- System działa, choć niezbyt wydajnie i nie w sposób zadowalający - tak, jednym zdaniem, szef PKW Stefan Jaworski podsumował gigantyczne problemy z liczeniem głosów i systemem informatycznym, który miał to usprawniać. Pytania o przyczyny tych kłopotów zdominowały popołudniową konferencję PKW. Konkluzja była taka: poprawianie systemu przez zewnętrzną firmę jest ponoć na ostatnim etapie, ale - jako że PKW już w żadne zapewnienie nie wierzy - zaczyna "wprowadzać alternatywne systemy podsumowywania wyborów". Mówiąc prościej: zaczyna ręcznie liczyć głosy.
Ze źle działającym systemem informatycznym, który opracowany był przez łódzką firmę Nabino, pracownicy PKW mają gigantyczne problemy od niedzielnego wieczora. System działa źle między innymi dlatego, że pracowano nad nim w wielkim pośpiechu - informatycy mieli na jego stworzenie ledwie trzy miesiące. Kontrolę systemu i wydatkowania pieniędzy przez PKW już zapowiedziała Najwyższa Izba Kontroli.
- Jest to autonomiczna decyzja NIK. Jesteśmy poddawani corocznej kontroli wykonania budżetu i ta kontrola trwa po 1 stycznia do końca kwartału następnego roku - odniósł się do tych informacji szef PKW Stefan Jaworski.
Działanie takie sobie
W Komisji przyznają jednak, że system - jak do tej pory - nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Ale kierownictwo PKW unika ostrych zarzutów pod adresem wykonawcy zlecenia. Podczas popołudniowej konferencji prasowej właśnie te enigmatyczne próby tłumaczenia oraz bronienia systemu i decyzji komisji przybierały momentami groteskową formułę.
Jaworski stwierdził na przykład, że "system pracuje, chociaż niezbyt wydajnie i w sposób zadowalający, i nie zawsze liczy w całości to, co nas interesuje". Z tego też powodu PKW podjęła decyzję o wprowadzeniu - jak ujął to Jaworski - "pewnych alternatywnych sposobów podsumowywania wyników wyborów".
Przejście na system ręczny
"Alternatywa" polegać ma po prostu na starym, ale sprawdzonym "ręcznym" sumowaniu głosów. Sędzia Stanisław Zabłocki z PKW przyznawał jednak, że nadal ma nadzieję na to, iż system właściwy zacznie w końcu działać tak, jak powinien.
Dalej padały jeszcze słowa o "patchworkowym" systemie, w którym w tej chwili funkcjonują pracownicy PKW, i o tym, że według zapewnień szefów Nabino informatycy są na "końcowym etapie naprawy".
Tyle że w takie obietnice Komisja wierzyć już nie chce. - Nie mając w dniu dzisiejszym stuprocentowej gwarancji, iż system ten pozwoli na ogłoszenie całościowych wyników wyborów do samorządu terytorialnego, PKW zdecydowała, że na wszelki wypadek, aby nie pojawiły się potem zarzuty, że zbyt długo czekaliśmy z uruchomieniem systemu alternatywnego, podejmiemy działania w tym kierunku (...), by możliwe było jak najszybsze ogłoszenie całościowych wyników wyborów - tłumaczył zawile Zabłocki.
System ręczny miał ruszyć jeszcze w poniedziałek, po zakończeniu konferencji prasowej PKW.
Tłumacząc bardziej szczegółowo, na czym dokładnie polegają luki w działaniu systemu informatycznego, urzędnicy PKW wyjaśniali, że sprawuje się on dobrze "na poziomie podstawowym", czyli że komisje obwodowe wprowadzają dane do systemu, a problem pojawia się później - na poziomie komisji terytorialnych (czyli miejskich, powiatowych lub wojewódzkich). Nie mogą one drukować wyników, które widzą. Tam w tej chwili zostaje tylko sumowanie danych za pomocą tradycyjnych kalkulatorów.
Jedyny chętny
Zabłocki przypomniał jednak wszystkim, że firma Nabino była jedynym chętnym na zbudowanie systemu w tak krótkim czasie. Dodał też, że PKW dysponowała pozytywnym audytem dotyczącym produktu przygotowanego przez informatyków tej spółki.
- Okazało się, że - co tu dużo mówić - wszelkie kroki z zakresu pieczołowitej dbałości o wyłonienie najlepszego oferenta spaliły na panewce, bo ten oferent był jeden jedyny i wszelkie kroki w zakresie pieczołowitości sprawdzenia oferowanego towaru też okazały się nie najskuteczniejsze, bo pozytywna opinia audytora okazała się też opinią nie do końca prawdziwą - dodawał jednak Zabłocki.
Szefowie zwracali też uwagę, że zakupy sprzętu do obsługi wyborów w drodze przetargu to ich zdaniem zły pomysł. Zresztą na ten temat wielokrotnie mówili też wcześniej. Ostatni raz przed wyborami na forum sejmowym w październiku. - Nasze próby, by z uwagi na bezpieczeństwo wyborów, a zatem bezpieczeństwo państwa, wyłączyć tę kwestię spod ustawy o zamówieniach publicznych, nie dały pożądanego rezultatu - relacjonował wówczas na posiedzeniu sejmowej komisji szef PKW. I prosił o wsparcie posłów w tej sprawie.
Problematyka omówiona
Teraz PKW zamierza w swoim gronie jeszcze raz, szerzej omówić cały problem. Jak poinformował w poniedziałek szef Krajowego Biura Wyborczego Kazimierz Czaplicki Komisja "problematyce informatycznej w czasie wyborów" zamierza poświęcić jedno ze swoich posiedzeń. Tam sprawa zostanie przedyskutowana, ale bez realizacji próśb o dodatkowe fundusze dyskusja może na niewiele się zdać.
- Znalezienie dobrych fachowców za pensje, które obecnie informatycy w Krajowym Biurze Wyborczym otrzymują, jest praktycznie niemożliwe - zwracał uwagę Czaplicki.
Autor: ŁOs/tr / Źródło: tvn24.pl