- Zrobimy to szybko, sprawnie. Nie będziemy nikogo grillować - zapewniła w "Jeden na jeden" Małgorzata Wassermann, przewodnicząca sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold. Wśród osób, które jej zdaniem powinny stanąć przed komisją wymieniła m.in. byłego premiera Donalda Tuska, jego syna Michała i byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego.
W środę przed południem na pierwszym posiedzeniu merytorycznym zbiera się sejmowa komisja śledcza ds. Amber Gold. Jej członkowie będą dyskutować nad wystąpieniem do organów państwowych o udostępnienie akt spraw, dokumentów i materiałów będących w sferze jej zainteresowania.
Szefowa komisji Małgorzata Wassermann podkreśliła w programie "Jeden na jeden", że zadaniem komisji jest wyjaśnienie, "jak piramida finansowa mogła funkcjonować na skalę ogólnopolską przez trzy lata i nikt nie stanął na drodze dziewięciokrotnie karanemu Marcinowi P.".
Wassermann: celem nie jest dokuczanie Tuskowi
Zapewniła przy tym, że jej celem nie jest "dokuczanie" byłemu premierowi Donaldowi Tuskowi. - Nic na to nie poradzę, że działo się to za rządów Platformy Obywatelskiej, a premierem był wtedy Donald Tusk, a kontrolę nad urzędami sprawowali jego ministrowie - powiedziała.
- W związku z powyższym: nie, nie jest moim celem ściągnięcie Donalda Tuska i mu dokuczenie. Moim celem jest wyjaśnienie tego, jak doszło do czegoś, co się wydaje w praktyce niemożliwe - zaznaczyła.
"Nie mam obaw"
Wassermann podkreśliła, że nie boi się publicznego starcia z byłym premierem. - Od dziesięciu lat wykonuję zawód adwokata i muszę powiedzieć, że sformułowania, które brzmią jak groźby nie padają wobec mnie po raz pierwszy - mówiła. Odniosła się przy tym do wypowiedzi Donalda Tuska, który zapewniał w TVN24, że nie ma obaw, by stanąć przed komisją i dodał: niech się obawiają ci, którzy wzywają.
Wasserman zaznaczyła, że przed komisję zostanie wezwany " każdy świadek, który będzie miał coś do powiedzenia w tym zakresie".
- Nie mam obaw. Mam chęć szczerej, rzetelnej i uczciwej pracy - przekonywała.
Jak zapewniła, przesłuchania przed komisją będą przebiegały szybko i sprawnie. - Nie będziemy nikogo grillować - podkreśliła. - Natomiast: czy to, że ktoś aspiruje czy pełni najważniejsze funkcje zwalnia go z ponoszenia odpowiedzialności za swoje wcześniejsze działania? - pytała.
- Rozumiem fakt, że jest duże zdenerwowanie po stronie Platformy Obywatelskiej - mówiła szefowa komisji. - Rozumiem fakt zdenerwowania ze strony Donalda Tuska, bo rzeczywiście jego rola jest szczególna. Nieczęsto zdarza się, żeby syn premiera pracował w takiej firmie, która jest piramidą finansową - stwierdziła.
Jej zdaniem syn byłego premiera powinien zostać przesłuchany przez komisję. Michał Tusk współpracował z należącą do Amber Gold spółką OLT Express.
Kto wiedział o aferze?
Wassermann przyznała, że nie ma wiedzy na temat tego, by Donald Tusk był zamieszany w aferę. - Gdybyśmy ją mieli, to nie byłaby potrzebna komisja. Właśnie po to powstała komisja, żebyśmy sobie to wszystko wytłumaczyli - podkreśliła, dodając, że w tym momencie członkowie komisji nie mają dostępu do informacji niejawnych.
- Są ślady, i są to ślady wyraźne, które mówią o tym, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wiedzę miała. Pytanie: jaką, od kiedy i co z nią zrobiła - mówiła. - ABW podlegała panu premierowi. Możemy sobie zadać dzisiaj pytanie: czy bardziej obciążające jest to, że pan premier wiedział i nic z tym nie zrobił czy pan premier nie był w stanie zapanować nad służbami i po prostu nie wiedział, co tam się dzieje? - powiedziała.
Wassermann tłumaczyła, że będzie badać, dlaczego przez trzy lata nikt nie stanął małżeństwu P. na drodze. - To nie jest jeden urząd - podkreśliła. - To są trzy urzędy skarbowe, prokuratura, policja, kuratorzy. To jest kwestia UOKiK, Urzędu Lotnictwa Cywilnego, Ministerstwa Gospodarki, Narodowego Banku Polskiego, Komisji Nadzoru Finansowego - wyliczała.
Szefowa komisja wyjaśniła, że nie może na tym etapie wykluczyć, że małżeństwo P. było jedynie "słupem". - Budując pewną wersję, muszę to założyć - tłumaczyła. - Nie mam takiej wiedzy i to nie jest jedyne założenie, które powinniśmy wziąć pod uwagę - dodała.
Kto zostanie przesłuchany
Zapytana o to, kiedy mogłoby dojść do przesłuchania byłego premiera, Wassermann odpowiedziała: - Wtedy, kiedy uznamy, że materiał dowodowy, którym będziemy dysponować, pozwala na to, żebyśmy to zrobili. Na ten moment to jest odległa przyszłość.
Szefowa komisja powiedziała, że "najrozsądniejsze" wydaje się, by jako pierwsi przesłuchani zostali prokuratorzy. Jak mówiła, będzie też chciała, by członkowie komisji przepytali "głównych aktorów", czyli małżeństwo P. Wyjaśniła, że takie przesłuchanie odbędzie się poza gmachem Sejmu: w sądzie lub sali wyznaczonej przez zakład karny.
Wśród osób, które jej zdaniem powinny stanąć przed komisją oprócz Donalda Tuska i jego syna Michała Wassermann wymieniła byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego i prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Jak dodała, "konieczne" wydaje jej się przesłuchanie byłego szefa NBP Marka Belki. Wspomniała przy tym o jego "wypowiedziach publicznych, medialnych", które w jej opinii "wskazują na to, że on posiada wiedzę ponadstandardową i wiedzę o Amber Gold miał wcześniej niż w sierpniu 2012 r."
Premiera "Smoleńska". "Polecam ten film każdemu Polakowi"
W poniedziałek w Warszawie odbyła się premiera filmu "Smoleńsk" w reż. Antoniego Krauze. Wzięli w niej udział m.in. premier Beata Szydło, prezydent Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński. Pojawili się bliscy części ofiar katastrofy smoleńskiej.
Małgorzata Wassermann przyznała w "Jeden na jeden", że obraz jej się podobał. - Polecam ten film każdemu, bo on zadaje bardzo wiele pytań. I każdy znajdzie na te pytania odpowiedź - oceniła.
Zdaniem posłanki PiS, film nie promuje żadnej hipotezy. - W tym filmie są głównie pytania. I one są bardzo prawdziwe, dlatego polecam ten film każdemu Polakowi. Niech poszuka sam odpowiedzi w swojej głowie - zaleciła.
Wassermann skomentowała również fakt, że zaproszenia nie dostali bliscy niektórych ofiar katastrofy. Nie otrzymał go np. Paweł Deresz.
- Postawa Pawła Deresza wskazuje na to, że absolutnie nie życzy sobie uczestniczyć w czymkolwiek, co robi ta strona, którą on uważa za wrogą, czyli my - stwierdziła. - Chcę przypomnieć, że jak pan prezydent Komorowski zapraszał wybrane rodziny do Pałacu, to my po prostu uznaliśmy, że tak jest; że tamte rodziny są szczególne i są zapraszane, a my nie - mówiła.
- Pan Deresz wie, co się w sprawie wydarzyło od samego początku - powiedziała. - Z tego co wiem, nigdy nie czytał żadnych akt. Ten film na pewno w jego życiu by wiele nie zmienił - stwierdziła.
Autor: kg/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24