Dalej badamy sprawę księdza Andrzeja Dymera. Tam jest pięć albo sześć tomów akt. Analizujemy je pod kątem postępowania prokuratorskiego i sądowego, a także niezawiadomienia organów ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa pedofilii – mówił w "Sprawdzam" w TVN24 dr hab. Błażej Kmieciak, szef Państwowej Komisji do spraw Pedofilii. - Jeżeli jakikolwiek arcybiskup, kardynał czy ktokolwiek inny naruszył przepisy prawa, będziemy o tym informować prokuraturę natychmiast – zaznaczył.
Prokuratura Okręgowa w Szczecinie potwierdziła informację o toczącym się śledztwie w sprawie śmierci księdza Andrzeja Dymera. Kapłan był oskarżany o wykorzystywanie seksualne nieletnich. Szczecińscy biskupi mieli wiedzieć o jego czynach od ponad ćwierć wieku. Sprawę w reportażu "Najdłuższy proces Kościoła" opisał dziennikarz TVN24. Z powodu śmierci księdza działania w jego sprawie zamknęła Państwowa Komisja do spraw Pedofilii.
"Dalej badamy tę sprawę. Tam jest pięć albo sześć tomów akt"
W piątek w programie "Sprawdzam" w TVN24 dr hab. Błażej Kmieciak zaznaczył, że śmierć Dymera "kończy tylko i wyłącznie postępowanie wyjaśniające". - My mamy w pewnym obszarze uprawnienia quasi-sądowe, ponieważ możemy wpisać osobę wskazaną jako sprawca przez prokuratora albo sąd, osobę, której nie skazano za nic, dlatego że sprawa była przedawniona, możemy wpisać taką osobę do publicznego rejestru sprawców pedofilii – mówił.
- Wystąpiliśmy o akta spraw przedawnionych. Na początku lutego przybywa do nas sprawa dotycząca właśnie tego duchownego. Sprawa została zakończona tylko i wyłącznie w sprawie potencjalnego wpisania go do rejestru – wyjaśniał Kmieciak. - Sprawę musieliśmy zamknąć z racji proceduralnych, bo ustawa nam nakazuje – dodał. - Chcę to powiedzieć wyraźnie – my dalej badamy tę sprawę. Tam jest pięć albo sześć tomów akt. Analizujemy je pod kątem postępowania prokuratorskiego i sądowego, a także pod kątem na przykład niezawiadomienia organów ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa pedofilii – zaznaczył.
Jak powiedział Kmieciak, komisja nie jest komisją kościelną, ale "to nie oznacza, że nie będzie badać wątków kanonicznych". - Ja stoję na stanowisku takim, że będziemy pytać kurię o te sprawy – podkreślił.
- W stosunku do arcybiskupa [Andrzeja – przyp. red.] Dzięgi [metropolity szczecińsko-kamieńskiego – przyp. red.] takie pismo zostało przygotowane i wysłane z pytaniem dotyczącym tego, jakie są dokumenty zgromadzone w sprawie zmarłego księdza [Andrzeja Dymera – red.], bo mamy wątek skandaliczny, niepojęty, gdzie osoby skrzywdzone nie mają zagwarantowanego na najbardziej elementarnym poziomie prawa człowieka, prawa do informacji. Będziemy badać tę sprawę na pewno pod tym kątem, a także pod kątem działania organów ścigania, dlaczego te sprawy były umorzone – mówił.
"Jeżeli jakikolwiek arcybiskup naruszył przepisy prawa, będziemy o tym informować prokuraturę natychmiast"
Kmieciak przyznał, że miał "wielki zaszczyt rozmawiać z ofiarami zbrodni przez osoby noszące sutannę bądź habit". - Jestem pod ogromnym wrażeniem odwagi, siły i męstwa tej grupy osób, osób skrzywdzonych i zranionych, które zaimponowały mi niesamowitym człowieczeństwem, wrażliwością – mówił Kmieciak. Dodał, że komisja zawsze znajdzie czas dla każdej osoby, która chce się spotkać z komisją, także dla ofiar księdza Dymera.
- Jeżeli jakikolwiek arcybiskup, kardynał, czy ktokolwiek inny naruszył przepisy prawa, my będziemy o tym informować prokuraturę natychmiast – zaznaczył.
- Wezwanie jako świadka jest możliwe w ramach postępowania wyjaśniającego, o którym mówimy, a więc najpierw prokuratura lub sąd musiałyby nam przekazać zgodnie z przepisami ustawy, sprawy, które dotyczą tego typu przedawnionych wątków. Jeżeli byłby tam jako świadek potencjalnie metropolita, hierarcha taki czy inny, jak najbardziej tego typu osobę będziemy wzywać – zapewnił Kmieciak.
Pytany, kiedy mogą być jakieś pierwsze wnioski z badania tej sprawy, odpowiedział, że nie chce teraz przesądzać ani niczego obiecywać. - Mogę powiedzieć państwu, że naprawdę tę sprawę traktujemy bardzo poważnie, bo są to wątki, które na każdym z nas robią niesamowite wrażenie – podkreślał.
- Jeżeli pojawią się podejrzenia, że były uchybienia to albo będziemy informować na przykład przełożonych danych instytucji, albo będą rekomendacje do raportu. My w połowie lipca będziemy mieć przygotowany raport, do którego nas zobowiązuje ustawa i tam te wątki, o których mówimy, będą – dodał.
"Niepojęte, że przez tyle lat tego typu akta nie zostały przekazane osobom skrzywdzonym"
Redakcja TVN24 zwróciła się do archidiecezji gdańskiej z wnioskiem o udostępnienie treści i uzasadnienia wyroku wydanego przez Gdański Trybunał Metropolitalny w sprawie księdza Dymera. W środę rzecznik archidiecezji ksiądz Maciej Kwiecień odpowiedział, że "zgodnie z charakterem prowadzonej sprawy jedynymi adresatami treści i uzasadnienia wyroku będą Kongregacja Nauki Wiary i archidiecezja szczecińsko-kamieńska". Treść i uzasadnienie mają tam zostać wysłane ciągu 14 dni.
Kmieciak przyznał, że dla niego "jest niepojęte, że przez tyle lat tego typu akta nie zostały przekazane osobom skrzywdzonym".
"Jest to przede wszystkim coś, co boli", "mówimy temu stop"
Kmieciak przyznał, że jest to sprawa, która jest mu "bardzo bliska". - Dlatego, że wspólnota Kościoła - nigdy tego nie ukrywałem - jest mi bliska. Tym bardziej, gdy widzę, że instytucja Kościoła popełnia tego typu zło, jest to dla mnie nie tylko tragiparadoks, ale jest to przede wszystkim coś, co boli – skomentował.
- Dla mnie, jako dla przewodniczącego, najważniejsze jest to, żeby działając na podstawie ustawy i konkretnych narzędzi, które mamy, bez względu na to, jaki strój ktoś nosi, także strój duchowny, żeby powiedzieć wprost, że nie ma prawa czynić tego typu zła. Jest to dla ludzi wierzących jeszcze większe zło, bo niszczy ich duszę. Mówimy temu "stop" – podkreślał.
- Ja państwu mówię wprost: jako komisja podejmujemy bardzo konkretne działania, żeby nie tylko dyskutować o pedofilii w Kościele, ale żeby konkretnie zmieniać pewne standardy, które są, bo procedury być może są fajne, ale realizacja ich jest bardzo kiepska – podsumował gość programu "Sprawdzam".
"Mam wrażenie, że zrobiono polityczny show"
W piątek posłowie Koalicji Obywatelskiej Kamila Gasiuk-Pihowicz, Katarzyna Piekarska i Dariusz Joński nie zostali wpuszczeni do siedziby komisji do spraw pedofilii, gdzie mieli zamiar przeprowadzić kontrolę poselską. Nie została udostępniona im dokumentacja.
- Z całym szacunkiem dla tej trójki, która przyszła (...), trochę mnie zdenerwowała ta sytuacja, mam wrażenie, że zrobiono polityczny show i nie przeczytano ustawy, a część posłów z tej trójki głosowała za jej przyjęciem – skomentował Kmieciak, odnosząc się do niedoszłej wizyty posłów.
Jak podkreślił przewodniczący, komisja nie jest "instytucją rządową". - Nie jesteśmy ministerstwem do spraw pedofilii, nie jesteśmy też organizacją samorządową ani spółką Skarbu Państwa. Jesteśmy niezależnym od innych organów organem państwowym, który w sprawach postępowań wyjaśniających jest de facto quasi-sądem – mówił.
"Nic nie ukrywamy"
Kmieciak zapewnił jednocześnie, że "jeżeli jakikolwiek poseł i senator, bez względu na barwy polityczne, chce porozmawiać na temat wsparcia ofiar albo tego, jak pomagamy osobom skrzywdzonym, to nie ma najmniejszego problemu". - Nic nie ukrywamy, wszystko publikujemy regularnie na naszych stronach internetowych i zamieszczamy te informacje na bieżąco po to, aby przekazać, co robimy, jak działamy i komu pomagamy – zaznaczył.
- Ale nie zgodzimy się na to, żeby łamać prawo. Jesteśmy państwową komisją niezależną od parlamentu i dziwi mnie to, że posłowie nie sprawdzili ani ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, ani ustawy o państwowej komisji – ocenił.
"Jeśli chcą zobaczyć dokumenty, to ja się na to nie zgadzam"
Posłowie zapowiedzieli, że wrócą we wtorek po odpowiedzi na 13 pytań. - Już we wtorek z samego rana o godzinie 9 wracamy tutaj po odpowiedź na 13 pytań – zapowiedział poseł Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński.
- Jeśli chcą zobaczyć dokumenty, to ja się na to nie zgadzam. Nie dlatego, że jestem taki zły, niedobry, (...) chcę chronić ludzi, którzy nam zaufali. Te ponad 100 spraw, które prowadzimy dotyczy najbardziej intymnych kwestii i show polityczny, który chce zrobić taki, czy inny polityk, nie robi na mnie wrażenia, bo nie jesteśmy powołani dla polityków, tylko dla tych, którzy cierpią – mówił Kmieciak.
Źródło: TVN24