To, co Andrzej Duda powiedział o rzekomej współpracy polskich i rosyjskich służb, jest nie tylko niemądre, niepoważne. Te słowa bardzo mocno szkodzą interesom Polski i uderzają w jej bezpieczeństwo - powiedział premier Donald Tusk. Skomentował w ten sposób czwartkową wypowiedź prezydenta, który stwierdził, że "wygląda na to", że służby za rządów Tuska współpracują z rosyjskimi. Tak głowa państwa odniosła się do doniesień w sprawie udostępnienia akt śledztwa podejrzanemu o szpiegostwo Pawłowi Rubcowowi. Prokuratura podkreśliła wcześniej, że Rubcow nie zobaczył w dokumentach żadnych tajemnic państwowych.
Tusk odniósł się w piątek na konferencji prasowej do słów prezydenta Dudy, które, jak mówił, padły "w obecności zagranicznych dziennikarzy i prezydenta Litwy" i "zbulwersowały wszystkich w Polsce".
Powiedział, że "ta insynuacja, czy wprost właściwie stwierdzenie", że polskie służby i polski rząd współpracują z rosyjskimi służbami specjalnymi, padło "w czasie, kiedy trwa wojna, w czasie, kiedy razem między innymi z Litwą przygotowujemy ten pas obrony Tarcza Wschód, kiedy zaufanie do Polski jest absolutnie kluczowe, żebyśmy mogli wspólnie z całą Europą zbudować bezpieczną granicę dla Polski, bezpieczną dla Litwy, bezpieczną dla Europy". Dodał, że "pan prezydent wypowiada, wygaduje takie bzdury".
- Powiem bardzo wprost, bo w głowie mi się nie mieści, że to się w ogóle mogło zdarzyć. To, że pan prezydent czasami się kompromituje jako osoba w czasie swoich różnych misji zagranicznych, do tego się wszyscy zdążyliśmy przyzwyczaić, ale ta sprawa, to nie jest prywatna sprawa pana prezydenta, ani kwestia jego osobistej reputacji. Tam i tak już za wiele nie jest do naprawienia. Problemem jest to, że to, co powiedział, bardzo mocno szkodzi interesom Polski, że to godzi bezpośrednio w bezpieczeństwo Polski - mówił Tusk.
Szef rządu ocenił, że "było to nie tylko bardzo niemądre i takie niepoważne, nie pierwszy raz, ale że z tego wynikają też bardzo konkretne szkody".
Tusk o udostępnieniu akt: nie miało to negatywnego wpływu na bezpieczeństwo Polski
Tusk powiedział, że "powód, dla którego pan prezydent to powiedział, jest absurdalny". - Wiecie, że za czasów PiS-u i pan prezydent na pewno musiał to wiedzieć, tego typu spraw jak sprawa Rubcowa, więc przedstawienie aktu oskarżenia ludziom podejrzewanym o szpiegostwo i na ich żądanie przedstawienie wszystkich akt, pełnych akt do wglądu, miało miejsce 12 razy. 12 razy za rządów PiS-u prokuratura dokładnie w taki sam sposób postępowała - przekazał.
Podkreślił, że "nie ma to nic wspólnego z tajnymi informacjami, których ujawnienie może być groźne dla bezpieczeństwa państwa".
- To są materiały, które służą jako dowód, że dana osoba zajmowała się działalnością szpiegowską. W przypadku pana Rubcowa o detalach nie będę mówił, ale akurat te tajne rzeczy to przedstawienie mu tego, co znaleziono w jego komputerze. Jako materiał dowodowy w jego komputerze - powiedział premier.
- Więc jak się państwo domyślacie, w żaden sposób nie miało to negatywnego wpływu na bezpieczeństwo państwa polskiego. I na pewno nie może być usprawiedliwieniem dla tej niemądrej i skrajnie szkodliwej wypowiedzi pana prezydenta - mówił.
- Nigdy tego argumentu nie używałem, ale dzisiaj użyję tego argumentu po raz pierwszy i z pełnym przekonaniem. Bogu dzięki, to już tylko 333 dni - zakończył swoją wypowiedź Tusk.
Ta liczba pojawiła się też w wieczornym wpisie premiera w mediach społecznościowych. "Wytrzymaliśmy dziewięć lat, wytrzymamy 333 dni" - napisał.
Prokurator krajowy o tym, co Rubcow zobaczył w aktach
"Rzeczpospolita" napisała w czwartek, że oficer GRU Paweł Rubcow, który podawał się za hiszpańskiego dziennikarza Pablo Gonzaleza, przed opuszczeniem Polski w ramach wymiany więźniów między Zachodem a Rosją, otrzymał dostęp do materiałów śledztwa, w tym tych tajnych.
Prokuratura Krajowa, odnosząc się do sprawy, podkreśliła, że prokurator ma obowiązek udostępnić akta podejrzanemu, wobec którego złożył do sądu wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania i w takiej sytuacji nie ma możliwości odmowy ich udostępnienia. Przemysław Nowak, rzecznik PK, zapewnił jednak, że w udostępnionych aktach nie było żadnych tajemnic państwowych mogących zaszkodzić Polsce.
Prokurator krajowy Dariusz Korneluk mówił w czwartek w "Kropce nad i" w TVN24, że "zawartość tego materiału niejawnego od strony materialno-prawnej w niczym nie zaskoczyła samego oskarżonego". - On się z tych materiałów dowiedział, czym się zajmował, a więc to, co my wiemy i dlaczego my oskarżamy go o popełnienie przestępstwa z artykułu 130, paragraf 1 Kodeksu karnego - kontynuował prokurator krajowy.
Podkreślał, że "tam nie ma żadnych nazwisk, nie ma żadnych ustaleń i okoliczności, które mogłyby godzić w interesy Rzeczypospolitej". - Nie ma technik operacyjnych, zastosowanych metod. Z tego materiału oskarżony dowiedział się, co polskie służby wiedzą, w jaki sposób przekazywał informacje dla Federacji Rosyjskiej. Tylko tyle. A więc on dowiedział się o własnej działalności, o tym, co robił na szkodę i Ukrainy, i Polski. Nic więcej - mówił Korneluk.
- Raz jeszcze zapewniam. Podejrzany - dzisiaj oskarżony - nie miał dostępu do danych funkcjonariuszy, którzy prowadzili to postępowanie, do osób tam występujących, do metod działania - dodał.
Prezydent: "wygląda na to", że służby za rządów Tuska współpracują z rosyjskimi
Prezydent Andrzej Duda, komentując sprawę podczas konferencji prasowej z prezydentem Litwy Gitanasem Nausedą w Lublinie, powiedział, że to "kuriozalna sytuacja". - O ile pamiętam, w 2012 roku została zawarta umowa pomiędzy Służbą Kontrwywiadu Wojskowego a FSB, jeżeli chodzi o współpracę. To było za rządów pana premiera Donalda Tuska i pan premier Donald Tusk wyraził na to zgodę. Czyżby ta współpraca między służbami rosyjskimi a służbami Rzeczypospolitej pod rządami pana premiera Donalda Tuska nadal była kontynuowana? Bo tak to wygląda - powiedział również.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Karol Zienkiewicz