Dowodów wskazujących na winę, czy to Roberta J., czy kogokolwiek innego, po prostu nie ma. W zasadzie my w tej sprawie nic nie wiemy - mówił dziennikarz "Czarno na białym" Łukasz Frątczak, który od lat zajmuje się sprawą "Skóry". W czwartek zapadł prawomocny wyrok.
Sąd Apelacyjny w Krakowie uniewinnił w czwartek Roberta J., oskarżonego o brutalne zabójstwo studentki Katarzyny Z., do którego doszło pod koniec lat 90. Wcześniej sąd pierwszej instancji skazał go na dożywocie. Od 2017 roku Robert J. przebywał w areszcie.
"My w tej sprawie nic nie wiemy"
O czwartkowym wyroku mówił w TVN24 Łukasz Frątczak, dziennikarz "Czarno na białym", który od wielu lat zajmuje się tą sprawą.
- Ja od siedmiu lat uważam, że to są jedynie poszlaki, a nie dowody. Tutaj dowodów wskazujących na winę, czy to Roberta J., czy to kogokolwiek innego, po prostu nie ma. W zasadzie my w tej sprawie nic nie wiemy. (...) Nie wiemy jak, nie wiemy kiedy, nie wiemy gdzie, nie wiemy dlaczego - wyliczał dziennikarz.
Wskazywał, że "Robert J. jest osobą leczoną psychiatrycznie, odludkiem, wyszydzanym, raczej osobą skrytą". - A Katarzyna Z., zamordowana, była cierpiącą na depresję, skrytą introwertyczką, mającą bardzo wąskie grono znajomych. Policja i prokuratura nie potrafiły nawet opowiedzieć, jak oni się poznali - powiedział Frątczak.
Wskazywał też, że pojawiało się wiele niejasności i rozbieżności w zeznaniach świadków.
Robert J. "był etatowym podejrzanym"
Jak stwierdził Frątczak, "Robert J. był etatowym podejrzanym". - Za każdym razem, jak policja i prokuratura brnęła gdzieś w ślepy zaułek, to wracała do Roberta J. jako głównego podejrzanego - wyjaśnił.
- Pierwsze podsłuchy i czynności policji skierowane przeciwko Robertowi J. datowane są na rok 2000, a zatrzymany był w 2017. Przez ten czas on był notorycznie nękany, inwigilowany, prowokowany. Przeróżne były metody pracy operacyjnej policji w tej sprawie. On cały czas żył z tym piętnem, że jemu się przypisuje to zabójstwo - mówił dziennikarz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Łukasz Gągulski