Ostatniego dnia istnienia Biura Ochrony Rządu do służby przyjęto trzech nowych funkcjonariuszy: aktualnego szefa i dwóch wiceszefów Służby Ochrony Państwa - ustalił portal tvn24.pl. Doba służby w likwidowanym BOR może być warta dla każdego z nich nawet kilkaset tysięcy złotych.
Likwidacja Biura Ochrony Rządu i powołanie w to miejsce nowej, w założeniu wolnej od słabości poprzednika Służby Ochrony Państwa to jeden ze sztandarowych projektów rządzącej koalicji.
- Ustawa o SOP przebudowuje, wzmacnia, unowocześnia i usprawnia tę ważną z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa służbę - zachwalał w trakcie parlamentarnych prac wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński, który osobiście nadzorował likwidowanie BOR i tworzenie Służby Ochrony Państwa.
Ostatni funkcjonariusze BOR
Jak ustaliliśmy, wiceminister najwyraźniej nie przekonał do swoich racji aktualnego szefa SOP i dwóch jego zastępców. Cała trójka wolała zostać funkcjonariuszami Biura Ochrony Rządu na dobę przed wygaśnięciem ustawy o BOR.
"Informujemy, że generał Tomasz Miłkowski oraz jego zastępcy - inspektorzy Krzysztof Król i Robert Nowakowski - zostali przeniesieni do służby w Biurze Ochrony Rządu z dniem 30 stycznia 2018 roku" - tak brzmi oficjalna odpowiedź na nasze pytania biura prasowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Służba Ochrony Państwa została powołana do życia 1 lutego.
Choć sam generał Miłkowski pełnił funkcję szefa BOR już od kwietnia 2017 roku, to robił to, formalnie pozostając policjantem. Podobnie jego zastępcy - Krzysztof Król i Robert Nowakowski.
- Dziwię się, że pierwszymi przyjętymi funkcjonariuszami do SOP nie został generał Miłkowski i dwóch jego zastępców. Wydawałoby się, że powinni dać osobisty przykład młodym kandydatom do służby, których stale poszukują - komentował generał Marian Janicki, który kierował Biurem Ochrony Państwa w latach 2007-2013.
10 lat na spłacenie zaległości z BOR
Dlaczego więc policjanci kierujący BOR postanowili przyjąć się do służby ostatniego dnia istnienia likwidowanej formacji? Według naszych rozmówców, ten manewr z przejściem do likwidowanego BOR, a następnie przeniesienie do SOP, może mieć znaczenie finansowe. Chodzi o prawo do tak zwanego "ekwiwalentu za brak mieszkania".
Na mocy ustawy o BOR, każdy funkcjonariusz miał prawo otrzymać mieszkanie od służby. Jeśli nie otrzymywał, to zgodnie z artykułem 83. ustawy należała mu się wypłata w gotówce. Jak niedawno ujawnili dziennikarze Wirtualnej Polski, średnia wysokość wypłacanego ekwiwalentu mieszkaniowego wynosi 290 tysięcy złotych. Rekordziści otrzymali przelewy o wartości nawet 600 tysięcy. Prawa do takiego przywileju nie ma już w obowiązującej od 1 lutego ustawie o Służbie Ochrony Państwa.
Dwukrotnie pytaliśmy resort spraw wewnętrznych i administracji, czy w efekcie przyjęcia się do służby w BOR kierownictwo zyskało prawo do zyskania ekwiwalentu za mieszkanie. Za każdym razem odpowiedź biura prasowego MSWiA oraz Służby Ochrony Państwa brzmiała w ten sposób:
"Generał brygady Tomasz Miłkowski ani jego zastępcy pułkownik Krzysztof Król i pułkownik Robert Nowakowski nie złożyli wniosków o wypłatę ekwiwalentów".
Jednak zgodnie z zapisami ustawy o SOP, państwo ma dziesięć lat na spłacenie zobowiązań wobec wszystkich funkcjonariuszy BOR. Oznacza to, że także przez dziesięć lat mogą oni spodziewać się przyznania ekwiwalentu za mieszkanie służbowe. Wniosek o wypłatę można złożyć nawet po odejściu ze służby.
Na kolejne pytanie, czym się kierowali obecni szefowie SOP, przyjmując się do BOR ostatniego dnia funkcjonowania ustawy, nie udzielono nam odpowiedzi.
"Trzeba było skończyć z tym dziadostwem"
Co ciekawe, Mariusz Błaszczak jeszcze jako minister spraw wewnętrznych i administracji określał istnienie "ekwiwalentów" jako "dziadostwo".
- Trzeba było skończyć z tym dziadostwem. Proszę sobie wyobrazić, że funkcjonariusze BOR poprzez postępowania sądowe dochodzili swoich uprawnień dotyczących ekwiwalentu mieszkaniowego. Takie dziadostwo było przez lata, my z tym kończymy - zapewniał minister w publicznym radiu w grudniu 2017 roku.
Prościej niż słowa ministra Błaszczaka tłumaczy to wieloletni funkcjonariusz BOR i aktualnie SOP.
- Byłem ostatnio na pogrzebie kolegi. Zaczepił mnie znajomy, który 15 lat temu odszedł ze służby w BOR. Powiedział, że pewnego dnia otrzymał przelew o wartości 400 tysięcy, choć już zapomniał, że kiedyś u nas służył - powiedział nam czynny oficer tej formacji.
Miliony za brak mieszkań
Według oficjalnych danych, tylko w ostatnich trzech miesiącach 2017 roku podpisano z funkcjonariuszami BOR 1296 umów na wypłatę ekwiwalentu w zamian za rezygnację ze służbowego mieszkania. Cała operacja obciążyła budżet państwa kwotą 377,8 mln złotych.
Na przelewy oczekuje jeszcze około 200 funkcjonariuszy.
Czy na tej liście znajdą się nazwiska Miłkowski, Nowakowski i Król, zależy wyłącznie od nich.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl) //now / Źródło: tvn24.pl