Widać, że prokuratura działa w sprawie afery podsłuchowej opieszale. Od roku jesteśmy w tym samym miejscu. Nie znamy najważniejszych rzeczy: gdzie są taśmy, kto jeszcze je posiada, ile jeszcze jest nagrań spotkań - powiedział w "Jeden na jeden" Marek Opioła, poseł PiS, członek speckomisji.
Marek Opioła zaznaczył, że dużo się spodziewał po spotkaniu z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem, który w środę przedstawiał speckomisji informację o upublicznieniu akt śledztwa podsłuchowego i o przebiegu postępowania w sprawie podsłuchania rozmów najważniejszych osób w państwie.
- Myśleliśmy, że poznamy scenariusz wychodzenia z impasu (...), ale usłyszeliśmy tylko wykład, jak prokuratura działa zgodnie z prawem. A nie usłyszeliśmy, jak można było przeciwdziałać sytuacji takiej, że 28 tomów zostało upublicznionych w ważniej sprawie - powiedział Opioła.
Po wyjściu z posiedzenia komisji Seremet powiedział dziennikarzom, że przedstawił posłom informację w sposób "tak szeroki, tak maksymalny, jak było to możliwe według zgody prokuratorów prowadzących to postępowanie”
Opioła zaznaczył, że nie podziela opinii Seremeta, iż prokuratura nie powinna sobie mieć nic do zarzucenia.
- Uważam, że klasa polityczna także nie stanęła na wysokości zadania, bo tej sprawy, jak widać, nie da się wyjaśnić. Od roku jesteśmy w tym samym miejscu. Czterech podejrzanych, cztery zarzuty. Zaraz, jak mówi prokurator, śledztwo będzie finalizowane. A w rzeczywistości nie znamy najważniejszych rzeczy: gdzie są taśmy, kto jeszcze je posiada, ile jeszcze jest nagrań spotkań - powiedział Opioła.
Nowe podsłuchy?
Jego zdaniem, afera podsłuchowa przerosła służby. - Jest konflikt między Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego a policją, co było widać w przypadku pana S. (Zbigniewa Stonogi, który usłyszał zarzut upublicznienia akt ze śledztwa ws. afery podsłuchowej - red.). (...) Widać też prokuratura działa w tej sprawie opieszale. (...) Jest konflikt między prokuraturą, a Centralnym Biurem Antykorupcyjnym w sprawie tego, czy nagrania są tajne czy jawne - wyliczał Opioła.
- Na dzień dzisiejszy mamy taką sytuację, że służby specjalne są skonfliktowane, praktycznie wszystkie, z prokuraturą, co jest złe. W pierwszej kolejności trzeba to zmienić - dodał.
W opinii Opioły nie jest wykluczone, że przed wyborami parlamentarnymi pojawią się nowe nagrania podsłuchanych rozmów polityków w jednej z warszawskich restauracji. - Same fakty mówią o tym: 21 taśm w prokuraturze ze stu spotkań. W związku z tym mamy 79 spotkań, które można upublicznić - powiedział Opioła.
Dodał, że rządzący próbują straszyć opozycję, że pojawią się taśmy z ich politykami. Ale jak zaznaczył, politycy PiS nigdy nie pojawili się w podsłuchach, ani w zeznaniach podejrzewanych w tej sprawie.
W opinii Opioły, powinno się wyciągnąć konsekwencje wobec prezesów spółek skarbu państwa, którzy - jak się wyraził - kompromitują Polskę, co słuchać na taśmach z podsłuchanych rozmów.
- Paweł Wojtunik powinien podać się honorowo do dymisji, dał się nagrać i powinien ponieść konsekwencje - uważa poseł PiS.
Wyciek akt
Śledztwo ws. podsłuchiwania od lipca 2013 r. w dwóch restauracjach kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Śledztwo jest przedłużone do 17 września. Zarzuty w nim postawiono czterem osobom - biznesmenowi Markowi Falencie, który według śledczych miał zlecić wykonanie nagrań, jego współpracownikowi Krzysztofowi Rybce oraz wykonującym nagrania dwóm pracownikom restauracji - Łukaszowi N. i Konradowi L. Falenta nie przyznaje się do zarzutów.
W sprawie upublicznienia akt śledztwa z tzw. afery podsłuchowej w zeszłym tygodniu zarzut usłyszał Zbigniew Stonoga. Grozi za to kara do dwóch lat więzienia. Stonoga ma także zakaz dalszego publikowania materiałów z akt śledztwa. W mediach pojawiły się informacje, że Stonoga mimo to w internecie umieszcza kolejne dokumenty. W związku z tym prokuratura ma postawić mu kolejny zarzut.
W wyniku upublicznienia akt śledztwa doszło do zmian w rządzie, zmiana nastąpi też na stanowisku marszałka Sejmu.
"Prokuratura mówi, że sprawa jest błaha"
W opinii Opioły, o konflikcie służb z prokuraturą świadczy także sprawa porucznika lotnictwa, który miał miał skopiować kilkanaście tysięcy planów lotów myśliwców. Oficjalnie prokurator zarzuca mu jedynie "nieprawidłowości w postępowaniu z dokumentami służbowymi".
- Prokuratura mówi, że sprawa jest błaha, nie zajmujcie się tym i w jakiś sposób wpływa na szefa SKW, mówiąc, że ma w ogóle nie przedstawiać informacji na komisji ds. służb specjalnych - powiedział Opioła.
- Prokuratura powiedziała, że w stosunku do oficera są słabe zarzuty. Interpretacja szefa SKW się różni. W związku z tym jest to niepokojące, bo uważamy, że nie można mówić z jednej strony, że to jest błaha sprawa, a z drugiej - służba mówi o bardzo wysokim prawdopodobieństwie poważnego przestępstwa - dodał poseł PiS. Pytany, czy to prawda, że lotnik skopiował plany lotów myśliwców, odpowiedział: - To są sprawy do zbadania przez służby kontrwywiadu wojskowego, przez prokuraturę. Ale jest też inna kwestia. Boję się, że to dotyczy przebiegu służby pana porucznika. Chodzi o to, co powiedziało dowództwo generalne w pewnym momencie, dowiedziałem się o tym od dziennikarzy. Dowództwo generalne potwierdziło, że ów oficer służył w 36. pułku specjalnym. Od 2001 r. do 2011 r., czyli do końca (specpułku - red.).
Pytany, czy to może mieć bezpośredni związek z katastrofą smoleńską, stwierdził: - To jest pytanie do prokuratury i prokuratura powinna odpowiedzieć na to pytanie.
Zaznaczył, że nie może mówić o konkretnych zarzutach wobec pułkownika. - Ale to jest osoba, która się obecnie leczy - powiedział Opioła.
Autor: MAC//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24