Pełnomocniczka rodziny 30-letniej Izabeli, która - po obumarciu płodu - zmarła w szpitalu w Pszczynie (woj. śląskie) zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, polegającego na poświadczeniu nieprawdy w dokumentacji medycznej pacjentki. Chodzi o czas, gdy kobieta była hospitalizowana. Śledczy badają sprawę. I - na tym etapie - nie ujawniają, kto miał fałszować dokumentację i czego dokładnie miała ona dotyczyć.
30-letnia Izabela zmarła w szpitalu powiatowym w Pszczynie 22 września 2021 roku, po niemal 24 godzinach hospitalizacji. Była w 22. tygodniu ciąży, podczas przyjęcia zdiagnozowano u niej ogólne zakażenie organizmu, cesarskie cięcie wykonano po stwierdzeniu obumarcia płodu.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Regionalna w Katowicach. Trwa przesłuchiwanie świadków.
Zawiadomienie o poświadczeniu nieprawdy w dokumentacji medycznej
W poniedziałek pojawił się nowy wątek w sprawie. - Zostało złożone zawiadomienie pełnomocniczki pokrzywdzonej o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, polegającego na poświadczeniu nieprawdy w dokumentacji medycznej 30-letniej pacjentki szpitala w Pszczynie. Chodzi o dokumentację z czasu hospitalizacji pacjentki w dniach 21-22 września - powiedziała Agnieszka Wichary, rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Katowicach.
Mecenas Jolanta Budzowska, pełnomocniczka rodziny zmarłej kobiety potwierdziła, że złożyła zawiadomienie w imieniu bliskich 30-latki. - Weryfikacja dokumentacji medycznej jest istotna, zanim o sprawie wypowiedzą się biegli, ponieważ w dużej mierze opierać się będą właśnie na tej dokumentacji - wyjaśniła Budzowska.
Kto miał poświadczać nieprawdę, czego miała dotyczyć? Śledczy nie mogą tego ujawniać, dopóki nie przesłuchają świadków. Jak powiedziała Wichary, sprawa dopiero jest badana.
Po obumarciu płodu kobieta miała trafić na blok operacyjny
Sprawę 29 października ujawniła w mediach społecznościowych Jolanta Budzowska, pełnomocniczka rodziny. Tragedia wywołała w całym kraju manifestacje przeciwko zaostrzaniu ustawy antyaborcyjnej pod hasłem "Ani jednej więcej".
Na początku listopada Agnieszka Wichary przekazała nam, co ustaliła prokuratura. - W dniu 20 września pokrzywdzona źle się poczuła i dostała skierowanie do szpitala. Udała się do tego szpitala w dniu następnym - relacjonowała rzeczniczka. 30-latka została przyjęta do szpitala 21 września o godzinie 8.40. Wichary: - Podczas rutynowych badań stwierdzono, że u pacjentki występuje podwyższony poziom CRP, czyli ogólne zakażenie organizmu oraz podwyższona temperatura ciała. Pacjentka została przyjęta na oddział ginekologiczny, gdzie została na obserwacji.
Z dokumentacji wynika, że płód był wtedy żywy.
22 września około godziny 4 rano u pacjentki "nastąpiło pogorszenie stanu zdrowia". - Przeprowadzono kolejne badania, w tym badanie krwi. Ustalono, że nadal występuje podwyższony poziom CRP, czyli nadal występuje zakażenie organizmu i podwyższona temperatura ciała pokrzywdzonej. Wykonano również USG i to USG wykazało, że 22-tygodniowy płód pokrzywdzonej obumarł. Podjęto decyzję o przeprowadzeniu operacji, czyli cesarskiego cięcia i podjęto decyzję o przewiezieniu pacjentki na blok operacyjny. Niestety wtedy okazało się, że pacjentka zmarła - mówi Wichary.
Próba reanimacji nie odniosła skutku. 22 września o godzinie 7.35 stwierdzono zgon.
Przyczyną śmierci był wstrząs septyczny
Prokuratura zabezpieczyła oryginalną dokumentację medyczną z pobytu 30-latki w szpitalu w Pszczynie. Przeprowadzono również sekcję zwłok, która wykazała, że przyczyną śmierci pacjentki był wstrząs septyczny.
Dowodem w śledztwie mają być także dokumentacja z przebiegu ciąży oraz wyniki badań toksykologicznych i histopatologicznych próbek pobranych od pacjentki i płodu. Następnie prokuratura zasięgnie opinii biegłych w celu ustalenia przyczyny śmierci pokrzywdzonej, a także przyczyny i dokładnego czasu obumarcia płodu.
Wśród przesłuchiwanych są: osoby, które przebywały na sali z pokrzywdzoną, lekarze, którzy udzielali pomocy 30-latce, pielęgniarki i położne, które były obecne na dyżurze, gdy pokrzywdzona przebywała w szpitalu, a także najbliższa rodzina pokrzywdzonej, mąż, matka oraz brat, który zawiadomił o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. - Zostali oni przesłuchani, bo wynika z ustaleń śledztwa, że od godziny 17.30 do 23 pacjentka kontaktowała się za pośrednictwem komunikatorów internetowych z najbliższą rodziną - wyjaśnia Wichary.
SMSy Izabeli do matki
Matka pani Izabeli przekazała dziennikarzom programu "Uwagi!" TVN treść SMSów, które pisała do niej córka ze szpitala 21 września.
"Dziecko waży 485 gramów. Na razie dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć. I nic nie mogą zrobić. Zaczekają aż umrze lub coś się zacznie, a jeśli nie, to mogę spodziewać się sepsy. Przyspieszyć nie mogą. Musi albo przestać bić serce, albo coś się musi zacząć" - brzmi jedna z wiadomości.
Kolejna: "Dali kroplówkę, bo z gorączki się trzęsłam. Dobrze, że termometr wzięłam, bo nikt nie mierzy. Miałam 39.9".
Szpital zawiesił kontrakty dwóch lekarzy
5 listopada szpital w Pszczynie poinformował w komunikacie, że podjął decyzję o zawieszeniu realizacji kontraktów dwóch lekarzy, którzy pełnili dyżur w czasie pobytu pani Izabeli w szpitalu. Lekarze ci przestali pełnić obowiązki w szpitalu.
Trzy dni później Marcin Leśniewski, dyrektor szpitala w Pszczynie w kolejnym komunikacie wyjaśnił: "W naszym szpitalu przestrzegane są wszystkie standardy postępowania, zaprezentowane przez Ministerstwo Zdrowia. Nienaruszalność tajemnicy lekarskiej nigdy nie pozwoli nam na publiczną obronę przed fałszywymi oskarżeniami formułowanymi w mowie nienawiści. Presja, wywierana przez bezkarnie krzywdzące opinie, może mieć wpływ na decyzje lekarskie. W związku z tym dla dobra pacjentek i bezpieczeństwa lekarzy zawiesiłem kontrakty naszych kolegów. Dziękując za liczne, choć ciche głosy solidarności, jako lekarz oddziału ginekologiczno-położniczego i dyrektor szpitala pragnę docenić i wesprzeć moich najbliższych współpracowników: położne, lekarzy, salowe, oraz wszystkich innych Szpitalników oddanych pacjentom. W stosunku do Bliskich naszej zmarłej pacjentki niezmiennie pozostaję w głębokim współczuciu".
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24