Były premier Leszek Miller mówił w poniedziałek w TVN24 o sytuacji na granicy z Białorusią. Powiedział, że "nie umie sobie wyobrazić małych dzieci, które są łapane w Polsce i razem z matkami wywożone do ciemnego lasu i tam zostawiane na pastwę losu".
Na granicy z Białorusią trwa kryzys migracyjny. Na pasie przygranicznym obowiązuje stan wyjątkowy, co wiąże się z zakazem wstępu na ten teren między innymi dla dziennikarzy i aktywistów z organizacji pozarządowych. Straż Graniczna zatrzymuje coraz więcej osób, próbujących nielegalnie przedostać się na polską stronę. Pogranicznicy przyznali, że wobec grupy z Michałowa - w tym kobiet i dzieci - została zastosowana procedura push back, migranci zostali odwiezieni na granicę.
Miller: nie mogę sobie wyobrazić małych dzieci, które są łapane i wywożone do ciemnego lasu
O sytuacji na granicy mówił w poniedziałek w TVN24 były premier Leszek Miller. - Polska granica wschodnia musi być szczelna i strzeżona, bo to także granica Unii Europejskiej. Ale tak nie jest, co chwilę się dowiadujemy, że uchodźcy przeszli przez granicę, przejechali przez Polskę i trafili do Niemiec - powiedział.
Dodał, że nie wiemy, jaka jest rzeczywista sytuacja na granicy. - Stan wyjątkowy wprowadzono po to, by dziennikarze nie mogli przekazywać nam prawdziwego stanu rzeczy. Jeszcze do niedawna całkowicie ignorowano Frontex - przypominał.
Miller mówił też, że "nie może sobie wyobrazić push backu". - Nie mogę sobie wyobrazić małych dzieci, które są łapane w Polsce i razem z matkami wywożone do ciemnego lasu i tam zostawiane na pastwę losu. To w kategoriach człowieczeństwa się po prostu nie mieści w głowie - podkreślił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24