- Przyznanie praw wyborczych kobietom nie było efektem dania im jakiegoś prezentu - przekonywała Karolina Wigura z Uniwersytetu Warszawskiego i "Kultury Liberalnej". O roli kobiet w odzyskaniu niepodległości i setnej rocznicy nadania im prawa głosu w wyborach rozmawiała z Jackiem Stawiskim w programie "Stulecie Niepodległości" w TVN24.
Rok 2018 to nie tylko setna rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę. W tym roku mija także sto lat od nadania kobietom prawa głosu w wyborach do Sejmu i Senatu. O tej rocznicy - jak zauważył Jacek Stawiski - czasem się zapomina i mówi stosunkowo od niedawna. - Mówienie o stuleciu historii kobiet jako obywatelek mających prawa wyborcze jest nieczęste - zgodziła się Karolina Wigura.
Podkreśliła, że nadanie praw wyborczych kobietom nie było efektem "dania im prezentu", ale stało za tym wiele czynników społecznych. - Na przykład fakt, że rola kobiety podczas polskiego braku niepodległości rosła. To wiemy ze słynnej książki "Rodowody niepokornych", gdzie dowiadujemy się, że kobiety miały olbrzymią rolę w tym, jak spotykano się i rozmawiano o niepodległości i marzono o niej. Przyjmowały też rolę matek będących w żałobie po Polsce i ta żałoba również była bardzo istotna - przekonywała Wigura.
Silne kobiety za silnymi mężczyznami
Wspomniała też o ruchu sufrażystek, który - jej zdaniem - doprowadził to tego, że temat nadania praw wyborczych kobietom w ogóle się pojawił, a także o ważnej roli Aleksandry Piłsudskiej, działaczki niepodległościowej i drugiej żony Józefa Piłsudskiego.
- Kwestia przejęcia władzy w 1918 roku to była bardzo męska gra, ale za każdym z silnych mężczyzn stała bardzo silna kobieta i zapewne gdyby nie Aleksandra Piłsudska, która była częścią Legionów Polskich i domagała się równouprawnienia na przykład jeśli chodzi o udział Polek w wojsku, to Józef Piłsudski nie byłby w tej "forpoczcie" nadawania praw wyborczych kobietom w 1918 roku - mówiła Wigura.
Zaznaczyła przy tym, że na tle Europy wyborcze upodmiotowienie kobiet nastąpiło bardzo wcześnie. - Architekci II RP tak bardzo chcieli być zachodni, że czasem nawet byli trochę lepsi - przyznała. Jacek Stawiski przypomniał, że w niektórych kantonach w Szwajcarii kobiety dostały prawo głosu w wyborach dopiero w latach 70. XX wieku.
Wigura zauważyła też, że rola kobiet w walce o wolną Polskę była ważna nie tylko podczas zaborów czy I wojny światowej, ale też znacznie później - czyli w latach 80., czasach "Solidarności". Wtedy także - jak przekonywała - silne kobiety stały za silnymi mężczyznami.
Kobieta przejęła rolę ojca
Wracając jednak do roku 1918, Wigura zwróciła uwagę, że nadanie prawa głosu kobietom budziło kontrowersje także wśród samych zainteresowanych. - Z jednej strony były takie postacie jak wspomniana Aleksandra Piłsudska, a z drugiej takie osoby, które uważały, że kobiety powinny się poświęcić. Dominował stereotyp kobiety jako matki, która żywi, oddaje swoją pracę i nie żąda nic w zamian, nie żąda partnerstwa - opowiadała.
Długo mówiła też o zmieniającej się roli kobiet w pierwszej połowie XX wieku - nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. - Szczególnie we Francji to było widoczne, że po I wojnie światowej wielu mężczyzn albo nie wraca, albo wracają w stopniu takiego okaleczenia, że nawet nie byli samodzielni. Kobiety bardzo często przejmują za nich rolę żywicielek rodziny - powiedziała. Zaznaczyła przy tym, że w Polsce ten proces był jeszcze silniejszy ze względu na zabory i cykl powstań niepodległościowych. Przez to - zdaniem gościa - kobiety były przyzwyczajone do pilnowania domowego ogniska, zarabiania na życie, przejmowania roli zarówno matki, jak i ojca. - Bo mężczyzn po prostu nie było - stwierdziła Wigura.
- To była rewolucja, której nie dało się już cofnąć (…) i przypuszczam, że dekret, który wydaje Piłsudski w 1918 roku (o nadaniu praw wyborczych kobietom - red.) częściowo jest również z tym był związany - kontynuowała.
Pragmatyczna decyzja
Według gościa programu, przyznanie kobietom prawa głosu budziło niepokój w II RP. Obawiano się na przykład - jak wspominała Wigura - że kobiety okażą się zbyt konserwatywne w swoich wyborach politycznych. Nie zgodziła się też z dosyć powszechnym stereotypem, że "ruch na rzecz kobiet wynika z lewicowego światopoglądu”. Wigura przekonywała, że upodmiotowienie wyborcze kobiet było decyzją "pragmatyczną", a nie "lewicową".
- Powstawał wtedy nowy organizm państwowy i nie wiadomo było jeszcze, jaki on będzie. Wiadomo było jednak, że Rzeczpospolita potrzebuje silnej legitymacji. Po 123 latach to nie było takie proste, żeby nagle zrobić nowe państwo i oczekiwać, że ono od razu zdobędzie legitymację. Myślę, że spodziewano się, że jeżeli więcej ludzi, w tym również kobiety, pójdzie do urn i do wyborów, to dla legitymacji tego młodego państwa będzie lepiej - argumentowała Wigura.
- Poza tym, jeżeli pewna rewolucja społeczna już zaszła, to trudno sobie wyobrazić, by ją cofnąć w sposób sztuczny - dodała.
Ostatnia część rozmowy dotyczyła niewielkiej - jak ocenił Jacek Stawiski - liczby źródeł materialnych, które pokazywałyby rolę kobiety w działaniu na rzecz niepodległości w czasie zaborów, przez co ten wątek jest trudny do badania przez historyków.
Wigura zgodziła się z tą tezą, ale zauważyła też, że w ostatnich latach na całym świecie coraz popularniejszy staje się trend badania "mikrohistorii". - To znaczy historii przez pryzmat tego, jak oglądają ją poszczególne jednostki i grupy, które znajdują się poza takim mainstreamem - wyjaśniła.
- Jeżeli do tej pory pisano historię z punktu widzenia państw narodowych i mężczyzn, w tej chwili staje się dużo bardziej popularne, żeby pisać właśnie z perspektywy kobiet czy innych grup, które uważa się za słabsze - dodała.
Zobacz cały program:
Autor: kw/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: NAC