Prokuratura Krajowa bada, czy decyzja o odmowie wszczęcia śledztwa w sprawie podejrzeń dotyczących procederu prania pieniędzy i oszustw na rachunkach archidiecezji lwowskiej i rodziny metropolity lwowskiego Mieczysława Mokrzyckiego nie wynikała z politycznych nacisków - wynika z ustaleń tvn24.pl. To jedna z około 600 spraw z czasów rządów Zjednoczonej Prawicy, które analizuje specjalny zespół pod przewodnictwem prokurator Katarzyny Kwiatkowskiej.
Na początku 2023 roku opublikowaliśmy artykuł pod tytułem "60 milionów złotych archidiecezji lwowskiej pod lupą analityków. GIIF zawiadomił prokuraturę".
Ujawniliśmy wtedy, że specjaliści z Ministerstwa Finansów tropiący proceder prania pieniędzy prześledzili operacje na rachunkach związanych z archidiecezją lwowską, prowadzone w krajowych bankach, głównie Pekao SA. Pod lupę wzięli również konta mieszkającej na Podkarpaciu najbliższej rodziny arcybiskupa lwowskiego Mieczysława Mokrzyckiego.
Algorytmy na czerwono
Nasze źródła, zastrzegając anonimowość, mówiły: - Algorytmy systemów bankowych świeciły się na czerwono. Analitycy musieli zareagować, podobnie jak specjaliści z pionu przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy z banku Pekao SA. Zbyt wiele było wypłat gotówkowych, niemal wszystkie związane z bliską rodziną samego arcybiskupa Mieczysława Mokrzyckiego.
Potwierdziliśmy wtedy, że szczegółowy raport Generalnego Inspektora Informacji Finansowej trafił do prokuratury. Ale tylko tyle oficjalnie przekazał nam ówczesny rzecznik Prokuratury Krajowej Łukasz Łapczyński.
Na serię pytań nie reagowały kolejne prokuratury, na biurkach których lądował dokument z Ministerstwa Finansów (GIIF jest częścią tego resortu) - Prokuratura Okręgowa w Przemyślu, Prokuratura Regionalna w Rzeszowie i ostatecznie Prokuratura Regionalna w Warszawie. Nawet informacje o przesyłaniu dokumentów do kolejnych prokuratur musieliśmy zdobywać nieoficjalnie.
- Sprawa archidiecezji lwowskiej jest jednym z kilku najbardziej gorących kartofli w kraju, które każdy z nas próbuje przerzucić komuś innemu. Do wszczęcia śledztwa trzeba ogromnej odwagi, do odmowy nawet większej. Przecież kiedyś to będzie zweryfikowane - mówił nam wtedy jeden ze śledczych.
Tajna decyzja
Dopiero teraz udało nam się oficjalnie sprawdzić, jaki był ostateczny los raportu, który powstał w Ministerstwie Finansów. Prokuratura pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry odmawiała nam tej informacji.
- Sprawa była prowadzona w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie. W dniu 5 kwietnia 2023 roku zostało wydane postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa - przekazał nam obecny rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak. Dodał, że postanowienie to nosi klauzulę "zastrzeżone", dlatego nie może przekazać więcej szczegółów.
Kolejne ważne fakty przekazał nam rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie, gdzie ostatecznie zapadła decyzja o odmowie wszczęcia.
- Informuję, że przekazaliśmy Prokuraturze Krajowej całość akt wspomnianego postępowania celem ich zbadania przez zespół pracujący pod kierownictwem prokurator Katarzyny Kwiatkowskiej - mówi prokurator Mateusz Martyniuk.
O jaki zespół chodzi? W połowie sierpnia powołał go prokurator generalny Adam Bodnar. Z wszystkich jedenastu prokuratur regionalnych zostały przesłane akta spraw, wokół których były podejrzenia, że prokuratorzy podejmowali w nich decyzje polityczne, a nie merytoryczne - czyli działali na rękę obozowi władzy.
W trakcie wizyty w programie "#BezKitu" w TVN24 prokurator Kwiatkowska tłumaczyła, że jednym z mechanizmów było błyskawiczne odmawianie wszczęcia śledztwa. - Odmowa wszczęcia powoduje, że sprawę taką kończy się w bardzo krótkim terminie, nie przeprowadzając jakichkolwiek czynności procesowych czy też czynności dowodowych - zaznaczyła prokurator Kwiatkowska.
60 milionów pod lupą
Sama instytucja GIIF lepiej znana jest głównie bankowcom i instytucjom działającym na rynkach finansowych, które raportują do niej wszelkie transakcje przekraczające wartość 10 tysięcy euro lub serie transakcji blisko tego progu. Dwukrotnie zadawaliśmy pytania dotyczące raportu - za każdym razem w odpowiedzi otrzymywaliśmy jedynie formułkę, że wszystko jest objęte tajemnicą skarbową.
W przypadku archidiecezji lwowskiej prześwietlono operacje z pięciu lat: od 2017 do 2022 roku. W sumie opiewały na 16 milionów złotych, 1,4 miliona dolarów oraz 8,5 miliona euro, co dawało równowartość kwoty 60 milionów. Takie sumy wpływały na konta diecezji od różnych instytucji charytatywnych - kościelnych, cywilnych - od osób prywatnych i zgromadzeń zakonnych. Wpłaty miały służyć utrzymaniu Kościoła katolickiego w Ukrainie, odbudowie świątyń i codziennemu funkcjonowania duchownych. Jak pisaliśmy w styczniu ubiegłego roku: "część z tych pieniędzy miała być przelewana na konta należące do siostrzeńca arcybiskupa bądź wręcz wypłacana w gotówce".
Nasze źródła wskazywały, że członkowie rodziny biskupa mieli upoważnienia gwarantujące im swobodne dysponowanie pieniędzmi na kontach archidiecezjalnych. Z analizy przelewów wynikało, że część tych środków mogła posłużyć do kupna ziemi w województwie podkarpackim, skąd wywodzi się rodzina Mokrzyckich.
"Z racji skali spoczywających na mnie obowiązków nie zawsze jestem w stanie samodzielnie zajmować się sprawami bankowymi. Dlatego w takich sytuacjach zajmują się nimi upoważnione osoby, które znam i którym ufam. Nikt z mojej rodziny ani żadne inne osoby nie wykorzystują tych pieniędzy do swoich celów" - tak brzmi fragment obszernego oświadczenia, które zamiast odpowiedzi przesłał nam w ubiegłym roku arcybiskup Mokrzycki.
Sam arcybiskup Mokrzycki karierę rozwinął u boku Jana Pawła II, którego nawet został osobistym sekretarzem i pełnił tę funkcję od 1996 roku aż do śmierci papieża. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1987 roku, a od 1991 roku pracował jako duszpasterz w Ukrainie. Gdy uzyskał stopień doktora na rzymskim uniwersytecie Angelicum, dołączył do najbliższych współpracowników Jana Pawła II. Po jego śmierci został sekretarzem papieża Benedykta XVI. Następnie został arcybiskupem Lwowa, będąc nawet dwukrotnie (2008-2018 i 2020-23) przewodniczącym Konferencji Episkopatu Ukrainy.
Autorka/Autor: Robert Zieliński / m
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tytus Żmijewski / PAP