Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował o umorzeniu sprawy dziennikarki tygodnika "Polityka" Ewy Siedleckiej, która w pierwszej instancji została skazana przez sąd za komentarze dotyczące "afery hejterskiej". "Wyrok skazujący mnie uchylony, sprawa umorzona. Najważniejsze: dziennikarz może korzystać z wiedzy będącej w publicznym obiegu, nie musi do wszystkiego dochodzić sam. Wolność mediów obroniona" - komentowała Siedlecka na Twitterze.
Ewa Siedlecka zamieściła w tej sprawie wpis w mediach społecznościowych. "Wyrok skazujący mnie uchylony, sprawa umorzona. Najważniejsze: dziennikarz może korzystać z wiedzy będącej w publicznym obiegu, nie musi do wszystkiego dochodzić sam. Wolność mediów obroniona" - napisała Siedlecka na Twitterze, zamieszczając zdjęcie sprzed budynku sądu.
W rozmowie z tvn24.pl dziennikarka tłumaczyła, że sąd jej nie uniewinnił, tylko umorzył sprawę z powodu niskiej szkodliwości społecznej czynu.
- Dla mnie nie jest to bardzo satysfakcjonujące, ale ze społecznego punktu widzenia i z punktu widzenia wolności mediów to jest wyrok dobry, bo sędzia powiedziała, że dziennikarz ma prawo korzystać z wiedzy, która jest w domenie publicznej, nie musi za każdym razem odkrywać prawdy sam - komentowała.
Przekazała, że pro bono wolności mediów w tej sprawie bronili adwokaci Beata Czechowicz, Michał Pietrzak i Przemysław Rosati.
Sprawa Ewy Siedleckiej
Sprawa dotyczyła komentarzy publikowanych przez dziennikarkę w 2019 roku w związku z tak zwaną "aferą hejterską", opisującą działalność grupy, która miała zajmować się oczernianiem sędziów.
Maciej Nawacki, prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie, obecnie także członek prezydium nowej Krajowej Rady Sądownictwa oraz Konrad Wytrykowski z nieuznawanej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego wnieśli prywatny akt oskarżenia przeciw Siedleckiej za teksty, w których powiązała ich z grupą hejterską.
W listopadzie 2021 roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia orzekł, że Siedlecka pomówiła Nawackiego i Wytrykowskiego. Skazał dziennikarkę między innymi na karę trzech tysięcy złotych grzywny i nawiązki na rzecz pokrzywdzonych.
W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył sprawę.
Afera hejterska - czym była?
Sprawę "afery hejterskiej" w sierpniu 2019 roku opisali dziennikarze Onetu. Na komunikatorze WhatsApp miała powstać zamknięta grupa o nazwie "Kasta", która wymieniała się pomysłami na oczernianie sędziów. Uczestniczący w niej Łukasz Piebiak miał utrzymywać w mediach społecznościowych kontakt z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów sprzeciwiających się zmianom wprowadzanym przez rząd PiS, w tym prezesa stowarzyszenia Iustitia Krystiana Markiewicza. Miało się to odbywać za wiedzą wiceministra.
W jednej z wymienionych przez Onet korespondencji Emilii z Piebiakiem kobieta napisała: "Pogadam z dziennikarzami i porozsyłam pisma. Anonimowo, mailem. Ale i listami. Jedyny problem to nie mam adresów i maili. Zrobię wszystko tak jak umiem, jak zawsze. Za rezultat nie ręczę ale postaram się. Mam nadzieję, że mnie nie wsadzą" (pisownia oryginalna).
Łukasz Piebiak miał jej odpowiedzieć: "Za czynienie dobra nie wsadzamy".
Piebiak, gdy rezygnował z funkcji w Ministerstwie Sprawiedliwości, zaprzeczył, jakoby miał związek z tymi działaniami. Zapowiedział, że będzie bronił swojego dobrego imienia.
Źródło: tvn24.pl, OKO.Press
Źródło zdjęcia głównego: Twitter/@Ewa__Siedlecka