Bank namawiał do udziału w piramidzie finansowej. Poszkodowani stracili blisko 600 milionów złotych

Źródło:
TVN24
"Superwizjer". Fragment reportażu Łukasza Frątczaka i Konrada Szczygła
"Superwizjer". Fragment reportażu Łukasza Frątczaka i Konrada SzczygłaSUPERWIZJER TVN
wideo 2/4
"Superwizjer". Fragment reportażu Łukasza Frątczaka i Konrada SzczygłaSUPERWIZJER TVN

Ponad dwa tysiące oszukanych osób na blisko 600 milionów złotych – to skutki działalności piramidy finansowej W Investments. Po raz pierwszy udziały w piramidzie sprzedawano w znanych bankach, a zysk był gwarantowany przez akt notarialny. Po pięciu latach jednak czar prysł. Poszkodowani – często starsi ludzie, którzy powierzyli bankierom oszczędności swojego życia – zostali z niczym, a setki milionów rozpłynęły się gdzieś między Polską a Cyprem. Reportaż "Jak bank sprzedawał bezpieczną inwestycję" Konrada Szczygła i Łukasza Frątczaka.

OBEJRZYJ CAŁY REPORTAŻ W INTERNECIE

Pan Ryszard Malewski ma 84 lata. Jest emerytowanym profesorem fizyki. Przez 40 lat pracował i wykładał w Kanadzie. Choć nadal ma tam dom, to na ostatnie lata chciałby razem z żoną osiąść na stałe w Polsce. Doradca z Alior Banku przedstawił panu Ryszardowi ofertę, która miała zrealizować jego marzenie – zakup certyfikatów inwestycyjnych funduszu WI Vivante. Fundusz miał wybudować ekskluzywny dom spokojnej starości w Otwocku pod Warszawą.

- Było powiedziane, że jeżeli wejdziemy w ten fundusz jako wspólnicy, to wtedy mamy pierwszeństwo, że miejsce będzie. Czemu nie? – mówi Ryszard Malewski. Fundusz był doskonale opakowany marketingowo. Spółka W Investments była notowana na giełdzie, czyli podlegała kontroli Komisji Nadzoru Finansowego. Fundusz gwarantował zysk 5 lub 10 procent. Co ważne, gwarancja była w formie aktu notarialnego. Udziały w funduszach sprzedawały znane banki - głównie Alior Bank. Doradca łatwo przekonał pana Ryszarda.

- On znał trochę naszą sytuację, ponieważ nadzorował nasze finanse w tym banku, więc wiedział, ile mamy oszczędności i stwierdził, że jak jeszcze trochę się zmobilizujemy to wystarczy, żeby kupić tutaj minimalny wkład – opowiada Ryszard Malewski. – Żona mówi, że jeśli te pieniądze się rozpłyną we mgle, to co? Powiedział: "Nie rozpłyną się, bo my dajemy gwarancję" – dodaje.

Przemysław Weiss ze Szczecina opiekujący się niepełnosprawnym synem również ulokował oszczędności w funduszach W Investments. Zdecydował się zaufać bankowym doradcom po tygodniach telefonicznego namawiania. – Cały czas było podawane, że to jest lokata strukturyzowana, że połowa będzie na lokacie zwykłej półrocznej pod Bankowym Funduszem Gwarancyjnym, a druga połowa to była kwestia pewnego tworu, który był nam przedstawiany jako odpowiednik dwuletniej lokaty bankowej, że wpłacimy pieniądze na dwa lata i za ten czas otrzymamy je z zyskiem – mówi Przemysław Weiss.

Czar wyjątkowej inwestycji prysł jednak bardzo szybko. W 2017 roku fundusze okazały się de facto niewypłacalne, a akty notarialne okazały się być bez pokrycia. Następnie w marcu 2019 roku osoby związane z W Investments zostały aresztowane przez CBA. Gazety donosiły o nieprawidłowościach, a śledczy odsłaniali kolejne kulisy gigantycznej afery. Setki milionów złotych zniknęły, prawdopodobnie wytransferowane na Cypr. Klienci, którzy kupili udziały w funduszach, zostali z niczym.

Ryszard Malewski zainwestował dorobek życiaTVN24

Biznesy Piotra W.

W oświadczeniu na temat działań służb ówczesny rzecznik prasowy Centralnego Biura Antykorupcyjnego Temistokles Brodowski informował, że "celem działania rozbitej przez CBA grupy było wyłudzenie znacznych środków pieniężnych, a następnie ogłoszenie upadłości na rynku finansowym". Jak to możliwe, że spółka, która powinna być stale prześwietlana przez KNF, towarzystwo funduszy inwestycyjnych, a także banki, które oferowały swoim klientom jej certyfikaty, okazała się piramidą finansową?

Cztery fundusze W Investments, w skrócie WI, stworzył Piotr W. W 2012 roku był on jednym z najmłodszych biznesmenów na liście 100 najbogatszych Polaków. – Krążyła legenda, że on lubił porównania z Janem Kulczykiem. Lubił się przedstawiać jako człowiek, który dostał pierwszy milion od swojej rodziny, od swojego ojca, a później ten milion skutecznie pomnożył – mówi redaktor naczelny PAP Biznes Tomasz Jóźwik.

Jak Piotr W. pomnażał pieniądze? Jeden z jego pierwszych poważnych biznesów to spółka Tele-Polska - holding, którego przedstawiciele byli oskarżani o podszywanie się pod państwową Telekomunikację Polską. Tysiące starszych osób skarżyło się, że podstępem wprowadzono je w błąd i namówiono na zmianę operatora telefonicznego, przez co ich rachunki zwiększyły się kilkukrotnie.

Kolejną branżą, w której działał, była deweloperka. W 2011 roku spółka Piotra W. zebrała pieniądze od giełdowych inwestorów na budowę luksusowego osiedla pod Moskwą i biurowca w Poznaniu. Żadne nigdy nie powstało. Zdaniem Tomasza Jóźwika cechą wspólną biznesów Piotra W. były wielkie obietnice, które nigdy nie zostały zrealizowane. – Plus trochę pieniędzy wyciągniętych od inwestorów, które najczęściej gdzieś się rozpływały – dodaje.

Czy w momencie, gdy Alior Bank rozpoczął sprzedaż certyfikatów W Investments w swoich placówkach, jego kierownictwo wiedziało, z kim ma do czynienia i kto stoi za spółką? Po czasie, na temat afery W Investments, powstało wiele opracowań i raportów. Dokumenty są w samym banku, w Komisji Nadzoru Finansowego, w służbach i w prokuraturze.

Przemysław Weiss ulokował oszczędności w funduszach W InvestmentsTVN24

Dziennikarze "Superwizjera" dotarli do części z nich. Zawierają one m.in. korespondencję osób z kierownictwa banku. Wiadomości nie pozostawiają złudzeń. Z jednego z maili z jesieni 2012 roku wynika, że Alior Bank od lat współpracował z Piotrem W. a także z jego spółką W Investments. 7 maja 2012 roku pracownicy banku nabierają jednak na tyle poważnych podejrzeń, że wysyłają zawiadomienie do Generalnego Inspektora Informacji Finansowej. To państwowy organ powołany do przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu.

Zdaniem pracowników banku odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, spółki Piotra W. to "wydmuszki, które istnieją tylko na papierze". Nadawca zaznacza również, że bank wypowie spółce umowę, bo zagraniczni partnerzy Aliora nie chcą mieć nic wspólnego z transakcjami na kontach WI. Z korespondencji wynika zatem, że bank najpierw zawiadomił organ kontrolny, czyli GIIF, a potem 31 października podpisał umowę na sprzedaż certyfikatów W Investments. Zaoferował więc swoim klientom produkt firmy, na którą sam doniósł i podejrzewał o malwersacje.

- Byłem przekonany, że jeśli taki bank oferuje cokolwiek swoim klientom, to utrata twarzy, image tego banku, nie może sobie pozwolić na to, żeby ktoś, kto nie jest prześwietlony był oferowany – podkreśla Przemysław Weiss.

Zanim Alior zdecydował się sprzedawać udziały w funduszach WI doskonale znał już założyciela spółki - Piotra W. od 2009 roku obsługiwał i kredytował większość jego przedsięwzięć biznesowych. Po pierwszym ostrzeżeniu zarząd banku w ogóle nie zareagował. Do końca roku Alior sprzedał swoim klientom certyfikaty za blisko 800 tysięcy złotych.

W połowie 2013 roku biuro maklerskie banku wydaje rekomendację - hamulec sprzedażowy. Zarówno W Investments, jak i same fundusze dostały najgorsze z możliwych ocen i zostały sklasyfikowane jako niewiarygodne i bardzo ryzykowne. We wrześniu bank składa kolejne zawiadomienie do GIIF ws. Piotra W.

Mniej więcej w tym samym czasie do osoby z kierownictwa banku przychodzi również ostrzeżenie: "Co do samej spółki W Investments SA to w Zarządzie zasiada tam Piotrek S. który ... zasłynął z 'kreatywnej księgowości'. (…) Fałszował wyniki finansowe dot. dochodowości kierowanego przez siebie Departamentu i chciał to zrzucić na jedną ze swoich pracownic. Więc sprawdzałabym dokładnie każdy ruch z ich strony. Mimo że są notowani na GPW".

Miesiąc później bank podpisuje umowę na dystrybucję drugiego funduszu W Investments. W listopadzie menadżer ds. produktów inwestycyjnych negatywnie ocenia kolejny, trzeci produkt WI, ale dwa miesiące później, pomimo ostrzeżeń, bank podpisuje umowę i zaczyna sprzedawać udziały również w tym funduszu.

W kwietniu 2015 roku Alior podpisuje umowę na sprzedaż czwartego funduszu WI. W październiku ekspert ds. analiz informuje szefów biura maklerskiego, że "wyniki funduszy są księgowo-teoretyczne" i nie ma żadnej możliwości ich weryfikacji. Dwa tygodnie później zarząd banku dostaje informacje, że trzy urzędy skarbowe wszczęły postępowania wobec firm Piotra W.

"Superwizjer". Pierwsza część rozmowy w studiu
"Superwizjer". Pierwsza część rozmowy w studiuSUPERWIZJER TVN

"Dyrektorzy naciskali na to, żeby sprzedawać fundusze WI"

Pomimo tych wszystkich informacji i ostrzeżeń doradcy Alior Banku w ciągu trzech lat sprzedali swoim klientom certyfikaty WI za blisko 308 milionów złotych. Co ciekawe rekordowy skok nastąpił w połowie 2015 roku – to wtedy w ciągu zaledwie ośmiu miesięcy klienci Aliora ulokowali w funduszach ponad 236 milionów złotych.

Dlaczego kierownictwo banku zlekceważyło wszystkie sygnały ostrzegawcze a bankierzy sprzedali setki tysięcy certyfikatów WI? Reporterom udało się dotrzeć i przekonać do spotkania byłego doradcę inwestycyjnego z Alior Banku. – Fundusze W Investments były bardzo dochodowe dla doradcy i dla banku, bo płaciły więcej niż inne fundusze – informuje anonimowo mężczyzna. Były doradca przyznaje, że były naciski z góry na sprzedaż certyfikatów WI. – Jeżeli bank zarabia, to zarabia doradca i zarabia dyrektor, więc dyrektorzy i góra jak najbardziej naciskali na to, żeby jednak sprzedawać fundusze WI – dodaje.

Na bankierów wpływano jednak nie tylko presją. Reporterzy "Superwizjera" dotarli również do niepublikowanego nigdy wcześniej raportu z kontroli Komisji Nadzoru Finansowego w biurze maklerskim Alior Banku. Z dokumentów wynika, że bankierzy wielokrotnie wprowadzali klientów w błąd i przedstawiali te skrajnie ryzykowne fundusze jako "pewniak", "odpowiednik lokaty", a w skrajnym przypadku jako "substytut depozytu bankowego". Co więcej W Investments zorganizowało także konkurs dla pracowników banku. Zasady były proste: ci, którzy namówili na fundusze WI najwięcej osób, w nagrodę pojechali na weekend do Amsterdamu.

W jednej z warszawskich restauracji dziennikarze spotkali się z byłym pracownikiem W Investments. Mężczyzna opisuje, jak jeszcze motywowano bankierów i jakie były kulisy organizowanych dla nich przez WI "szkoleń". – To było miesiąc, dwa po tym, jak uruchomiliśmy dystrybucję, gdzie oni tam ledwo dotknęli tych produktów. My wjechaliśmy im na ten event i zrobiliśmy open bar dla nich, trzy-, czterogodzinny w Spale – przekazuje były pracownik W Investments. – To był open bar, gdzie było grubo. Taka jest praktyka w tej branży – podkreśla.

Mężczyzna zdradza, że z doradcami Aliora były takie imprezy. – My ich galę coroczną współfinansowaliśmy, którą mieli w Warszawie, na 500 czy na 1000 ludzi prawie. Takie rzeczy miały teoretycznie pomagać – zwraca uwagę.

Pracownicy Alior Banku namawiali do udziału w piramidzie finansowejTVN24

Wiedziano, że fundusze WI były piramidą finansową

Przez pierwsze lata certyfikaty W Investments były sprzedawane tylko w "private bankingu", czyli najzamożniejszym i najlepiej ekonomicznie zorientowanym klientom banku. Na przestrzeni trzech lat ulokowali oni w funduszach około 67 milionów złotych. W kwietniu 2015 roku jednak W Investments wprowadziło notarialną gwarancję zysku, a Alior zaczął oferować certyfikaty zwykłym klientom.

Uruchamiając sprzedażową lawinę, bank kasował prowizję i opłatę za każdy sprzedany klientowi certyfikat, równocześnie trzymając u siebie pieniądze samego W Investments. Decyzja kierownictwa miała też drugi skutek – na funduszach WI część klientów Aliora zarobiła. Konkretnie, to ta najbogatsza część, która zainwestowała jako pierwsza.

Jedna z menedżerek banku w mailu wysłanym pół roku po kontrowersyjnej zmianie zwraca uwagę, że "(…) Klienci "private bankingu" już dawno się wycofali i zrealizowali zyski. Nasi, nieświadomi ryzyka, nadal inwestują (…) Wpłaty naszych klientów idą na wypłaty innych klientów". Z wiadomości wynika jednoznacznie, że w banku wiedziano, że fundusze WI były piramidą finansową a zyski pierwszych, bogatszych inwestorów są finansowane z inwestycji kolejnych.

W lutym dla kierownictwa było też już jasne, że z funduszy WI trzeba uciekać. Z korespondencji, jaką wymieniali ze sobą wysoko postawieni menadżerowie banku można wyczytać, że "(…) Fundusz WI Vivante konsekwentnie nie realizuje projektu zgodnie z harmonogramem, lecz regularnie ogłasza przesunięcia dat rozpoczęcia i zakończenia inwestycji (…) Planowane rozpoczęcie budowy ogłoszono na październik 2016 r., co jest mało realne, zważywszy, że nie ma nawet projektu (!!!) ani tym bardziej wymaganych zezwoleń".

W mailu z 25 lutego 2016 roku można przeczytać, że "Fundusz WI Rolny źle rokuje", a z 26 lutego, że "Dział ryzyka (…) rekomenduje zaprzestanie dalszego oferowania niżej wymienionych funduszy".

Dokładnie w tym samym czasie, gdy dyrektorzy i kierownicy wysyłali do siebie te informacje, w lutym 2016 roku, w jednym z warszawskich oddziałów doradca Alior Banku przekonywał do unikatowej oferty Ryszarda Malewskiego. – Zainwestowałem 180 tysięcy – zdradza Ryszard Malewski. – To była najmniejsza wpłata, jaką można było zrobić. To było trochę dużo dla nas. Myśmy tyle nie mieli wtedy, ale w jakichś różnych wysiłkach udało się tę sumę zebrać i zapłacić – dodaje.

Co się stało z gromadzonymi przez całe życie oszczędnościami Ryszarda Malewskiego? Gdzie są pieniądze zebrane w funduszach W Investments? W maju 2019 roku przedstawiciele banku, który był depozytariuszem wpłacanych środków, zorganizowali spotkania z poszkodowanymi inwestorami WI. Choć spotkania były zamknięte dla mediów, reporterom udało się na nie wejść.

Na spotkaniach bankierzy poinformowali, że dopiero w 2019 roku zaczęli badać sprawozdania WI z poprzednich lat. Przyznali równocześnie, że większości pieniędzy wpłaconych przez klientów nie ma. Resztki, które udało się zabezpieczyć, bank wypłaci najwcześniej w lutym 2021 roku. Bankierzy poinformowali przy tym, że data ta jest jedynie orientacyjna i może ulec dalszemu, bliżej nieokreślonemu wydłużeniu. – W starszym wieku to już człowiek zaczyna liczyć lata, czy to jest realne, czy nie. Żona oceniła, że powinienem dożyć – uśmiecha się pan Ryszard.

"Superwizjer". Druga część rozmowy w studiu
"Superwizjer". Druga część rozmowy w studiuSUPERWIZJER TVN

Namawiani do udziału w piramidzie finansowej w banku kontrolowanym przez Skarb Państwa

Co zatem stało się z blisko sześciuset milionami zebranymi w funduszach WI? Prawdopodobnie duża część trafiła na Cypr. Pieniądze zostały wytransferowane i przepuszczone przez łańcuszek cypryjskich spółek. Co ciekawe, spółki zakładał jeden człowiek - mec. Daniel Brodowski. Mężczyzna bezskutecznie poszukiwany jest od wielu lat przez prokuratury we Wrocławiu i Łodzi do dwóch różnych spraw. W Nikozji reporterzy odnaleźli adres, pod którym rejestrował firmy.

Okazuje się, że mecenas Brodowski cały czas mieszka i  prowadzi interesy w Nikozji, choć ze względu na wydany za nim list gończy oficjalnie zrezygnował z prowadzenia swojego biura. Cypryjskie władze niechętnie współpracują z polskimi śledczymi. Przez blisko dwa lata w ogóle nie odpowiadały na wnioski o pomoc prawną, by w końcu przesłać tylko część z potrzebnych dokumentów. Wnioski o pomoc w poszukiwaniu i zatrzymaniu traktowane są z podobnym zaangażowaniem. Czy więc oszukani klienci mają szansę odzyskać wpłacone pieniądze?

Mec. Daniel Brodowski bezskutecznie poszukiwany jest od wielu lat przez prokuratury we Wrocławiu i ŁodziTVN24

Rok 2015 upłynął pod znakiem kampanii i wyborów - najpierw prezydenckich, później parlamentarnych. Po aferze taśmowej, wyjeździe Donalda Tuska do Brukseli, w ofensywie było Prawo i Sprawiedliwość, które de facto ustawiało tematy w debacie publicznej.

- Musimy repolonizować banki – zapowiadał Jarosław Kaczyński. Ubiegając politycznego przeciwnika, do repolonizacji przystąpiła Platforma. W maju 2015 roku za 1,6 miliarda złotych państwowe PZU kupiło 25 procent akcji Alior Banku, co de facto oznaczało przejęcie nad nim kontroli. Transakcja została dopełniona rok później, latem 2016 roku, przez rząd Beaty Szydło. PZU dokupiło wtedy jeszcze 5 procent akcji banku za 640 milionów złotych.

Oznacza to, że zarówno Ryszard Malewski, jak i Przemysław Weiss, czy też setki innych klientów, do udziału w piramidzie finansowej byli namawiani w banku kontrolowanym przez Skarb Państwa. W jednej z warszawskich kancelarii dziennikarze spotykają się z prawnikami, którzy reprezentują oszukanych w pozwie zbiorowym przeciw bankom, które sprzedały im certyfikaty WI.

Mecenas Jarosław Kołkowski szacuje, że poszkodowani odzyskają choćby część utraconych pieniędzy w czasie nie mniej niż pięciu lat. – Tym bardziej, jeżeli weźmie się pod uwagę taktykę procesową banku. Banki robią wszystko, żeby te postępowania trwały jak najdłużej – dodaje.

Po tym, jak afera wyszła na jaw, Komisja Nadzoru Finansowego nałożyła na Alior Bank i Raiffeisen Bank Polska jako depozytariusza, kary. W przypadku tego drugiego było to rekordowe 55 milionów złotych. W przypadku Aliora karę obniżono z maksymalnych 490 do 10 milionów złotych. W uzasadnieniu napisano, że kara została zmniejszona, bo Alior zaczął zawierać ugody z klientami. Mecenas Jarosław Kołkowski podkreśla, że z tej kary nie trafiło nic do klientów. - Klienci notorycznie są odsyłani z kwitkiem. Żaden bank nie chce z nimi rozmawiać – dodaje.

W ciągu ostatniego roku dziennikarze "Superwizjera" kilkukrotnie prosili przedstawicieli Alior Banku o spotkanie. Chcieli dowiedzieć się, dlaczego bank podjął współpracę z kimś, na którego sam donosił i podejrzewał o oszustwa, dlaczego nie wycofano się ze sprzedaży WI, gdy straty klientów były jeszcze małe oraz dlaczego pozwolono wycofać się z zyskiem najbogatszym klientom a zostawiono na pastwę tych mniejszych.

Niestety bank odmówił jakiejkolwiek rozmowy przed kamerą, przesyłając jedynie oświadczenie. "(…) W momencie, w którym Bank wszedł w posiadanie informacji na temat nieprawidłowości związanych z certyfikatami inwestycyjnymi funduszy W Investments, dochował należytej staranności i poinformował właściwe organy państwa w celu podjęcia działań w ramach ich ustawowych kompetencji (…)" – napisano.

Na rozmowę przed kamerą nie zgodziła się również Komisja Nadzoru Finansowego. – Gdyby nie państwo polskie, to by tej afery nie było. Gdyby nie instytucje kontrolowane a nawet reprezentujące polskie państwo – uważa mecenas Jarosław Kołkowski. Zwraca uwagę, że obecnie państwo "robi wszystko, żeby ci ludzie nie dostali ani grosza zadośćuczynienia".

- Od dziecka byłem wychowywany na "bezpieczny jak w banku". Jeżeli szedłem do takiego banku, państwowego, najlepszego w Europie, to nawet do głowy mi nie przyszło, żeby był oferowany ktoś, kto nie został prześwietlony – podkreśla Przemysław Weiss.

Piotr W. od ponad roku przebywa w areszcie. Po trzech latach śledztwa jednak prokuratura nadal nie wysłała jeszcze aktu oskarżenia do sądu. W trakcie sprzedaży udziałów w funduszach WI Alior Bank wysłał sześć zawiadomień ws. Piotra W i jego spółek do Generalnego Inspektora Informacji Finansowej.

Żadnej osobie zajmującej kierownicze stanowisko w banku nie postawiono żadnych zarzutów. Kara dla Aliora została anulowana przez sąd, który stwierdził, że zanim KNF podjęła decyzję o jej nałożeniu, sprawa się przedawniła. Pieniędzy ukradzionych z funduszy nie udało się odnaleźć.

Autorka/Autor:Konrad Szczygieł, Łukasz Frątczak

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN

Pozostałe wiadomości

Traktujemy tajemnicę obrończą jako świętość, sprawa zostanie dogłębnie wyjaśniona, myślę, że to jest kwestia dni, może maksymalnie tygodni - tak o zarzutach obrońców Janusza Palikota wobec prokuratury mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Adam Bodnar, minister sprawiedliwości i prokurator generalny. Obrońcy byłego polityka twierdzą, że śledczy naruszyli tajemnicę adwokacką.

"Mogę powiedzieć dwie rzeczy". Deklaracja Bodnara w sprawie Palikota

"Mogę powiedzieć dwie rzeczy". Deklaracja Bodnara w sprawie Palikota

Źródło:
TVN24

Laureatką tegorocznej Literackiej Nagrody Nike została Urszula Kozioł za tomik "Raptularz". W niedzielę odbyła się gala wręczenia nagrody w warszawskiej Bibliotece Uniwersyteckiej.

Nagroda Nike 2024 dla Urszuli Kozioł

Nagroda Nike 2024 dla Urszuli Kozioł

Źródło:
PAP

Obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby doprowadzić do skutecznej ekstradycji bądź deportacji Sebastiana M. - zapewnił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Adam Bodnar, minister sprawiedliwości i prokurator generalny. - Jeżeli będzie taka potrzeba, to nawet jestem gotowy osobiście się tam wybrać i przekonywać mojego odpowiednika w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, że powinna nastąpić decyzja o ekstradycji - zapowiedział.

Sprawa Sebastiana M. "Jestem gotów osobiście się tam wybrać"

Sprawa Sebastiana M. "Jestem gotów osobiście się tam wybrać"

Źródło:
TVN24

Są w pościeli, w ubraniach, w obuwiu. I to już niemal norma, że niebezpiecznych chemikaliów blisko nas jest dużo, ale jak jest ich za dużo, to naprawdę mogą zaszkodzić. Ostatnia kontrola Inspekcji Handlowej pokazuje, że mamy się czym martwić.

To źle, że pościel "pachnie nowością". Pachną chemikalia. Czasem jest ich za dużo w produktach i szkodzą zdrowiu

To źle, że pościel "pachnie nowością". Pachną chemikalia. Czasem jest ich za dużo w produktach i szkodzą zdrowiu

Źródło:
Fakty TVN

Jeżeli Marcin Romanowski nie stawi się w prokuraturze, to oznaczałoby, że nie chce współpracować z wymiarem sprawiedliwości. Wtedy prokuratura będzie musiała ponowić ten wniosek aż do skutku - tak o działaniach wobec byłego wiceministra sprawiedliwości mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Adam Bodnar. Wskazał też, "co może dać podstawę do ponownego zatrzymania" polityka Suwerennej Polski.

Bodnar o tym, co "może dać podstawę do ponownego zatrzymania" Romanowskiego

Bodnar o tym, co "może dać podstawę do ponownego zatrzymania" Romanowskiego

Źródło:
TVN24

W dotkniętej przez powodzie Bośni i Hercegowinie trwają poszukiwania zaginionych osób. Największe zniszczenia odnotowano w miejscowości Jablanica. Tam woda wyrzuciła w stronę zabudowań kilka tysięcy ton kamieni z pobliskiego kamieniołomu. W związku z prośbą o pomoc wystosowaną przez Bośnię i Hercegowinę, Polska jest gotowa wysłać grupę poszukiwawczo-ratowniczą MUSAR .

Ratownicy przekopują gruzy w poszukiwaniu ocalałych. Polscy strażacy oferują pomoc

Ratownicy przekopują gruzy w poszukiwaniu ocalałych. Polscy strażacy oferują pomoc

Źródło:
Reuters, PAP, BBC

Rosyjsko-hiszpański szpieg Paweł Rubcow, znany też jako Pablo Gonzalez, zbierał między innymi informacje na temat rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego i przekazywał Moskwie dane europejskich klinik, w których go leczono – poinformował hiszpański dziennik "El Mundo". Według ustaleń dziennika Rubcow skupiał się na głównych kwestiach zainteresowania Kremla: perspektywach rozszerzenia NATO, działalności dysydentów i systemach bezpieczeństwa państw.

"Adresy klinik w Barcelonie i Lozannie". Paweł Rubcow i "misja Nawalny"

"Adresy klinik w Barcelonie i Lozannie". Paweł Rubcow i "misja Nawalny"

Źródło:
El Mundo, PAP

Cierpiał na chorobę, która dotyka jedną osobę na kilkanaście milionów, jednak potrafił podchodzić do siebie z dystansem, żartował nawet, że "trochę przypomina kosmitę". W wieku 28 lat zmarł Włoch Sammy Basso, który był najdłużej żyjącym człowiekiem na świecie zmagającym się z progerią Hutchinsona-Gilforda, powodującą znacznie szybsze starzenie się. Poinformowało o tym w niedzielę Włoskie Stowarzyszenie Progerii. "Nauczył nas wszystkich, że choć przeszkody życia mogą czasem wydawać się nie do pokonania, warto żyć jego pełnią" - napisano w komunikacie.

Czego nauczył nas Sammy Basso

Czego nauczył nas Sammy Basso

Źródło:
Reuters, New York Times

Piosenkarka Roxie Węgiel poinformowała w mediach społecznościowych, że jest chora na cukrzycę typu 1. "Po minikoncercie zasłabłam i trafiłam do szpitala" - przekazała 19-latka. We wpisie zaapelowała do swoich fanów. "Błagam Was - nie bagatelizujcie zdrowia, badajcie się regularnie. Ta sytuacja sprawiła, że zrozumiałam powagę tego, co się wydarzyło i chcę, żeby Wam też dała do myślenia" - napisała Węgiel.

Roxie Węgiel odwołuje koncerty i apeluje do fanów

Roxie Węgiel odwołuje koncerty i apeluje do fanów

Źródło:
tvn24.pl

Twarde lądowanie na lotnisku w Las Vegas. Na nagraniu widać lądujący na płycie samolot, spod którego wydobywają się płomienie i dym. Natychmiast interweniowała straż pożarna. Pasażerowie zostali ewakuowani.

Twarde lądowanie i płomienie. Pasażerowie ewakuowani w Las Vegas

Twarde lądowanie i płomienie. Pasażerowie ewakuowani w Las Vegas

Źródło:
CNN, NBC News

Za kilka dni w Polsce będzie ponad 20 stopni, a to za sprawą atlantyckiego huraganu Kirk. Jak długo utrzyma się ciepła aura? Sprawdź długoterminową prognozę pogody, przygotowaną przez prezentera tvnmeteo.pl Tomasza Wasilewskiego.

Pogoda na 16 dni: będzie ponad 20 stopni. Jak długo?

Pogoda na 16 dni: będzie ponad 20 stopni. Jak długo?

Źródło:
tvnmeteo.pl

Dyskusje na ten temat trwają już od 200 lat. Archeolodzy szukają dowodów na to, że dawny gród w Czermnie (woj. lubelskie), na którego terenie zakończyli właśnie badania, można utożsamiać z Czerwieniem. Czyli głównym grodem Grodów Czerwieńskich, o które w X i XI wieku Królestwo Polskie toczyło boje z Rusią Kijowską. W ramach tegorocznych prac znaleziono drewniane belki i szkielety, które mogą pomóc rozwikłać zagadkę.

Znaleźli szkielety trzech osób. Mogą pomóc rozwikłać historyczną zagadkę

Znaleźli szkielety trzech osób. Mogą pomóc rozwikłać historyczną zagadkę

Źródło:
PAP

Papież Franciszek ogłosił w niedzielę, że mianuje 21 nowych kardynałów. Reuters pisze o "niespodziewanym ruchu", który ma wpłynąć na skład potężnej grupy zwanej zwyczajowo i historyczne "książętami Kościoła". Kardynałowie są najważniejszymi hierarchami zaraz po papieżu i decydują o jego wyborze.

Nowi "książęta Kościoła". "Niespodziewany ruch" papieża

Nowi "książęta Kościoła". "Niespodziewany ruch" papieża

Źródło:
Reuters, PAP
Pijany sternik próbował uciec policjantom

Pijany sternik próbował uciec policjantom

Źródło:
PAP

Sztokholm znalazł się na szczycie rankingu najbardziej przyjaznych miast w Europie, opublikowanego przez magazyn "Traveller". Twórcy zestawienia wskazali, że Szwedzi zasługują na wspomniany tytuł ze względu na otwartość, uprzejmość oraz pogodę ducha. Na podium znalazły się jeszcze takie miasta jak Budapeszt oraz Walencja. W zestawieniu światowym 1. miejsce zajął Singapur.

Sztokholm i Singapur na szczycie rankingu  najbardziej przyjaznych miast

Sztokholm i Singapur na szczycie rankingu najbardziej przyjaznych miast

Źródło:
PAP

Do tragedii doszło na gminnej drodze w miejscowości Grabów Szlachecki (woj. lubelskie). 50-latka z nieznanych przyczyn wjechała na niestrzeżony przejazd i zderzyła się z pociągiem. Nie żyje. Policjanci wyjaśniają okoliczności wypadku. Podkreślają, że choć tego dnia było pochmurno, to warunki na drodze nie były złe.

Zderzyła się z pociągiem, zginęła. "Auto zostało o kilkaset metrów przesunięte po torowisku"

Zderzyła się z pociągiem, zginęła. "Auto zostało o kilkaset metrów przesunięte po torowisku"

Źródło:
tvn24.pl

Po jednym z najbrutalniejszych ataków gangów w ostatnich latach, w którym zginęło 70 osób, premier Haiti Garry Conille wyruszył w sobotę w podróż do Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Kenii. - Jesteśmy atakowani na wszystkich frontach - powiedział przed wylotem. Szef haitańskiego rządu będzie zabiegał o pomoc w walce z przestępczością w swoim kraju.

Zamordowali 70 osób, w tym noworodki. Najkrwawszy atak gangów od lat

Zamordowali 70 osób, w tym noworodki. Najkrwawszy atak gangów od lat

Źródło:
PAP
Do dna. "Byłam przedszkolanką. Codziennie wciągałam kreskę"

Do dna. "Byłam przedszkolanką. Codziennie wciągałam kreskę"

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Samiczka jednego z najmniejszych jeleni świata - pudu południowego - która urodziła się w warszawskim zoo, ma już imię. Wybrano je w internetowym głosowaniu.

Plebiscyt zakończony. Imię dla samiczki jednego z najmniejszych jeleni świata wybrane

Plebiscyt zakończony. Imię dla samiczki jednego z najmniejszych jeleni świata wybrane

Źródło:
PAP

"Ocalałe" można od dziś obejrzeć w TVN24 GO. Bohaterki cyklu, cztery kobiety z Ukrainy, dają świadectwo bestialstwu, jakiego doświadczyły w rosyjskiej niewoli. Dlaczego zdecydowały się opowiedzieć o piekle, przez które przeszły? - Udzielam wielu wywiadów i uczestniczę w wielu wydarzeniach pod jednym warunkiem: że o kobietach, które tam (w niewoli - red.) pozostały, usłyszy cały świat - podkreśla Ludmiła Husejnowa.

"Nasza historia jest gwoździem wbitym w trumnę wroga".  Cykl "Ocalałe" już w TVN24 GO

"Nasza historia jest gwoździem wbitym w trumnę wroga". Cykl "Ocalałe" już w TVN24 GO

Źródło:
tvn24.pl
Nie ma co się zarzekać, że "moje dziecko to nigdy"

Nie ma co się zarzekać, że "moje dziecko to nigdy"

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Białystok przymierza się do zmiany herbu miasta, bo ten obecny nawiązuje do nadanego w 1809 roku przez rosyjskiego zaborcę. Tak stwierdziła Komisja Heraldyczna przy resorcie spraw wewnętrznych i zarekomendowała herb, który nadał miastu w 1749 roku król August III Sas.

Gryf pogoni orła? Białystok szykuje się do zmiany. "Trzeba przywrócić miastu herb z XVIII wieku"

Gryf pogoni orła? Białystok szykuje się do zmiany. "Trzeba przywrócić miastu herb z XVIII wieku"

Źródło:
tvn24.pl