Dwie osoby zginęły, a jedna trafiła do szpitala w wyniku pożaru budynku mieszkalnego w Stryszowie - poinformował rzecznik małopolskiej straży pożarnej Sebastian Woźniak. Co do przyczyn zdarzenia, policja "nie wyklucza różnych hipotez, łącznie z podpaleniem". - To jest dopiero początek naszej pracy. Teraz będziemy zbierać materiał dowodowy - wyjaśniał w TVN24 sierżant sztabowy Bartosz Izdebski, oficer prasowy małopolskiej policji.
W sobotę wczesnym popołudniem straż pożarna otrzymała zgłoszenie o pożarze, który wybuchł w jednokondygnacyjnym budynku mieszkalnym w Stryszowie w powiecie wadowickim (Małopolska).
- Zostały z niego wyniesione dwie osoby, kobieta i mężczyzna. Niestety nie udało się ich uratować. Dodatkowo w tym pożarze poszkodowany został jeszcze jeden mężczyzna, który został zabrany do szpitala przez zespół ratownictwa medycznego - poinformował rzecznik małopolskiej straży pożarnej, młodszy brygadier Sebastian Woźniak.
Jak nieoficjalnie ustaliła reporterka TVN24 Małgorzata Marczok, w pożarze zginęli starszy mężczyzna i kobieta. – Mężczyzna był właścicielem tego budynku, kobieta była jego krewną, mieszkała w domu obok. W budynku znajdował się też młodszy mężczyzna. Mieli oni zostać pobici, związani, a dom miał zostać podpalony. Młodszemu mężczyźnie udało się uciec i to on wezwał policję i straż – relacjonowała Marczok. Dodała również, że policja nie udziela żadnych informacji na ten temat, tłumacząc to tajemnicą śledztwa.
Marczok przekazała również, że według nieoficjalnych informacji zbrodni miał dokonać 32-letni krewny ofiar. – Ten mężczyzna miał tego dokonać z kolegą, a następnie, przy pomocy przedmiotu przypominającego pistolet, sterroryzować swojego kuzyna i skradzionym mu samochodem zbiec z miejsca zdarzenia. Teraz prawdopodobne policja szuka tych mężczyzn – mówiła reporterka TVN24.
Policja i prokuratura prowadzą czynności dochodzeniowe
Woźniak przekazał, że kiedy na miejsce przyjechali strażacy, budynek był w całości objęty pożarem. - Wewnątrz pożar również był rozwinięty, panowała niemal zerowa widoczność - podaje strażak. W akcji uczestniczyło 11 zastępów straży pożarnej. Ogień został ugaszony.
Dochodzenie prowadzą policja i prokuratura. - Nie wykluczamy różnych hipotez, łącznie z podpaleniem - przekazał sierżant sztabowy Bartosz Izdebski z biura prasowego małopolskiej policji.
"To jest dopiero początek naszej pracy. Teraz będziemy zbierać materiał dowodowy"
Około godziny 21 Izdebski mówił o okolicznościach zdarzenia na antenie TVN24. - Około godziny 14 dostaliśmy informację, że doszło do pożaru w jednym z prywatnych domów. Na miejscu ujawniono dwa ciała, które zostały spalone. Trzecia osoba z ciężkimi obrażeniami trafiła do szpitala - powiedział.
Dodał, że "na miejscu są techniki kryminalistyki z Krakowa, którzy badają miejsce zdarzenia" oraz prokurator z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Pytany, czy było to podpalenie, zaznaczył, że policja nadal nie wyklucza żadnej opcji.
Oficer prasowy był również pytany, czy mógł to być napad, ponieważ w mediach pojawiły się informacje, że organizowana jest obława. - Nie mogę potwierdzać tutaj żadnych informacji. Wszystko, co mogę przekazać na tę chwilę, to tylko tyle, że faktycznie trwają policyjne czynności, a o ich skutkach będziemy informowali już przez prokuraturę - przekazał sierż. szt. Izdebski.
Dodał, że "trwa ustalanie tożsamości" dwóch osób, które zginęły i jednej poszkodowanej.
- Wszystko jest w toku, tak że to jest dopiero początek naszej pracy. Teraz będziemy zbierać materiał dowodowy. Nie wykluczamy podpalenia, wszelkie hipotezy są brane pod uwagę. Wszystko jest prowadzone pod okiem prokuratora - podsumował.
Źródło: PAP