Polską politykę na nowo zdominował spór o sześciolatki w szkołach podstawowych. Ministerstwo edukacji uważa, że cofnięcie reformy oznacza "ogromne perturbacje". - Niech Polacy zdecydują, co będzie z ich dziećmi - odpowiadał we "Wstajesz i wiesz" na antenie TVN24 Jan Dziedziczak z PiS.
W ubiegłym tygodniu prezydent Andrzej Duda oświadczył w telewizyjnym orędziu, że zwraca się do Senatu z wnioskiem, by w dniu wyborów 25 października pod ogólnokrajowe referendum poddać trzy kwestie. Jedną z nich miałoby być zniesienie obowiązku szkolnego dla sześciolatków.
Zdaniem minister edukacji powrót do rozpoczynania obowiązkowej nauki w szkołach w wieku siedmiu lat "wywołałby ogromne perturbacje organizacyjne" w systemie oświaty: w jednym roku nie byłoby w ogóle klasy pierwszej w szkole podstawowej, gimnazjum, ponadgimnazjalnej i na studiach. Pracę miałoby stracić co najmniej kilkanaście tysięcy nauczycieli.
"Niech naród się wypowie"
- Polityk powiedział, że będziemy mieć straszne kłopoty, jeśli Polacy zdecydują, że to oni będą mieli możliwość decydowania, w jakim wieku ich dziecko pójdzie do szkoły - ironizował Dziedziczak.
Zauważył, że "dużo lepsze jest to, gdy decyduje rodzic, który zna swoje dziecko". - Teraz przepisy wprowadzone przez koalicję PO-PSL mówią, że to urzędnik wie lepiej, co z dzieckiem powinno być. Nawet w PRL dzieci mogły pójść w wieku 7 lat do szkół. W PRL było więcej wolności w polityce posyłania dzieci do szkół niż w tej chwili za koalicji PO-PSL - zaznaczył.
Ocenił, że szkoły nie są najlepiej przygotowane na przyjęcie 6-latków. - W demokracji suwerenem jest naród, niech Polacy zdecydują, co będzie z ich dziećmi - podkreślił.
W polskim systemie edukacji stopniowe obniżanie wieku obowiązku szkolnego rozpoczęto w 2009 r. Przez pięć lat - do września 2013 r. - decyzję o tym, czy dziecko rozpocznie naukę w wieku sześciu czy siedmiu lat, podejmowali rodzice. Od samego początku wprowadzeniu obowiązku szkolnego dla sześciolatków towarzyszą protesty części rodziców niegodzących się na tę zmianę.
Autor: eos//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24