Prezydent zarzuca obecnym służbom, ludziom, którzy bronią interesów Polski, rzeczy niegodne. I to niedobrze o nim świadczy - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 wiceszef MON Paweł Zalewski. Odniósł się do wypowiedzi Andrzeja Dudy, który komentując doniesienia w sprawie udostępnienia akt śledztwa podejrzanemu o szpiegostwo Pawłowi Rubcowowi, stwierdził, że "wygląda na to", że służby za rządów Donalda Tuska współpracują z rosyjskimi odpowiednikami. Poseł klubu PiS Marcin Ociepa mówił z kolei, że "doskonale rozumie oburzenie pana prezydenta". Prokuratura podkreśla, że Rubcow nie zobaczył w dokumentach żadnych tajemnic państwowych.
Prezydent Andrzej Duda, komentując w czwartek sprawę udostępnienia akt Pawłowi Rubcowowi podczas konferencji prasowej z prezydentem Litwy Gitanasem Nausedą w Lublinie, powiedział, że to "kuriozalna sytuacja". - O ile pamiętam, w 2012 roku została zawarta umowa pomiędzy Służbą Kontrwywiadu Wojskowego a FSB, jeżeli chodzi o współpracę. To było za rządów pana premiera Donalda Tuska i pan premier Donald Tusk wyraził na to zgodę. Czyżby ta współpraca między służbami rosyjskimi a służbami Rzeczypospolitej pod rządami pana premiera Donalda Tuska nadal była kontynuowana? Bo tak to wygląda - powiedział również.
Premier Donald Tusk, odnosząc się do wypowiedzi Dudy, powiedział, że "było to nie tylko bardzo niemądre i takie niepoważne", ale te słowa "bardzo mocno szkodzą interesom Polski, godzą bezpośrednio w bezpieczeństwo Polski".
Mówił, że "powód, dla którego pan prezydent to powiedział, jest absurdalny". - Wiecie, że za czasów PiS-u i pan prezydent na pewno musiał to wiedzieć, tego typu spraw jak sprawa Rubcowa, więc przedstawienie aktu oskarżenia ludziom podejrzewanym o szpiegostwo i na ich żądanie przedstawienie wszystkich akt, pełnych akt do wglądu, miało miejsce 12. 12 razy za rządów PiS-u prokuratura dokładnie w taki sam sposób postępowała - przekazał.
Podkreślił, że "nie ma to nic wspólnego z tajnymi informacjami, których ujawnienie może być groźne dla bezpieczeństwa państwa".
CZYTAJ TAKŻE: Donald Tusk: Prezydent się czasem kompromituje. Przyzwyczailiśmy się. Ale te słowa godzą w bezpieczeństwo Polski
Zalewski: wypowiedź stawia prezydenta w złym świetle
Wiceszef MON Paweł Zalewski (Polska 2050) pytany w piątek w "Faktach po Faktach", czy słowa prezydenta Andrzeja Dudy mogły nadwyrężyć zaufanie do Polski na przykład sojuszników, powiedział, że "gdyby było tak, że pan prezydent Duda jest integralny w swojej powadze w kraju i za granicą, to jego słowa byłyby odczytywane w taki sposób, to znaczy, że nadwyrężyłoby to powagę państwa polskiego".
Ocenił, że prezydent "czasami mówi rzeczy poważne". - Pamiętam jego wywiad, gdy wracał z Kijowa, gdzie właśnie dokładnie w tej sprawie, tego pana Rubcowa, agenta GRU, był pytany o kwestie wymiany, jego na na przykład pana Poczobuta i kilku innych osób. Otóż miał bardzo, w moim przekonaniu, słuszną państwową odpowiedź, pokazującą, jakie były warunki tej wymiany i że to było po prostu niemożliwe - wspomniał.
- A więc z jednej strony czasami zdobywa się na powagę i na wypowiedzi państwowe, a z drugiej strony czasami na rzeczy całkowicie niepoważne - mówił Zalewski. Dodał, że bardzo żałuje, bo chciałby "widzieć w panu prezydencie człowieka, który tę powagę państwa utrzymuje od początku do końca".
Zdaniem Zalewskiego, "ta wypowiedź stawia prezydenta w złym świetle". - Po pierwsze dlatego, że zarzuca obecnym służbom, ludziom, którzy są patriotami, którzy bronią interesów Polski, rzeczy niegodne. I to niedobrze świadczy o prezydencie - powiedział. - Po drugie, właściwie nie rozumiem, po co to robi - dodał.
Powtórzył, że jego zdaniem "prezydent nie jest integralnie poważny i tylko tym to tłumaczę".
Ociepa: powinniśmy rozmawiać o dymisji ministra sprawiedliwości
Poseł klubu PiS Marcin Ociepa (prezes stowarzyszenia OdNowa) powiedział, że "doskonale rozumiem oburzenie pana prezydenta".
Pytany, czy takie słowa nie nadwyrężają zaufania do Polski, ocenił, że sprowadzana jest uwaga "opinii publicznej na słowa prezydenta w sytuacji, kiedy doszło do skandalu w prokuraturze, do błędów w prokuraturze".
- My powinniśmy rozmawiać o dymisji ministra sprawiedliwości, a rozmawiamy o tym, czy prezydent miał prawo to powiedzieć. Powiedział to w obecności prezydenta Litwy, którego dotyczą takie same zagrożenia - infiltracji rosyjskich służb litewskich mediów, litewskiego świata polityki i biznesu. To są wspólne doświadczenia Europy Środkowo-Wschodniej - dodał.
Prokurator krajowy o tym, co Rubcow zobaczył w aktach
"Rzeczpospolita" napisała w czwartek, że oficer GRU Paweł Rubcow, który podawał się za hiszpańskiego dziennikarza Pablo Gonzaleza, przed opuszczeniem Polski w ramach wymiany więźniów między Zachodem a Rosją, otrzymał dostęp do materiałów śledztwa, w tym tych tajnych.
Prokuratura Krajowa, odnosząc się do sprawy, podkreśliła, że prokurator ma obowiązek udostępnić akta podejrzanemu, wobec którego złożył do sądu wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania i w takiej sytuacji nie ma możliwości odmowy ich udostępnienia. Przemysław Nowak, rzecznik PK, zapewnił jednak, że w udostępnionych aktach nie było żadnych tajemnic państwowych mogących zaszkodzić Polsce.
Prokurator krajowy Dariusz Korneluk mówił w czwartek w "Kropce nad i" w TVN24, że "zawartość tego materiału niejawnego od strony materialno-prawnej w niczym nie zaskoczyła samego oskarżonego". - On się z tych materiałów dowiedział, czym się zajmował, a więc to, co my wiemy i dlaczego my oskarżamy go o popełnienie przestępstwa z artykułu 130, paragraf 1 Kodeksu karnego - kontynuował prokurator krajowy.
Podkreślał, że "tam nie ma żadnych nazwisk, nie ma żadnych ustaleń i okoliczności, które mogłyby godzić w interesy Rzeczypospolitej". - Nie ma technik operacyjnych, zastosowanych metod. Z tego materiału oskarżony dowiedział się, co polskie służby wiedzą, w jaki sposób przekazywał informacje dla Federacji Rosyjskiej. Tylko tyle. A więc on dowiedział się o własnej działalności, o tym, co robił na szkodę i Ukrainy, i Polski. Nic więcej - mówił Korneluk.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Karol Zienkiewicz/PAP