Rada Ministrów skierowała do prezydenta wniosek o wprowadzenie stanu wyjątkowego w pasie przygranicznym z Białorusią. - Musimy być przygotowani na to, że te prowokacje ze strony Białorusi będą miały dużo większy zasięg i będą eskalowały - ocenił w rozmowie z TVN24 były dowódca Wojsk Lądowych generał broni Waldemar Skrzypczak. Jego zdaniem wprowadzenie stanu wyjątkowego może okazać się uzasadnione.
Premier Mateusz Morawiecki poinformował po wtorkowym posiedzeniu rządu, że Rada Ministrów wystąpiła do prezydenta Andrzeja Dudy o wprowadzenie stanu wyjątkowego na okres 30 dni w przygranicznym pasie z Białorusią, czyli na części województw podlaskiego i lubelskiego. Pas ten obejmie 183 miejscowości (115 w woj. podlaskim i 68 w woj. lubelskim) bezpośrednio przylegające do granicy.
Stan wyjątkowy na granicy. Generał Skrzypczak komentuje
O to, czy wprowadzenie stanu wyjątkowego w Polsce jest uzasadnione, pytany był w czwartek w TVN24 były dowódca Wojsk Lądowych emerytowany generał broni Waldemar Skrzypczak. - To, co się dzieje w Usnarzu Górnym, to jest tylko szczyt góry lodowej, bo praktycznie migranci będą szturmowali naszą granicę na całej jej długości z Białorusią. Musimy być przygotowani na to, że ten ruch, te prowokacje ze strony Białorusi będą miały dużo większy zasięg i będą eskalowały – ocenił.
Generał zaznaczył, że nie łączyłby wprowadzenia stanu wyjątkowego z planowanymi na 10-16 września manewrami Zapad-21. - Mają inny cel i nie sądzę, żeby intencją decydentów rosyjskich było wywołanie konfliktu zbrojnego między Rosją a NATO - powiedział.
- Natomiast nie wykluczam różnego rodzaju prowokacji ze strony [Alaksandra - red.] Łukaszenki, ze strony Białorusi, czemu służą między innymi migranci jako narzędzie do prowadzenia prowokacji. Ten temat będzie jeszcze bardziej eskalował, zatem musimy zachować duży poziom bezpieczeństwa, duży poziom ostrożności i być może ten stan wyjątkowy w rejonach przygranicznych jest uzasadniony - zauważył.
Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
Polska, Litwa, Łotwa i Estonia zarzucają Białorusi zorganizowanie przerzutu migrantów na ich terytorium w ramach tzw. wojny hybrydowej. Imigranci od ponad trzech tygodni koczują tuż przy granicy z Polską. Za koczowiskiem stoją białoruscy funkcjonariusze. Cudzoziemcy chcą się przedostać do Polski, czemu zapobiega Straż Graniczna, którą wspiera policja i wojsko.
Komisarz Unii Europejskiej ds. wewnętrznych Ylva Johansson oświadczyła w piątek, że sytuacja na granicy polsko-białoruskiej nie jest kwestią migracji, ale częścią agresji Alaksandra Łukaszenki na Polskę, Litwę i Łotwę w celu destabilizacji UE.
Źródło: TVN24, PAP