Lekowy eksperyment. Prokuratura bada przypadki śmierci pacjentów poznańskiego szpitala

Źródło:
TVN24
"Lekowy eksperyment i zgony pacjentów". Fragment reportażu
"Lekowy eksperyment i zgony pacjentów". Fragment reportażuTVN24
wideo 2/3
"Lekowy eksperyment i zgony pacjentów". Fragment reportażuTVN24

W renomowanym poznańskim szpitalu dochodziło do tajemniczych powikłań po użyciu leku przeznaczonego do leczenia skutków zawałów lub zatorów. Prokuratura bada zgony kilkudziesięciu pacjentów. Sprawa być może nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby nie pewien dociekliwy lekarz – kiedy zaczął szukać odpowiedzi na pytania o powikłania, nabrał podejrzeń, że w szpitalu mogły być stosowane nielegalne praktyki medyczne. Reportaż Jakuba Stachowiaka i Łukasza Cieśli.

ZOBACZ CAŁY REPORTAŻ W INTERNECIE>>>

Szpital Kliniczny Przemienienia Pańskiego w Poznaniu założono w 1823 roku w dawnym klasztorze sióstr Bernardynek. To najstarsza - i uznawana za najbardziej renomowaną - placówka lecznicza w Poznaniu. Rocznie w klinice, która podlega Uniwersytetowi Medycznemu, leczonych jest ponad 35 tysięcy pacjentów.

Kilka miesięcy temu dziennikarze "Superwizjera" zaczęli docierać do pacjentów, którzy w ostatnich latach przebywali w szpitalu na oddziale chirurgii naczyniowej. Odnaleźli żonę pana Leszka, 61-letniego pracownika zakładów mięsnych. Mężczyzna trafił do szpitala z bólem nogi. - Podłączyli mu jakieś urządzenia i zaczęli podawać leki – mówi jego żona pani Gabriela. Kobieta twierdzi, że jej mąż był w dobrym stanie zdrowia. – Tylko go bolało pod kolanem – przekazuje pani Gabriela.

Pan Leszek trafił do szpitala w środę. Diagnoza: wykrzepnięty tętniak pod kolanem. "Parametry życiowe w granicach normy" – zapisał lekarz. O godzinie 20.30 zapisano, że "lekarz dyżurny podłączył lek Actilyse". "Od godz. 22 chory zgłasza bardzo silne dolegliwości bólowe kończyny dolnej prawej. Ciśnienie krwi wzrosło bardzo mocno" – zapisano. Następnie, że "o godz. 3.30 chory zakrwawił z pachwiny z cewnikiem, dołożono opatrunku" – wskazano.

W piątek, czyli w dwa dni po przyjęciu, stan był poważny. Od około 14.30 stwierdzono, że chory jest "niespokojny, pobudzony". "Tętno dochodziło do 170 uderzeń na minutę" – zapisał lekarz. "Choremu na zlecenie chirurga odstawiono lek Actilyse, a następnie przewieziono na blok operacyjny" – zapisano w karcie pana Leszka.

- Poszłam do gabinetu i lekarz, który męża przyjmował, kazał mi usiąść. Zaczął owijać, nie wiedziałam o co mu chodzi. To ja mówię: żeście mężowi nogę obcięli? Tak w pierwszej chwili pomyślałam. On mówi, że nie, więc ja pytam: co w końcu? To co, on nie żyje? A on mówi: tak, nie żyje – opowiada kobieta. Mąż pani Gabrieli zmarł o godzinie 15.25, po przewiezieniu na salę operacyjną, dwie doby od przyjęcia do szpitala.

Jako przyczynę śmierci podano pęknięty tętniak tętnicy podkolanowej i niewydolność oddechowo-krążeniową. – Jeżeli pacjent umierał z powodu krwawienia wewnętrznego, a nie miał jakiegoś urazu czy nie przechodził jakiegoś innego traumatycznego wydarzenia, to trudno poszukiwać jakiejś innej przyczyny oprócz podawania tego leku, gdzie wiedzieliśmy, że ten lek może powodować krwawienia wewnętrzne – mówi doktor K., były lekarz Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego.

Lekarz mówi, że w poznańskim szpitalu stosowano lek wbrew wskazaniomTVN24

Stosowanie leku wbrew wskazaniom

Czym jest Actilyse? To specjalistyczny i drogi lek ratujący zdrowie i życie chorym z problemami układu krążenia. Mówiąc potocznie – rozpuszcza skrzepy krwi, zapobiegając zatkaniu żył i śmierci chorego. Nie jest dostępny w zwykłych aptekach. Koszt jednej 50-miligramowej fiolki to ponad 3,5 tysiąca złotych.

- Ten lek stosowaliśmy w różnych wskazaniach. Pierwsze to wskazanie neurologiczne, w leczeniu świeżego udaru mózgu, drugie we wskazaniu kardiologicznym w leczeniu ostrego zawału serca oraz w leczeniu zatorowości płucnej – informuje były lekarz poznańskiego szpitala. – Natomiast w zakresie chirurgii naczyniowej, jeśli chodzi o leczenie zakrzepicy żylnej oraz zakrzepicy tętniczej, takiej rejestracji w Polsce nie było – dodaje.

Lek Actilyse w Polsce zarejestrowano po to, by ratować chorego po zawale, udarze i zatorze płuc. Leczenie skutków innych schorzeń – na przykład zakrzepicy żył w nogach – teoretycznie jest możliwe, ale w takim przypadku wiąże się ryzykiem poważnych powikłań – krwotokiem, a nawet śmiercią. Jak wynika z ustaleń reporterów "Superwizjera", lekarze w klinice Przemienienia robili to jednak, tłumacząc to zasadą off label – stosowania leku wbrew wskazaniom, jeśli medykament miałby pomóc w wyzdrowieniu. Powinno to być jednak działanie, jak mówią obecni i byli lekarze – na zasadzie wyjątku od reguły. W klinice w Poznaniu, jak twierdzą – to jednak regułą było. Na przestrzeni lat przynajmniej kilkaset razy.

- On nie ma rejestracji do tego schorzenia, lecz możemy go podawać w tym schorzeniu również, jeżeli pacjent zostanie poinformowany o całej procedurze - twierdzi anonimowo jeden z byłych chirurgów Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego. – Pacjent musi to wiedzieć, musi wyrazić na to zgodę, musi być przez lekarza poinformowany, że robimy coś być może dla niego bardzo dobrego, ale poza oficjalną rejestracją – podkreśla.

Inny chirurg przyznaje, że "pacjenci o niczym nie wiedzieli". – A my nie wiedzieliśmy dokładnie, jak to Actilyse dawkować. Zaczęliśmy od dużych dawek, co w niektórych przypadkach kończyło się udarami krwotocznymi lub zgonem pacjentów – zdradza.

Pani Gabriela mówi, że nikt jej nie wyjaśnił co się dokładnie stało i każdy unikał odpowiedzi. – Tylko pielęgniarka mówi, że mam podpisać, że nie będę miała roszczeń. Jak ja nie wiedziałam, co się dzieje, to jak miałam nie podpisać, że nie będę miała roszczeń? – twierdzi. – A skąd ja miałam wiedzieć, że mąż dostaje takie lekarstwa, po których może umrzeć? – dodaje.

"Lekowy eksperyment i zgony pacjentów". Pierwsza część rozmowy w studiu
"Lekowy eksperyment i zgony pacjentów". Pierwsza część rozmowy w studiuTVN24

Krytyczny raport o powikłaniach po zastosowanym leku

Actilyse do leczenia poza wskazaniami na oddziale chirurgii naczyniowej wprowadził jego szef, profesor Grzegorz O. Gdy lek był już w szpitalu w powszechnym użyciu, profesor O. nakazał swojemu podwładnemu analizę 300 przypadków, w których medykament ten stosowano. Przypadków - co ważne – chorych, którzy trafili do szpitala z diagnozą zakrzepicy żył w nogach.

- To był dla mnie zaskakujący fakt, że ja otrzymuję polecenie przeprowadzenia analizy leku, który stosujemy już od kilku lat. Analizuję pierwsze pięćdziesiąt przypadków, dowiaduję się z tej analizy, że są powikłania również śmiertelne, nikt nie zgłasza żadnych powikłań, nikt nie robi żadnej analizy – mówi dr K. – W żaden sposób nie jest monitorowane leczenie tych pacjentów. Stwierdzenie takich faktów, to po prostu wiało zgrozą. Kiedy zakończyłem analizę tych pięćdziesięciu przypadków, przedstawiłem swojemu kierownikowi raport, na który on zareagował dosyć agresywnie – dodaje.

Raport, który napisał dr K., mógł wskazywać na to, że podawanie leku wbrew wskazaniom może być przyczyną śmierci pacjentów. Jak wynika z ustaleń dziennikarzy "Superwizjera", okazało się, że chorzy nie byli informowani o podawaniu tego leku poza wskazaniami i nie podpisywali w związku z tym żadnych zgód. Prof. O. po przeczytaniu raportu miał zabrać lekarzowi pozostałą do zbadania dokumentację medyczną.

- W tym czasie umiera kolejny pacjent, który otrzymywał lek Actilyse – mówi dr K. Stwierdził, że o tym fakcie nie ma sensu informować ani jego przełożonego, ani dyrekcji szpitala, bo oni wiedzieli o tych powikłaniach i zgonach. – Informuję rektora uczelni, wysyłając mu informację w tej sprawie, że umarł kolejny pacjent, któremu podano lek Actilyse. Od rektora uczelni nie otrzymuję żadnej informacji. Po miesiącu otrzymuję wypowiedzenie mojej pracy z uniwersytetu, bez podania jasnych przyczyn. Muszę zdać klucze do gabinetu i pracowni, spakować się w kartonowe pudełka i w ciągu godziny opuścić szpital – dodaje.

Prokuratura bada sprawę zgonów 23 pacjentów poznańskiego szpitala, u których stosowano lek ActilyseTVN24

Leki "stosowano zawsze na podstawie indywidualnych decyzji lekarskich"

Ilu było takich pacjentów, jak mąż pani Gabrieli? Ile osób zmarło w szpitalu po podaniu Actilyse wbrew wskazaniom medycznym? Dlaczego o stosowaniu leku nie informowano chorych? I wreszcie – jeśli lek podawano wbrew zaleceniom – dlaczego nie został to nigdzie zgłoszone? Dziennikarze "Superwizjera" zapytali o to dyrektora Szpitala Przemienienia Pańskiego.

- Z całą odpowiedzialnością muszę stwierdzić, że nikt nie zgłaszał żadnych problemów z tym lekiem – odpowiada dr hab. med. Szczepan Cofta. Zapytany, czy pacjenci byli informowani o stosowaniu leku – wskazuje, że na problem nie można patrzeć w sposób ogólny, a każdy z przypadków należy rozpatrywać oddzielnie. – Do tej pory nikt nie wskazał żadnego zastrzeżenia. (…) Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości dotyczące zastosowania leku X w tym szpitalu, to proszę żeby je zgłosił odpowiednim organom i zgłosił w sposób oficjalny do dyrekcji szpitala albo do izby lekarskiej – wskazał dyrektor.

- Generalnie nie doszło do żadnych nagannych, niezgodnych z prawem stosowań leków – zapewnia dr hab. med. Szczepan Cofta. – Nie wiem, czy stosowano leki poza wskazaniami. Natomiast stosowano zawsze na podstawie indywidualnych decyzji lekarskich – dodaje.

Doktor K. wspomina "dziwne" spotkanie z dyrektorem głównym szpitala. – W jasny sposób zakomunikował mi, że jeżeli będę występował dalej w opozycji przeciwko swojemu kierownikowi, to stracę w klinice pracę. Lekarz naczelny szpitala odpowiedział mi, że całą odpowiedzialność podejmuje mój były szef i to są wszystko jego decyzje. Mam, jak gdyby się temu podporządkować – mówi.

Dyrektor Szczepan Cofta zapytany o rozmowę z doktorem K. mówi, że jej nie pamięta. – Gdyby była ona z całą mocą przedstawiona, to wydaje mi się, że podjąłbym jakieś środki wyjaśniające – stwierdza. – W życiu rozmawiałem z nim trzy, cztery razy – dodaje. Dr hab. med. Szczepan Cofta zapytany o okoliczności zwolnienia lekarza stwierdza, że nie pamięta szczegółów. – To jest bzdura totalna – odpowiada na stwierdzenie, że lekarz został zwolniony w związku z podejrzeniami o nieprawidłowe stosowanie leku.

Przez lata szefem oddziału chirurgii naczyniowej był prof. Grzegorz O. Cieszył się sławą zarówno świetnego specjalisty, jak i kontrowersyjnego szefa. – Nie było z nim możliwości żadnej komunikacji, dlatego, że miał on charakter dosyć gwałtowny i bardzo często przechodził do krzyku – ocenia doktor K. Były lekarz poznańskiej placówki stwierdza, że łączyło się to z różnymi wyzwiskami albo obrażaniem.

Na prof. O. skarżyli się nie tylko lekarze, ale i studenci. Napisali nawet w tej sprawie list do rektora uniwersytetu medycznego. Szef oddziału oskarżany był także przez podwładnych o mobbing. Dr K. po zwolnieniu z pracy oddał sprawę do sądu – i wygrał. Sąd uznał, że zwolniono go niezgodnie z prawem, nakazał przyjąć go z powrotem do szpitala. Lekarz do kliniki już jednak nie chciał wrócić.

"Lekowy eksperyment i zgony pacjentów". Druga część rozmowy w studiu
"Lekowy eksperyment i zgony pacjentów". Druga część rozmowy w studiuTVN24

Badania bez zgody komisji bioetycznej

O kontrowersjach związanych ze stosowaniem Actilyse wiedziały władze uniwersytetu medycznego, któremu formalnie podlegał Szpital Przemienienia Pańskiego - i to jeszcze zanim pismo do rektora wysłał dr K. Stało się tak, bo na uczelnię trafiły anonimy zarzucające nielegalne działanie profesorowi Grzegorzowi O. Uczelnia powołała komisję, która wydała oświadczenie oczyszczające prof. O. z zarzutów.

"W świetle przedstawionych powyżej czynności i ustaleń (…) stwierdza się, że (zarzuty-red) (…) w związku z fałszowaniem dokumentacji, prowadzeniem badań klinicznych bez zgody komisji bioetycznej dotyczącej pacjentów oraz fałszowania dokumentacji zmarłych pacjentów są pozbawione jakichkolwiek podstaw i zupełnie niewiarygodne" – czyta oświadczenie rzecznik Uniwersytetu Medycznego prof. dr hab. Maciej Wilczak. – To są nasze ustalenia w zakresie wniosków, które zostały w tych komisjach wypracowane – wyjaśnia.

Mimo oficjalnego oczyszczenia z podejrzeń, profesor O. przestał pracować w szpitalu w Poznaniu. Oficjalnie nie ma to związku z aferą Actilyse, ponieważ lekarz – zdaniem władz kliniki - oficjalnie nie prowadził żadnych eksperymentów naukowych. – My jako instytucja uniwersytecka i odpowiednie ciało w tym zakresie powołane, czyli komisja bioetyczna, nie posiadała wiedzy na temat sposobu realizowania jakichkolwiek badań związanych z tym lekiem – wskazuje prof. dr hab. Maciej Wilczak. - Wedle mojej wiedzy nie wydaje się, aby można było prowadzić tego typu badania bez zgody komisji bioetycznej. Taka zgoda powinna być zawsze udzielana – dodaje.

Rzecznik Uniwersytetu Medycznego prof. dr hab. Maciej WilczakTVN24

Prokuratura bada przypadki zgonów pacjentów poznańskiego szpitala

Prokuratura w tym czasie przynajmniej od dwóch lat wiedziała, że w szpitalu przy ul. Długiej dochodzi do poważnych powikłań i zgonów pacjentów. Zawiadomił ją doktor K. Śledczy odmówili jednak wszczęcia postępowania. Sprawą na poważnie zajęli się dopiero latem 2019 roku, kiedy historiami pacjentów zainteresowali się dziennikarze.

Szef Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Michał Smętkowski mówi, że w tej chwili trudno powiedzieć o jakiej skali mówimy, jeśli chodzi o fałszowanie dokumentów, czy o prowadzenie "eksperymentów medycznych". – Dopiero po zabezpieczeniu dokumentacji i zweryfikowaniu jej, będziemy mogli powiedzieć, czy w ogóle doszło do popełnienia przestępstwa. A jeśli tak, to będziemy starali się ustalić, kto dopuścił się tego czynu – wyjaśnia. - W tej chwili istnieje podejrzenie popełnienia przestępstwa, natomiast pełną wiedzę będziemy mieć dopiero po przeprowadzeniu postępowania – dodaje.

Prokuratura bada przypadki zgonów pacjentów poznańskiego szpitalaTVN24

Reporterzy "Superwizjera" dotarli do informacji, z których wynika, że szef kliniki, prof. O., otrzymywał pieniądze od firmy farmaceutycznej, produkującej Actilyse. Z dokumentów wynika, że były to pieniądze m.in. za wykłady oraz za zasiadanie w radzie doradczej firmy. Dziennikarze próbowali zapytać producenta leku o pieniądze wypłacane szefowi oddziału chirurgii - ani w Polsce, ani w niemieckiej centrali firmy nikt nie zgodził się na rozmowę przed kamerą.

Dziennikarze otrzymali maile z informacjami o tym, że sprawy wynagradzania lekarzy objęte są tajemnicą. Firma oświadczyła też, że nie wiedziała o żadnych eksperymentach z lekiem i nikomu takich badań nie zlecała.

Dyrektor dr hab. med. Szczepan Cofta informuje, że lek dalej jest stosowany w szpitalu. – To jeden z podstawowych leków stosowanych w chirurgii naczyniowej, w kardiologii i kardiochirurgii. To lek powszechnie dostępny w postępowaniu na świecie – wskazał. Zapytany o sprawę profesora O. i tego, że był wynagradzany przez producenta leku odpowiada, że nie wie nic na ten temat i "nie chce tego osądzać", bo taka sugestia wymagałaby sprawdzenia. – Byłoby to rzeczą absolutnie naganną. Relacje lekarzy z przemysłem farmaceutycznym wymagają olbrzymiej ostrożności i byłoby to związane z konfliktem interesu – ocenia.

Na wszystkie pytania dziennikarzy: o stosowanie leku, podejrzane zgony i pieniądze od firmy farmaceutycznej odpowiedzi zna jedna osoba - były szef kliniki, prof. Grzegorz O. Reporterzy "Superwizjera" wielokrotnie próbowali się z nim w tej sprawie skontaktować. Nie odbierał telefonów albo rozłączał połączenie, nie reagował na sms-y z prośbą o spotkanie. Dziennikarze szukali go w Opolu, gdzie teraz pracuje - i w Poznaniu, gdzie przyjmuje w prywatnym gabinecie. - Nie jestem upoważniony, żeby rozmawiać z wami o pacjentach - odpowiedział, gdy dziennikarze spotkali go przy jednej z placówek.

Prokuratura sprawdza przypadki zgonów przynajmniej 23 pacjentów poznańskiego szpitala. Biegli muszą odpowiedzieć na pytanie, czy metody profesora O. były zgodne z prawem i standardami medycznymi, czy też próbą niekonwencjonalnego leczenia chorych.

Śledczy mają nie lada orzech do zgryzienia, bo w grę wchodzą także podejrzenia o fałszowanie dokumentacji medycznej i niejasności związane z przeszczepami żył. Na te ustalenia czekają chorzy i ich rodziny. Chcą wiedzieć, czy próbowano ich leczyć i ratować życie, czy też potraktowano ich jak króliki doświadczalne.

Autorka/Autor:asty

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Pozostałe wiadomości

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej ostrzega przed burzami w niemal całej Polsce. Najgroźniejsze są spodziewane w pasie od Pomorza po Opolszczyznę - tam obowiązują ostrzeżenia najwyższego stopnia. W niektórych regionach niebezpiecznie będzie do rana w poniedziałek.

Wiele regionów zagrożonych nawałnicami. Ostrzeżenia IMGW trzeciego stopnia

Wiele regionów zagrożonych nawałnicami. Ostrzeżenia IMGW trzeciego stopnia

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW

Zjednoczenie Narodowe zdobyło w pierwszej turze wyborów parlamentarnych we Francji 34 procent głosów - wynika z sondażu exit poll. Lewicowy Front Ludowy zajął drugie miejsce, uzyskując 29 procent. Podium zamyka obóz prezydenta Emmanuela Macrona, Razem dla Republiki zdobyło między 20,5 a 23 procent głosów.

Francuzi zagłosowali. Są sondażowe wyniki

Francuzi zagłosowali. Są sondażowe wyniki

Źródło:
TVN24, tvn24.pl

Tragiczny wypadek w Bilczycach w Małopolsce. Samochód osobowy wjechał w rowerzystkę przewożącą pięcioletnią córkę. 40-latka zginęła na miejscu, dziewczynka w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Dwie osoby podróżujące samochodem zostały zatrzymane.

Matka zginęła na miejscu. Jej pięcioletnia córka walczy o życie

Matka zginęła na miejscu. Jej pięcioletnia córka walczy o życie

Źródło:
tvn24.pl

Przez Polskę w niedzielę przechodzą burze, które w niektórych miejscach są gwałtowne. Silny wiatr w pomorskim Uniechowie zerwał kilka dachów, a na jednej z posesji zniszczył stodołę. W wielkopolskiej Pile połamane zostały drzewa. W powiecie kłodzkim piorun trafił w dom jednorodzinny, przez co trzy osoby zostały poszkodowane. Burzom towarzyszy bardzo duży grad.

"Taki szum się zrobił, ciemno, że nie było widać nic". Poszkodowani, pozrywane dachy, wielkie gradziny

"Taki szum się zrobił, ciemno, że nie było widać nic". Poszkodowani, pozrywane dachy, wielkie gradziny

Aktualizacja:
Źródło:
Kontakt 24, tvnmeteo.pl, PAP, TVN24

Marine Le Pen, liderka Zjednoczenia Narodowego, skomentowała wyniki niedzielnej pierwszej tury wyborów parlamentarnych we Francji. - Francuzi jednoznacznie poświadczyli, że chcą coś zmienić - stwierdziła. Prezydent Emmanuel Macron przekazał, że potrzebne jest "demokratyczne i republikańskie" zjednoczenie przed drugą turą.

Marine Le Pen i Jordan Bardella zabierają głos

Marine Le Pen i Jordan Bardella zabierają głos

Źródło:
Reuters, PAP

Ulewy doprowadziły do lokalnych powodzi i lawin błotnych w Piemoncie i Dolinie Aosty na północnym zachodzie Włoch. W niedzielę straż pożarna uratowała rodzinę z małym dzieckiem, która utknęła w samochodzie pośród wzbierającej wody.

Wokół pełno wody, a w samochodzie rodzina z trzymiesięcznym dzieckiem

Wokół pełno wody, a w samochodzie rodzina z trzymiesięcznym dzieckiem

Źródło:
PAP, Reuters, La Stampa, tvnmeteo.pl

Gdzie jest burza? W niedzielę 30.06 nad dużym obszarem Polski pojawiają się wyładowania atmosferyczne. Intensywnie pada deszcz, sypie grad, a wiatr bardzo mocno się rozpędza. Śledź aktualną sytuację pogodową na tvnmeteo.pl.

Gdzie jest burza? W kilku regionach jest głośno od grzmotów

Gdzie jest burza? W kilku regionach jest głośno od grzmotów

Aktualizacja:
Źródło:
tvnmeteo.pl

Rejon miejscowości Awdijiwka i Pokrowsk w obwodzie donieckim był w ostatnich dniach głównym celem rosyjskich działań zbrojnych w Ukrainie i prawdopodobnie pozostanie tak w najbliższym tygodniu - przekazało w niedzielę brytyjskie ministerstwo obrony.

Brytyjski wywiad o "głównym celu rosyjskich wysiłków"

Brytyjski wywiad o "głównym celu rosyjskich wysiłków"

Źródło:
PAP

Ewentualne zwycięstwo Le Pen we Francji, a później ewentualne zwycięstwo Trumpa w Stanach Zjednoczonych da niesłychany power innym populistom - prognozował w TVN24 Andrzej Olechowski, były minister spraw zagranicznych. Dodał, że "ich dzisiejsze ciśnienie i ewentualny frontalny atak na demokrację, na porządek świata, jest fatalny".

"Jeśli to mają robić populiści, to Chryste Panie..."

"Jeśli to mają robić populiści, to Chryste Panie..."

Źródło:
TVN24

Poszukiwania 19-latka, który zaginął w połowie czerwca na hiszpańskiej Teneryfie zostały zakończone - poinformowała w niedzielę policja. Ostatnim dniem akcji była sobota.

Koniec poszukiwań zaginionego na Teneryfie 19-latka. Sprawa "nadal otwarta"

Koniec poszukiwań zaginionego na Teneryfie 19-latka. Sprawa "nadal otwarta"

Źródło:
BBC, tvn24.pl

Ogień na polu pojawił się około południa w trakcie prac przy zbiorze zboża. Szybko się rozprzestrzeniał. W akcji gaśniczej, prócz kilkudziesięciu strażaków, brali udział rolnicy, którzy orając ziemię, odcinali płonące pole od pozostałego.

Pole ognia. Z dymem poszło 25 hektarów jęczmienia

Pole ognia. Z dymem poszło 25 hektarów jęczmienia

Źródło:
tvn24.pl

Niezapowiedziany sprawdzian kondycji strażaków skończył się interwencją medyczną. Sześciu z 11 ćwiczących źle się poczuło, dwóch z nich trafiło do szpitala. Są już w domu, a komenda wyjaśnia, co się stało.

Sprawdzali kondycję bojową strażaków. Połowa zasłabła, dwóch trafiło do szpitala

Sprawdzali kondycję bojową strażaków. Połowa zasłabła, dwóch trafiło do szpitala

Źródło:
tvn24.pl

W Thionville w północno-wschodniej Francji doszło w nocy z soboty na niedzielę do strzelaniny. Miało to miejsce podczas przyjęcia weselnego. Trzech uzbrojonych mężczyzn otworzyło ogień w stronę gości. Jedna osoba zginęła, pięć zostało rannych, sprawcy uciekli z miejsca zdarzenia. Według policji atak był formą wyrównania rachunków między handlarzami narkotyków.

Podjechali do gości weselnych i otworzyli ogień. Jedna osoba nie żyje, kilkoro rannych

Podjechali do gości weselnych i otworzyli ogień. Jedna osoba nie żyje, kilkoro rannych

Źródło:
AFP, RFI

Po upalnym weekendzie temperatura spadnie nawet o kilkanaście stopni. Jak pogoda czeka nas w pierwszej połowie lipca? Sprawdź długoterminową prognozę pogody na 16 dni przygotowaną przez Tomasza Wasilewskiego.

Pogoda na 16 dni: nagły koniec piekielnego upału

Pogoda na 16 dni: nagły koniec piekielnego upału

Źródło:
tvnmeteo.pl

W wyniku ulew, które w minionych dniach nawiedziły stolicę Indii, zginęło co najmniej 11 osób - podała w niedzielę agencja informacyjna Reuters. Wśród ofiar są cztery osoby, które utonęły w zalanych przejściach podziemnych. W ciągu minionej doby z głównego lotniska w Nowym Delhi odwołano prawie 60 lotów.

Cztery osoby zginęły w przejściach podziemnych

Źródło:
Reuters, PAP, The New Indian Express

Szczęśliwym finałem zakończyły się poszukiwania zaginionej 25-latki spod Wyszkowa. Kobieta poinformowała rodzinę o tym, że wyjeżdża do Grecji do swojego partnera. Przez miesiąc nie było z nią kontaktu.

Rodzinie powiedziała, że wyjeżdża do partnera do Grecji. Finał poszukiwań zaginionej 25-latki

Rodzinie powiedziała, że wyjeżdża do partnera do Grecji. Finał poszukiwań zaginionej 25-latki

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl
Narkotyczna zemsta Chin. Fentanyl nie bierze się znikąd

Narkotyczna zemsta Chin. Fentanyl nie bierze się znikąd

Źródło:
tvn24.pl
Premium
"Nie ma chleba, będziemy jeść turystów"

"Nie ma chleba, będziemy jeść turystów"

Premium

Amerykańscy pianiści Christian Sands i Emmet Cohen to dwa największe nazwiska w programie tegorocznego Jazzu Na Starówce. Będzie też szeroka prezentacja polskiego jazzowego mainstreamu. Tradycyjnie nie zabraknie gości z Austrii i Włoch. Festiwal rozpoczyna się w przyszłym tygodniu.

Z nowojorskiego mieszkania grał dla milionów słuchaczy. Wystąpi na Starówce

Z nowojorskiego mieszkania grał dla milionów słuchaczy. Wystąpi na Starówce

Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Król Zanzibaru" to dokument dostępny na platformie Max, opowiadający historię Polaka, który szybko rozwinął hotelowe imperium na afrykańskiej wyspie. W pewnym momencie jednak sieć zbankrutowała, a turyści zostali pozbawieni wakacji, zaś pracownicy pensji. - Grup oszukanych przez Wojtka było wiele - podkreślała we "Wstajesz i weekend" dziennikarka śledcza Agnieszką Szwajgier. O współpracy z Wojtkiem z Zanzibaru opowiadał również oszukany przez niego dziennikarz Żelisław Żyżyński.

Genialny wizjoner czy sprytny oszust? "Król Zanzibaru" na platformie Max

Genialny wizjoner czy sprytny oszust? "Król Zanzibaru" na platformie Max

Źródło:
tvn24.pl

Na Zamku Królewskim w Warszawie odbyła się gala Our Future Foundation, podczas której 22 nastolatków otrzymało stypendia, które mają im pomóc dostać się na najlepsze światowe uczelnie. W uroczystości wziął udział między innymi wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Patronat medialny nad wydarzeniem objął Warner Bros. Discovery.

Wręczono stypendia młodym zdolnym. Gala Our Future Foundation

Wręczono stypendia młodym zdolnym. Gala Our Future Foundation

Źródło:
TVN24, PAP

Dwadzieścia książek reprezentujących różne gatunki literackie znalazło się na liście nominowanych do 28. edycji Nagrody Literackiej Nike, przyznawanej za najlepszą książkę roku. Finalistów poznamy na początku września.

Nominowani do Nagrody Literackiej Nike. Jeden gatunek szczególnie doceniony

Nominowani do Nagrody Literackiej Nike. Jeden gatunek szczególnie doceniony

Źródło:
PAP