywiście, granica jest strzeżona". - Ale czy rzeczywiście trzeba było wprowadzenia stanu wyjątkowego, żeby osiągnąć taki cel? Co po tych 90 dniach? Bo rozumiem, że będzie przedłużenie o 60 dni. Co potem? - zapytała.
- Jeżeli przeczyta się ustawę o Straży Granicznej i inne ustawy, to te zadania są codziennymi zadaniami Straży Granicznej. Dlatego zastanawiam się, czy rzeczywiście te środki konstytucyjne są niewystarczające i była konieczność wprowadzenia stanu wyjątkowego? - zastanawiała się. - Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że (prezydent Białorusi Alaksandr) Łukaszenka jest międzynarodowym bandytą, który mam nadzieję, że wcześniej niż później będzie za swoje zbrodnie przeciwko prawom człowieka po prostu odpowiadał - zastrzegła.
Piekarska również zaapelowała o wpuszczenie akredytowanych dziennikarzy do strefy objętej stanem wyjątkowym. Zapytała, co z obecnością Frontexu (Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej) przy granicy. - Nie myślicie państwo, żeby dopuścić Frontex? - zapytała. Dorzuciła też pytanie o przyczyny odmówienia wstępu przedstawicielom Czerwonego Krzyża.
CZYTAJ WIĘCEJ: Migranci na granicy Polski i Białorusi. Korespondent TVN24: Bruksela przekonywała polski rząd, by wykorzystać Frontex
Kamiński: postanowiliśmy zmienić naszą politykę informacyjną
Minister spraw wewnętrznych i administracji przekonywał posłów w imieniu rządu, że "postanowiliśmy zmienić naszą politykę informacyjną". - Pokazywać jak najwięcej i państwu, i wszystkim Polakom. Tego, co się dzieje, jaka jest rzeczywista sytuacja. Tak, żeby mieć zrozumienie dla naszych działań. Są ludzie złej woli, którzy patrzą może przez pryzmat swoich osób, zaangażowań i motywacji, którzy robią z tego partyjną wojnę. To jest niedopuszczalne, proszę państwa. Mamy naprawdę sytuację zagrożenia państwowego. W tych kategoriach każdy z nas, niezależnie od poglądów, powinien podchodzić - tłumaczył.
Dodał, że w tej sprawie rząd musi "przekonać obywateli, że nie ma tutaj żadnej gry partyjnej, straszenia czy niestraszenia". - Takie są fakty, które uzasadniają prowadzenie takich działań - oświadczył.
Odpowiadał na część poselskich pytań, między innymi o przedłużenie stanu wyjątkowego na kolejne 60 dni. - My musimy wykazać drugiej stronie przez te kolejne dwa miesiące, że jest bezsilna i że nie osiągnie swoich celów politycznych - zaznaczył.
Posłowie pytali o obecność dziennikarzy na terenie stanu wyjątkowego. Kamiński: chcecie cyrków na granicy?
Kamiński, odpowiadając na mnożące się pytania o niewpuszczanie dziennikarzy do strefy, gdzie obowiązuje stan wyjątkowy, zauważył, że "aby określać się jako dziennikarz, to nie jest wielki problem". - Wystarczy sobie uruchomić jakiś tam miniblog w internecie i stwierdzić, że jest się dziennikarzem - tłumaczył ograniczenia.
Wspominając o sugestiach, że można wprowadzić system akredytacji, Kamiński odparł: - Albo dopuścimy wszystkich, albo będziemy dokonywali selekcji. My nie chcemy dokonywać żadnej selekcji na zaufanych, niezaufanych i oceniać. Byłby to jakiś zupełny nonsens. Ale tak naprawdę nie ma takiego problemu, wszystko toczy się tak, jak powinno - ocenił.
Wspomniał, że na konferencji prasowej zapytał dziennikarzy, czy chcieliby rozstawić kamery na granicy. Relacjonował, że spotkał się z twierdzącą odpowiedzią. - Czy wiecie, jaki byłby to prezent dla Łukaszenki? Co on by nam zaczął robić, wiedząc, że ma instrumenty, które my mu chcemy dać? Proszę państwa, nic złego się nie dzieje. Macie kontakt z mieszkańcami, z przedstawicielami lokalnych społeczności, z samorządami w każdej chwili - oświadczył.
- Możecie nadawać kilometr od granicy, co chcecie, jak chcecie i tak dalej - zwrócił się pod adresem dziennikarzy. - Ale nie może być takiej sytuacji, że w tak trudnych momentach dla naszego państwa (...) działo się tam to, co działo się tam w pierwszych dniach. Przychodzili jacyś dziwni, niejaśni ludzie, zrywali instalacje graniczne, robili tam demonstracje, atakowali słownie dziennikarzy. W tym byli także nasi koledzy parlamentarzyści - wspomniał. - Naprawdę chcecie takich cyrków na granicy? W tak niebezpiecznej sytuacji? - pytał.
Kamiński o Frontexie: Jest niewielką organizacją. Ładnie się nazywa
Pytany o obecność funkcjonariuszy Frontexu na granicy, Kamiński stwierdził: - Na Boga, Frontex jest, póki co, niewielką organizacją międzynarodową. W przyszłości ma być to jakaś samodzielna służba graniczna. Ładnie się nazywa, natomiast w sytuacjach krytycznych obecna centrala Frontex, bo nie ma sił własnych, zwraca się do krajowych straży granicznych.
- Czego wy oczekujecie? - pytał dalej. - Oni nie mają własnych sił. Nasza Straż Graniczna jest najlepsza w Europie. Wiecie dlaczego? Frontex zwrócił się o szkolenie swoich przyszłych funkcjonariuszy do naszej Straży Granicznej - argumentował.
- Mamy kontakt z władzami Frontexu, nie ma tu żadnego problemu - zapewnił.
Źródło: TVN24